Superblog o ucieczce na wieś
-1
archive,paged,category,category-proste-zycie,category-9,paged-3,category-paged-3,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.3.3,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.8.1,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015
Wrócił, dziad jeden. Po dwóch dobach. I nawet nie próbuje się wytłumaczyć: przyszedł, ziewnął i zasnął , i tyle go było.
Żyjemy obok nich, a one żyją z nami i odrobinę dzięki nam. Wiejskie ptaki. Sikory, kwiczoły, sójki, mysikróliki, gile. Nasi kumple.
Wyobraź sobie, że w jednej chwili tracisz wszystkie przywileje cywilizacji. Dostęp do prądu, wody, telefonu, Internetu. I że nie możesz się ruszyć z własnego domu. Donikąd. I że nikt do Ciebie nie przyjedzie. Hardkor?
Dziś do południa, zgodnie z nową modą, ciężko morsowaliśmy. Ja w zasadzie intensywnie morsuję od późnej jesieni: z każdym kilogramem mam w sobie coraz więcej morsa. Za to Jacek morsuje w kierunku słonia morskiego.
Minus dziesięć. Wróciliśmy ze spaceru z psem, ledwie minęła siedemnasta, a termometr już szaleje. Przy tak gwiaździstym niebie można się spodziewać, że dziś w nocy temperatura zejdzie do granicy piętnastu, siedemnastu stopni poniżej zera. Gotujemy się na mroźną bestię ze wschodu.
Opiszę dziś pewien konflikt małżeński, który do tej pory – mimo dostępności ostrych narzędzi – szczęśliwie nie przeistoczył się w krwawą zbrodnię. I mam wstępne pytanie: która z Was ma tak samo?