Kuchnia myśliwska
3033
post-template-default,single,single-post,postid-3033,single-format-standard,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.3.3,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.8.0,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015
kuchnia

Obkładamy się cyrankami ostrożnie, aby nie zepsuć glasu!

Jeeeeny!!! Ale mam radochę! Lubicie cyranki z marmuladą? A kołdunki z bobra, o których pewien minister mówi, że wzmagają chuć? A może wątróbkę na prędce po strzelecku?

Zaczytuję się od sobotniej nocy w „Kuchni myśliwskiej” – reprint z 1845 roku – autorstwa Jana Szyttlera, smakując każde zdanie. Napisana językiem swojej epoki, wypełniona przepisami jest ucztą dla oka i prostego męskiego rozumu. I MUSZĘ ją tutaj w kilku fragmentach zacytować, prawie bez komentarzy, bo na cytowanie zasługuje.

To jest rzecz dla miłośników polszczyzny i, pewnie w mniejszym stopniu, dla fanów kuchni myśliwskiej, czyli potraw z dziczyzny. Książkę wydano w 2012 roku, dostaliśmy ją w prezencie w piątek (dzięki, Agnieszko!) i wtedy ledwie rzuciłem na nią okiem, a w sobotnią noc postanowiłem przewertować i… Odlot!

Językowo to jak powrót do lat, które znamy wyłącznie ze starej literatury (czyli tej sprzed ery smartfonów), kiedy czytało się książki pisane w XIX wieku i na przełomie stulecia. Pod względem merytorycznym – majstersztyk, zwłaszcza dla ludzi, którzy mają jakiś kontakt z myślistwem lub choćby dostęp do dziczyzny. Nic więcej nie będę pisał, poznajcie kilka przepisów… Nawet nie są skomplikowane, myślę, że można je spokojnie wykorzystać. Ale ten język – wyborny…!

Omlet myśliwski na prędce

„Wziąwszy stosownie do liczby osób naprzykład jaj pięćdziesiąt i wbijając do naczynia pilnie uważać, aby nie było żadnego tęchłego; rozbić je dobrze łyżką, dodać nieco soli i pieprzu. Wybrać świeże holenderskie śledzie, oczyścić je należycie, odebrać mięso od kostek, które precz odrzucić, mięso śledziowe wymoczyć w mleku, przepłukać i skroić w kosteczki. Na pokrywie rozgrzać do gorąca masło i wymięszawszy śledzie z jajami, wlać do masła i dopilnować w piecu, kiedy wyjąć czas wypadnie. Można do śledzi przymięszać nieco szynki, drobno skrojonej, ale nie syrowej.”

Trunek myśliwski do poduszki

„Wziąć garnek polewany mocny, półtora garncowy, włożyć weń pół funta fig, tyleż rodzenek, tyleż daktylów, migdałów na pół przebitych funt i kilkanaście gorzkich, łót cynamonu, kilka goździków, strączek wanilii, ze trzech cytryn same cedro zestrugać, ze trzy pomarańcze, miodu patoki lipcem zwanej kwartę; to wszystko zalać mocną wódką, oblepić i wstawiwszy do pieca wypalonego, zamknąć na dzień cały; poczem na serwetę lub gęsie sito przepuścić do wazy. Trunek będzie wyborny na toast „niech żyją Myśliwi!”

Słonki pieczone

„Słonki w jesieni są najtłuściejsze, lecz innym sposobem się nie urządzają, jak na pieczyste. Oczyszczone z piór, lecz nie wyprawione, z główkami, obwijać w plastry słoniny, nieco posoliwszy, piec na rożnie, polewając masłem.”

A może cyranki? Z jarmużem czy z marmuladą?

„Cyranki jestto rodzaj małych dzikich kaczek, które na jesień są bardzo tłuste i smaczne. Oczyszcza się one, szpikuje i odpieka, polewając bulonem i śmietaną po razy kilka, aby się z tem obrumieniły; poczem rozbierają się na półmisku i okłada się niemi jarmuż. (…) Do tak przygotowanych cyranek robi się także marmulada z jabłek. Jabłka winne rozrzynają się na cztery cząstki, obierają się z łuski i środków ziarnkowych, poczem odpiekają się na miękko, przecierają się przez sito, aby same żyłki i łuski pozostały, miazgę bierze się do rądelka, dokłada się w proporciją   cukru, świeżej gęstej śmietany, żółtków trzy. Dając do stołu, należy mięszając, zagrzać do gorąca, wydać na półmisek i okładać cyrankami, lecz tak, aby nie zepsuć glasu.”

Staropolszczyzna w SMS 🙂

Kiedy to piszę, mój edytor tekstu wariuje, poprawiając niemal każde słowo. Już widzę pisanie takich zdań w SMS-ach lub Messengerze 🙂 Możesz mi przesłać przepis na jajecznię z masłem śledziowym?

Ależ proszę:

___________________________

W proporcija pol kopy jaj nalezy sledzi sztuk osm oczyscic, wymoczyc w mleku i odebrac mieso sledziowe czysto od kosci, ktore precz odejsc powinny… 🙂

____________________________________

Spójrzcie sami – nasz współczesny, ultrapośpieszny język, który znamy z komunikatorów, jest równie zabawny jak staropolszczyzna.

Szczerze mówiąc, nie wiem co czyta się łatwiej – teksty z forwardowanych maili, skrótowce prosto z tweetów, SMSy, wiadomości z Messengera czy słowa napisane niemal dwa wieki temu? Co bardziej śmieszy? Co ułatwia komunikację: dawna rozwlekłość czy nowożytna skrótowość?

Czytam i polecam

Czytam „Kuchnię myśliwską” nie po to, by skorzystać z jej przepisów, bo nie wiem, czy znajdę wsad do „kotletów z mozgów źwierzęcych z szodonem”… Gdzie kupię bataliony, kuropatwy i pardwy? Nie wiem też jak zdobyć chrapy łosia i jarząbki, mam jedynie pewien patent na kołdunki z bobra, bo bobrów ci w okolicy dostatek…

„Kuchnię myśliwską” czytam i polecam, ponieważ w powodzi podręczników kucharskich ma ona wyjątkowy walor poznawczy: gotując, uczymy się rozpoznawać język przodków, zapomniany, dziwny i wybornie smakowity.

Sorry za tę egzaltację dzisiejszą, ale naprawdę wprawiłem się w dobry nastrój. Chyba zrobimy z Anią pekeflejsz z łosia :-), naprzód posypując go saletrą, a na końcu kurząc piłowinami z dodaniem jadłowcu i rozmarynu.

EDIT ANI: Sprawdziłam w książce – pamiętaj, że piłowiny sosnowe lub jodłowe miejsca tu mieć nie mogą, olchowe zaś, dębowe lub brzozowe są w tym razie najlepsze 🙂

Życzymy Wam smakowitej lektury.

Cieszmy się słowami, tak szybko odchodzą…

Jacek

Jan Szyttler „Kuchnia myśliwska, czyli na łowach dla uśmierzenia głodu, dogadzając oraz najdelikatniejszemu smakowi z dodaniem rad i przepisów do urządzenia ubitej zwierzyny czworonożnej lub ptastwa tudzież przygotowania na prędce posiłku z wybranych rozmaitych drobnych cząstek zwierzyny”, Wilno, Drukarnia A. Marcinkowskiego 1845. Reprint: Wydawnictwo Graf_ika Iwona Knechta

POLECAMY RÓWNIEŻ: Nie ma zmiłuj, Panie dziadku

A TAKŻE: Rzecz o kapuście z soczewicą

No Comments

Post A Comment