To będzie bardzo krótki wpis. W zasadzie to on prawie już się kończy. Żeby dobrze się wysypiać i wydłużyć dzień o półtorej godziny trzeba zasnąć i wstać półtorej godziny wcześniej niż zwykle. I nie potrzebujesz 20 rad na bezsenność. Dziękuję, i do następnego wpisu! Dobranoc.
Jeeeeny!!! Ale mam radochę! Lubicie cyranki z marmuladą? A kołdunki z bobra, o których pewien minister mówi, że wzmagają chuć? A może wątróbkę na prędce po strzelecku?
To już szósta powieść. Łącznie kilka tysięcy stron, wszystkie zapisane pokrętnymi intrygami szpiegowskimi i wszystkie pisane z pasją. I w każdej można doszukać się drugiego, trzeciego dna. Panie Vincencie, przez pana zarwałem już łącznie kilkadziesiąt nocy!
Prawie nic nie łączy mnie z kobietami pokolenia X, więc książkę Justyny Moraczewskiej przeczytałem bez specjalnego zaangażowania. Czy dowiedziałem się czegoś więcej np. o Ani? O tym opowiem na samym końcu…
Dawno nie czytałem tak dobrego reportażu z Polski. Smakuję „Orzeszkowo 14” i mocno doceniam: wiem, ile trzeba wysiłku i pasji, by skonstruować tak dobrze udokumentowaną opowieść i tak pięknym językiem ją napisać.
Chyba spóźniłem się z tą książką. Wydano ją w ubiegłym roku, mnie dopadła na półkach dopiero teraz. Ale warto ją polecić, zwłaszcza teraz, przed wakacjami.
Wiecie, co nas z Jackiem różni? On jest słowno-muzyczny, ja obrazkowo-muzyczna. On czyta, ja oglądam. Jacek myśli słowami, ja obrazami. I pewnie, gdybym miała przytoczyć listę filmów z mojej młodości, byłoby mi znacznie łatwiej – przed oczami przesuwa mi się masa wspomnień filmowych. Podobnie jest z muzyką. Ale książki?
Zupełnie inaczej patrzę na własną motywację do działań. Nakręcam się do życia w inny sposób, małymi sukcesami. Nie poluję już na wielki „złoty strzał” i wspaniałą okazję, nie stawiam sobie zbyt dalekosiężnych celów, ciesząc się nawet minimalnymi osiągnięciami każdego dnia. Napędzam się lepiej niż kiedykolwiek! Dlaczego?