Archiwum

Wczorajsze zdarzenia? Sąsiadowi wiatr wywrócił gigantyczną, starusieńką brzozę, Jacek pokonał siekierą sześć metrów sześciennych drewna, pies złapał szczurka, a ja miałam dzień lenia i refleksji.

Nie zniknęłam. Jestem. Zarobiona jestem! Jak to jesienią na wsi: gdziekolwiek się obrócę, wszędzie jest coś do zrobienia. A to przenieść ostatnie doniczki do magazynu. A to grabie poskładać, motyczki oczyścić i szpadle. Wszystko podnieść, zanieść, przestawić zabezpieczyć. Jesień, panie…

Martwię się. Ania pognała autem do Warszawy, w porannej śnieżycy. I wraca w pośniegowej brei. Też się tak czasem martwicie o swoje lepsze połowy?

Sama radość: wstać, wypić kawę, pójść z psem i… sielanka! Tak to sobie wyobrażacie?

Złapała mnie, jędza. Sześćdziesiątka. (Przynajmniej ona tak sądzi.) Wczoraj posadziłem na tę intencję trzy dorodne sosenki, przekazując drzewkom część swojej postmłodzieńczej mocy pod postacią przekompostowanego obornika i kilku łopat próchnicznej ziemi. Mam nadzieję, że je przeżyję.

Listopad wbija w fotele mocniej niż wszystkie miesiące roku razem wzięte. Wbija wszystkich, poza jedną osobą: Grzybową Panienką.

Uuuuch, to chyba jest materiał na dłuższą opowieść! I sama nie wiem, czy powinnam ją pisać – głównym bohaterem nie byłby Pan Z Kosą lecz pewna marka kosiarek-robotów i jej nierzetelność. Wspomnę o niej krótko, ponieważ w moim zamyśle dzisiejszy tekst ma tylko jeden temat – gorącą jesień z młodym, jesiennym facetem i jego męskim honorem.

Jestem po długich rozmowach w prawdziwie męskim gronie i uwielbiam, kiedy faceci odkrywają, że kobieta po czterdziestce jest tak samo pełnowartościowa jak jej młodsze koleżanki. I konam ze śmiechu, gdy media nadają temu odkryciu sensacyjne tytuły. „Kobiety 40+ rządzą naszą wyobraźnią!” – ujawnił kiedyś jeden z portali…  A zdarzył się kiedyś taki czas, gdy nie rządziły?

Wzruszające. I zabawne. Krowia mama biega za swoją córką po podwórku i muuucząc – w końcu nie bez przyczyny na imię ma Mućka – usiłuje przywołać do porządku brykające dziecię.