Superblog o ucieczce na wieś
-1
archive,category,category-bez-kategorii,category-1,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.2.5,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.6.6,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015
To musi być wiosna! Wiem, że nie upłynęła jeszcze połowa lutego, ale zawsze zwiastuje ją klangor żurawi. A żurawie już są! Co jeszcze? Kalina rozkwitła… talentami. I kot, Pan Kot, ucieka na dwór. Wiosna!
Jeśli przechadzasz się czasem po wykwintnych restauracjach na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie albo zaglądasz do sieci restauracyjnej Street i zamawiasz pierogi, to musisz wiedzieć, że właśnie poznajesz jak smakuje Podlasie…
To nie jest wpis o polityce. To tekst o ludziach. O tym co nas różni, co łączy, a co – być może, z tysiąca powodów – zawsze będzie nas dzieliło. I bardzo dobrze.
My, miastowe, przyjeżdżamy na wieś jak po swoje. Dziwimy się wsi – ale wiocha! – i chcemy ją widzieć tak samo, jak widzimy miasto. A na wsi, z miastowego punktu widzenia, co krok, to obciach. Co płot, to cepelia, wóda, gnój i pies na uwięzi.