Superblog o ucieczce na wieś
-1
archive,paged,category,category-50-50,category-8,paged-2,category-paged-2,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.2.5,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.6.6,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015
Istnieją takie. Namolne. Zawsze pod ręką, zawsze znajdą czas, by cię dopaść, powiercić dziurę w mózgu, zapaskudzić ci dzień. Są jak natrętna melodia: nucisz ją i nie potrafisz odpędzić od siebie.
Żyjecie jakoś? Wspólne przebywanie na małej przestrzeni może być irytujące – kto z Was wyobraża sobie, że można przeżyć w dwuosobowej kwarantannie jeszcze przez rok, dwa lub więcej? Jak wytrzymać?
Ułatwimy Wam życie! Sami nie będziemy spisywali żadnych postanowień noworocznych – i tym bardziej nie zamierzamy ich dotrzymywać – ale może komuś się przydadzą?
Złapała mnie, jędza. Sześćdziesiątka. (Przynajmniej ona tak sądzi.) Wczoraj posadziłem na tę intencję trzy dorodne sosenki, przekazując drzewkom część swojej postmłodzieńczej mocy pod postacią przekompostowanego obornika i kilku łopat próchnicznej ziemi. Mam nadzieję, że je przeżyję.
Każdy powinien mieć taką bezmyślną ławeczkę. Miejsce spotkań i nudy. Miejsce dialogu i milczenia. Nie trzeba się tu bić z myślami, zaprzątać sobie głowę problemami świata. Po prostu być. Przeżuwać życie w formie unplugged.
Jestem po długich rozmowach w prawdziwie męskim gronie i uwielbiam, kiedy faceci odkrywają, że kobieta po czterdziestce jest tak samo pełnowartościowa jak jej młodsze koleżanki. I konam ze śmiechu, gdy media nadają temu odkryciu sensacyjne tytuły. „Kobiety 40+ rządzą naszą wyobraźnią!” – ujawnił kiedyś jeden z portali…  A zdarzył się kiedyś taki czas, gdy nie rządziły?
Dość długo, przyznaję, nie mogłem oswoić się z myślą, że zostałem dziadkiem. To zjawisko – Pan Wnuk – budziło we mnie i radość, i lęk, i bunt jednocześnie: że oto właśnie, nieuchronnie, bezdyskusyjnie zaczęła się starość. Że nie ma zmiłuj, za chwilę nie będę dziadkiem lecz dziadem. Dziadzią. Bezzębnym staruchem.
Jak chyba wszyscy, boję się starości. Chorób, stetryczenia i osamotnienia. Przed jednym z drewnianych bieda-domów, który mijamy jadąc do Nieba, od wczesnej wiosny do później jesieni siedzi na ławeczce lub przykuca staruszek. Nieobecnym wzrokiem pochłania pomykające samochody, swoją jedyną rozrywkę.