Cztery pory roku: zima. Czas, start!
Spadł śnieg, więc od razu jest jaśniej. Mimo listopada i pandemii zrobiło się weselej.
Zima w mieście i zima na wsi to dwie różne zimy. Wszędzie może być biało, mroźnie i puszyście, ale u nas na skraju lasu śnieg wydaje się weselszy. Nie rozjeździ go chmara samochodów, nie zepchnie na bok odśnieżarka – to, co miało leżeć, leży i będzie leżało póki nie przyjdą cieplejsze dni.
Zima wizualna
Mamy z Anuszką różnicę zdań w ocenie czwartej pory roku. Jej nie przeszkadza, że zacina wiatrem i śniegiem prosto w twarz i że mrozi. Jak się usiądzie z kawą na werandzie – tak powiada – i spojrzy na ten ośnieżony świat, to wszystko wydaje się lepsze.
W sobotę wieczorem, gdy padało, siedziała tak przez dwie godziny. Włączyła latarnie w ogrodzie, śnieg leciał ciężkimi płatami i oblepiał drzewa, a ona z kubkiem gorącej kawy kontemplowała rzeczywistość. W tej formule zima jest bardzo OK, nawet bardziej niż lato, bo latem na werandzie trudno jest wysiedzieć, chyba, że nocą.
Ale to są wrażenia wizualne i tu się z sobą zgadzamy. Z perspektywy ciepłej oranżerii czwarta pora roku ma wyjątkowo dużo uroku. Porównałbym zimowy sielski obrazek wyłącznie z porą kwitnienia w ogrodzie – i tu, i tu mamy piękno w czystej postaci. Biel śniegu na krzewach, drzewach i koronie ziemianki bywa olśniewająca, to fakt; nic tylko się nagapiać.
Zima na Sardynii czy w Polsce?
Mnie jednak męczy dosłowność zimy. Że jest zimna. Że marzną mi łapki. Ideałem byłaby śnieżna zima z temperaturą plus dwadzieścia stopni, wtedy tak: dwadzieścia stopni – kocham i rozumiem. Da się żyć. Można chodzić w krótkim rękawku i nie czuć większej różnicy po wyjściu z domu na podwórko. Cieplej – źle, zimniej – gorzej.
Czytaj też: Siedem przekleństw, które ciążą na wiejskim życiu
Pod tym względem wolałbym mieszkać np. na Maderze, gdzie średnioroczne temperatury wskazują 19-24 stopnie na plusie. Albo na Sardynii, gdzie wystarczy przetrwać ukrop lata i przez resztę roku panuje przyjemne śródziemnomorskie ciepło. Dziś u nas jest małe minus jeden, w Porto Torres na Sardynii + 18. Bajka!
Ania na to: ale tam nie ma poczucia zmieniających się pór roku, a tu ono jest. Tam nie dostrzegasz przejścia lata w jesień i zimy w wiosnę, tutaj masz wyraźne odcięcie. Może to sprawia, że jesteśmy szczęśliwsi?
Ale co zrobić, gdy zima jest podstępna i wredna, wali lodem, a nie śniegiem, zamarza i odtaja, tworzy wielkie bajora na polnej drodze, albo co gorsza – jest zupełnie bez śniegu? Czy taka zima ma dla kogokolwiek sens? Jaki? Poprzednia taka była: szarobura, brzydka, zamykająca ludzi w domach, durnowata. Nawet kleszczy nie potrafiła wytłuc.
Skok z jesieni w zimę
Przyszła nagle. Jeszcze w piątek tuż przy drodze żółcił się jakiś szalony, kwitnący mleczyk, który wyrwał się na świat nie mając orientacji, że nadciągają mrozy. Przed domem nic sobie nie robiąc z prognoz twardo stały kosmosy, a schowana od zawietrznej brzoskwinka miała pełno zielonych liści. Dziś już wszystko pod śniegiem, który dopadł nas w sobotę i na chwilę odnowił oblicze ziemi, tej ziemi zresztą.
Zima jest fajna, gdy jest prawdziwa. Taka, że mróz huczy (jak już ma być, to niech będzie przyzwoity, a nie mamroty około zera). Taka, że gałęzie uginają się od śnieżnych pierzyn i pies tonie w śniegu po samo podwozie, o kocie nie wspominając. Zima, która oznacza czysty biały puch, a nie zjeżdżoną przez auta breję, jest cool, przyznaję.
Ale… na zimę i tak wybrałbym Sardynię. Kto jest za, kto jest przeciw?
Jacek
POLECAMY TAKŻE: Sceny z życia mrozu