Dom na wsi - Niebo Za Miastem - Superblog!
-1
archive,tag,tag-dom-na-wsi,tag-39,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.2.5,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.6.6,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015

W sensie dosłownym:  mamy przerąbane. W ostatnich siedmiu latach to było chyba najdłuższe rąbanie drewna, choć przyznam, że najbardziej satysfakcjonujące. Jeszcze nigdy nie miałem tak wielkiej, psychicznej frajdy z rąbania.

To nie była równa wojna. Całymi porankami atakował, chował się i znów atakował. Czasem przy pierwszej kawie widzieliśmy rosnący na naszych oczach kopczyk. A czasami – dwadzieścia świeżych kopców, nocne dzieło kreciej sztuki.
Do sikorek, trznadli, zięb, sójek i kuropatw zimą dołączyły bażanty. Całe to bractwo zamelinowało się w krzakach, koronach drzew i zaroślach wokół naszego siedliska i zlatuje się na codzienne śniadanie w przydomowej stołówce.
Parzę zieloną herbatę, gdy dom jeszcze śpi, a na dworze zaczyna się dzień. Otwieram drzwi na werandę cichuteńko, żeby nie zbudzić psa i kota (i tak pewnie nie śpią). Siadam w głębokim fotelu. Patrzę na brzozy, kwiaty, na spokój zieleni dookoła, na las. I niczego mi więcej nie trzeba.
Siedem lat. Za chwilę minie siedem lat od dnia, w którym kupiliśmy Bociankę, podlaskie siedlisko ulokowane w ciszy pomiędzy lasami, polami i łąkami. Ta decyzja zmieniła wszystko w naszym życiu.
Już miałem nadzieję, że siedzą u Marcinów, sąsiadów oddalonych od Nieba o 2 kilometry. Czyli bliskich sąsiadów. Ale nie, są u nas. Są i kopią. Poczuły wiosnę.
Będziecie źli, bo będę dzisiaj trochę stękał… Albo zrzędził. (Niepotrzebne skreślić.) I z tego powodu wrzucam atrakcyjne zdjęcie atrakcyjnej laski, żeby wyrównać wrażenia.
Nie zniknęłam. Jestem. Zarobiona jestem! Jak to jesienią na wsi: gdziekolwiek się obrócę, wszędzie jest coś do zrobienia. A to przenieść ostatnie doniczki do magazynu. A to grabie poskładać, motyczki oczyścić i szpadle. Wszystko podnieść, zanieść, przestawić zabezpieczyć. Jesień, panie...
Robią nam w pobliżu stan wyjątkowy/wojenny. Myszy już kilka dni temu wyczuły, że coś się święci, że idzie zamach na wolności obywatelskie i prawo do swobodnego przemieszczania się, więc lgną do chaty jak oszalałe. A my, z wiaderkiem popcornu w dłoniach, siadamy przed telewizorem i czekamy, kiedy zabraknie Teleranka…