kwiecień 2019 - Niebo Za Miastem - Superblog!
-1
archive,date,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.2.5,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.6.6,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015
Wczoraj poszła pod nóż ostatnia dynia 2018 roku… Przetrwała w idealnym stanie przez ponad pół roku na werandzie, leżąc sobie w kąciku i czekając na swoją kolej. Jej koleżanki przeżyły jesień i zimę w formie mrożonej  pulpy i kostek, a także jako wyjątkowo smaczne marynaty.
Miksowaliśmy już miód z wieloma dodatkami, ale z pokrzywą pierwszy raz. Wyszedł bajkowo, smakuje – zjawiskowo.  Kojarzy nam się bardziej z kremem niż miodem, stąd taka właśnie nazwa. Kiedy go robić? Właśnie teraz! Kiedy używać? Zawsze!
Wieczór sam się nam zrobił sentymentalny. Sam z siebie! Zaczęło się od „Sound of Silence”, usłyszanego przy wyjściu z Arkadii, ale nie w wersji Disturbed, która żegnała Pawła Adamowicza, lecz w oryginale. …Witaj ciemności, moja stara przyjaciółko… I ciarki nas przeszły.
Wiecie, co nas z Jackiem różni? On jest słowno-muzyczny, ja obrazkowo-muzyczna. On czyta, ja oglądam. Jacek myśli słowami, ja obrazami. I pewnie, gdybym miała przytoczyć listę filmów z mojej  młodości, byłoby mi znacznie łatwiej – przed oczami przesuwa mi się masa wspomnień filmowych. Podobnie jest z muzyką. Ale książki?
Zupełnie inaczej patrzę na własną motywację do działań. Nakręcam się do życia w inny sposób, małymi sukcesami. Nie poluję już na wielki „złoty strzał” i wspaniałą okazję, nie stawiam sobie zbyt dalekosiężnych celów, ciesząc się nawet minimalnymi osiągnięciami każdego dnia. Napędzam się lepiej niż kiedykolwiek! Dlaczego?
Wszystko niby jest inaczej. Obżeramy się, ale jakby zdrowiej. Częściej gościmy na dworze, bo słońca w tym roku jest pod dostatkiem. Ciepło, zielono.
Z daleka wygląda to co najmniej dziwnie: tuż obok małego sadu jaśnieją drewniane skrzynie, tworząc ogrodnicze miasto. Zanim stworzyliśmy podniesione rabaty, uprawiałam warzywa bezpośrednio w gruncie. Narobiłam się maksymalnie, a rezultat był marny. Jak jest teraz?
My, miastowe, przyjeżdżamy na wieś jak po swoje. Dziwimy się wsi – ale wiocha! – i chcemy ją widzieć tak samo, jak widzimy miasto. A na wsi, z miastowego punktu widzenia, co krok, to obciach. Co płot, to cepelia, wóda, gnój i pies na uwięzi.
Serio: po prostu nią gardziłem, a teraz hołubię. Moja babka zbierała pokrzywę gołymi palcami (nie wiem do dziś, dlaczego nie parzyła jej rąk), potem cięła sierpem na drobne kawałki i dorzucała do karmy dla kaczek. Kaczki przyjmowały pokrzywę z radością: ich również nie parzyła…
Wypiłem wczoraj ostatni, maleńki kieliszek ubiegłorocznego absyntu. Albo, jeśli wolicie po staropolsku, piołunówki. To nie jest nalewka do ciągłego popijania – uzależnia i może wywoływać halucynacje – ale dla dobrego smaku, na trawienie, problemy z żołądkiem, jest wręcz idealna. Mój absynt przy okazji znakomicie smakuje…