Pierwszy dzień w pracy, tuż po studiach. Mój szef ma garnitur, krawat, okulary i wielkie biurko, a przy nim ławę. Stawia na niej dwie kawy, przechodzi ze mną na ty i wprowadza w szczegóły. Mówi w pewnym momencie: – Mam trzydzieści sześć lat... I moja pierwsza myśl: – Boszszsz, jaki stary!
Zimowa depresja. Gwałcicielka nastrojów. Zabójczyni dobrego humoru. Złodziejka uśmiechów i witaminy D. Smętna, neurasteniczna pokraka obsiadająca wszystkie żywe organizmy od robotniczych dzielnic Śląska przez biurowce Warszawy aż po śpiące mazurskie wsie. Czy da się ją przegonić czymś więcej niż kieliszkiem porto? Da się! Wynurz się z domu!