Cherry bounce: nalewkowy flagowiec
3157
post-template-default,single,single-post,postid-3157,single-format-standard,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.2.5,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.6.6,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015

Cherry bounce: flagowiec Pana Jacka

Kto ma ochotę na smakowitą i oryginalną nalewkę? Podpowiadam: zróbcie cherry bounce, korzystając z ostatnich tego lata wiśni.

Nie ukrywam, że zdradzę Wam własny, pilnie do tej pory strzeżony przepis. Choć powstał na podstawie internetowych poszukiwań, metodą prób i błędów przez pięć lat doszedłem do odpowiedniej proporcji składników, zwłaszcza w kwestii doboru alkoholu. Cherry bounce to bowiem nalewka na whisky, o wyjątkowym smaku.

Najpierw o owocach, Warto wypatrywać tzw. ostatnich wiśni, najmocniej dojrzałych. Odmian wiśni jest kilkadziesiąt, ale według mnie najlepiej nadaje się łutówka i wiśnia szklanka. Są mięsiste, mają dużo soku, lekko kwaskowaty smak, a pod koniec sezonu – wiele słodyczy. To ważne, ponieważ ich zadaniem jest zbalansowanie torfowo-bagiennej goryczy, jaką ma większość gatunków whisky.

Cherry bounce – jaką whisky wybrać?

Wiśniówka cherry bounce to nalewka bardzo popularna w Stanach Zjednoczonych XVIII i XIX wieku, a i dziś chętnie produkowana w wielu domach. Mój serdeczny przyjaciel z podstawówki, od lat z własną firmą budowaną w USA, uważa ją za najważniejszy domowy trunek. Do jej produkcji wykorzystuje się nie czysty spirytus lecz whiskey.

No właśnie: whisky czy whiskey? To zawsze trudne do określenia, choć jeśli sięgnąć do źródeł – banalnie proste. Amerykanie robili swoją whiskey na kukurydzy, Szkoci w oparciu o jęczmień. W Szkocji whisky to whisky, w Stanach whisky to whiskey (choć są też wyjątki nazewnicze). Może być „single malt” – z jednego rodzaju słodu, trzymana w jednej beczce – a może być „blended”, mieszana z wielu rodzajów whiskey. Bourbon to nazwa typowej amerykańskiej whiskey, która powstaje wyłącznie w oparciu o fermentację kukurydzy.

Ja zacząłem od mieszanek i to był błąd, który jednakowoż miał swoje praktyczne uzasadnienie. W domu stało kilkanaście butelek whisky i bourbona, nikt ich nie pił, sam nie należę do fanów tego rodzaju alkoholu, a butelki trafiły do nas i odstały (uwaga!) przez kilkanaście lat jako prezenty, którymi faceci z biznesu standardowo się wymieniali.

Wlałem więc do słoja kilka różnych rodzajów whisky, z przewagą Ballantines, Glen Silver i Johnny’ego Walkera Red Label. O pozostałych składnikach opowiem za chwilę, najpierw wrażenia: ta wiśniówka była najsłodsza, najspokojniejsza, wielu moim przyjaciołom smakowała najbardziej, ale… W porównaniu do innych, późniejszych, była najmniej charakterystyczna.

Później tworzyłem tę nalewkę w oparciu o mieszaninę Jim Beama i Wild Turkey – był to średnio udany mariaż, wyjątkowo dobra i wyjątkowo… droga była natomiast nalewka oparta o bourbona Maker’s Mark. Dziś robię cherry bounce wyłącznie w oparciu o Jacka Daniel’sa – whiskey z Tennessee.

Cherry bounce – jak to zrobić?

Potrzebujemy: 1 kg dojrzałych, soczystych wiśni, 1 l whisky i około 250 g cukru, choć lepsza jest szklanka akacjowego miodu. Miód z akacji nie wpływa na smak pozostałych ingrediencji, a to się liczy. Z takich proporcji powinniśmy otrzymać około 1,5 litra wybornego trunku.

Jako dodatków – choć ortodoksyjni wyznawcy cherry bounce są im przeciwni – używam cynamonu (1 laska, pokruszona), 5-7 goździków i laseczkę wanilii.

