Nie, nie, to nie będzie pretensjonalny wpis o szukaniu szczęścia w drobnych przyjemnościach. O tym napiszę w innej chwili, kiedy minie zima i zacznę grzebanie w ziemi: hygge na całego! Dziś opowiem raczej o planowaniu przyjemności, będzie to wpis o sztuce magazynowania. Posiadły ją kiedyś nasze mamy i babcie, my ją zarzuciliśmy, a teraz – szybko wraca do łask.
Ziemianka ogrodowa (albo piwniczka ogrodowa) to przyjemność w czystej postaci. Latem nie ma nic bardziej relaksującego niż kieliszek chłodnego białego wina przyniesionego prosto z piwniczki. Świetnie smakuje trzymane w niej piwo, ale prawdziwy raj mają warzywa i owoce. Jabłka ułożone we wrześniu pachną jak świeże jeszcze w kwietniu… Ale żeby do tego błogostanu dojść potrzebne są: chłodna głowa, cierpliwość i dobrzy fachowcy.
Nie musisz stawiać ziemianki, choć to coraz bardziej modne. Odpuść, jeśli nie chcesz brnąć w koszty, bo budowa ziemianki to spory wydatek. Nie buduj, jeśli nie jest ci naprawdę potrzebna. W ogóle: pomiń ten wpis, wyrzuć ziemiankę z planów! Choć wtedy nie będziesz wiedział, co tracisz…