Wiśnie drylujemy. Pozostawione z pestkami oddadzą nalewce trochę kwasu pruskiego, a nie jest to dodatek atrakcyjny dla naszego zdrowia. Dla porządności – ugniatamy lekko wiśnie w słoju, dolewamy whiskey (lub whisky), uzupełniamy miodem, dodatkami i… pozostawiamy na trzy miesiące. Co pewien czas drewnianą łyżką mieszam ten nastaw, żeby krążeniem wymusić lepszą wymianę smaków pomiędzy składnikami. Później filtrujemy, przelewamy do butelek i…

I, kochani, miejcie w sobie cierpliwość!!! Ta nalewka naprawdę jej wymaga. Po trzech miesiącach jest wyśmienita, ale po następnych trzech – genialna, a po roku – zjawiskowa! Wiśnie idealnie komponują się z alkoholem, dodatki wzmacniają smak o ciekawą nutę, miód sprawia, że trunek bardziej przypomina likier niż mocną whisky, a Jack Daniel’s w tej w postaci, to po prostu sam miód i czysta wiśnia 🙂

To znakomita nalewka na grudniowe święta i smutne zimowe wieczory, niesamowita po zmrożeniu i pita letnią porą… Odkryjcie uroki cherry bounce i wierzcie mi Panie, Panowie: każda teściowa Was ozłoci!

Jacek

WARTO PRZECZYTAĆ: Absynt – kto jeszcze pamięta jego smak?

6 komentarzy
  • Romanov
    Posted at 19:29h, 18 grudnia Odpowiedz

    Dopiero w lato 2022 roku natrafiłem na ten post. Przyznam, że sceptycznie podszedłem do przepisu, bo whisky lubię i zastanawiałem się czy nie zepsuję trunku, który niezmieszany piłbym z przyjemnością.
    Macerację zacząłem w sierpniu zalewając dwiema „siódemkami” Jamesona (irlandzka whisky ostała mi się po weselu) soczyste, bardzo dojrzałe wiśnie zakupione u starszej Pani na Starym Kleparzu w Krakowie. Po 4 miesiącach trunek to… jakaś pieprzona bomba smaku z bardzo dobrze ukrytym alkoholem. Totalnie genialny napitek na długie zimowe wieczory.

    Czytającym poradzę – zróbcie więcej niż pierwotnie planowaliście! Dla autora wpisu – kompletnie genialny przepis – dziękuję!

    • Jacek
      Posted at 20:37h, 18 grudnia Odpowiedz

      Tu się musimy zgodzić 🙂 Robię od siedmiu lat i w sumie już się przyzwyczaiłem, a choć whisky nie piję, to w takiej postaci, owszem, ma nieziemski smak. Spróbuj w przyszłym roku z innymi rodzajami, ja już nawet nie polecam konkretnych, bo w zasadzie z każdym się dobrze komponuje.

  • Mariusz
    Posted at 13:48h, 29 grudnia Odpowiedz

    Witam 🙂
    Jesli mam słoiki po 1L, to ile mniej wiecej ladowac wisni i whisky? 50/50?

    • Jacek
      Posted at 14:55h, 29 grudnia Odpowiedz

      Tu może być duża dowolność. Ja jestem zwolennikiem maksymalnego wykorzystywania mocy i właściwości owoców, więc według mnie – im więcej owoców, tym lepiej. 50/50 może być – zawsze, jeśli uznasz, że sok przyćmił whiskey, można jej odrobinę dolać. Fajne w nalewkach jest właśnie to, że daje się je komponować niemal w nieskończoność, dodając nowych smaków, alkoholu lub przypraw.

  • Gosia
    Posted at 22:20h, 10 lipca Odpowiedz

    To najlepsza ” nalewka ” którą piłam. Tak nam zasmakowała że w tym roku nie będzie konfitury wiśniowej….wszystko zalewamy whisky ?

    • Jacek
      Posted at 22:25h, 10 lipca Odpowiedz

      Bardzo mnie to cieszy 🙂 Nie wiem, czy trzeba wszystko zalewać whisky, ale część wiśni na pewno warto. My robimy wiśnie w soku własnym, które zimą trafiają do robionego własnymi rękami czekoladowego budyniu – rewela! Ale jakby do budyniu dodać cherry bounce… 🙂 To by mogło być intrygujące! Tak czy siak – na zdrowie. Wiśnia z whisky świetnie się komponuje.

Post A Comment