Superblog o ucieczce na wieś
502
post-template-default,single,single-post,postid-502,single-format-standard,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.2.5,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.6.6,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015

Najpierw samochód. Jakikolwiek!

To nie jest pochwała konsumpcjonizmu! Wieś zaczyna się od auta, niestety. Też nam się wydawało, że wszędzie uda się dojechać rowerkiem, ale to nieprawda. W mieście możesz liczyć na komunikację publiczną, na wsi – licz tylko na siebie.

Odkryliśmy tę tajemnicę bardzo szybko, w zasadzie – przy pierwszych silniejszych deszczach w listopadzie. Nisko zawieszony piękny model (już nie produkowany) Renault Latitude przeszurał się po pierwszej kałuży, umoczył po samo nadproże w drugiej, a przy trzeciej powiedział nam: – O ja pier…, nie dam rady. Dał, ale to było wszystko na co go stać: cieszyliśmy się, że powrót wypadnie nam dopiero za trzy dni, gdy błoto lekko przeschnie.

Może więc powinniśmy napisać: najpierw kup walonki? To też byłaby prawda, robimy tu więc mały edit i piszemy:

Najpierw kup walonki i samochód, potem wszystko inne

Trudno powiedzieć, co jest ważniejsze. Zalet walonek nie dostrzeże nikt, kto nie włóczył się po wiejskich polach, nie wracał do domu przez las, nie brodził z psem po śniegu i nie przekopywał kompostu. Walonki to wiejski must-have, to nie moda – to konieczność. Ania ma zielone, Jacek ma czarne, podbite dobrym filcem, na grubej podeszwie. Nie, nie były kupowane w miejskich marketach ogrodniczych: najlepsze walonki znajdziecie w sklepach geesu lub na gminnym targowisku.

W walonkach zimą jest niesamowicie ciepło, wręcz nie chce się z nich wyskakiwać. Można kupić o numer za duże, by dało się wcisnąć filcową wkładkę (pełno ich na targowiskach) i dobrą, najlepiej – wełnianą skarpetę. Ale my, szczerze mówiąc, nie używamy i nie mamy wełnianych skarpet, zwykłe bawełniane wystarczają nam w zupełności. Walonki = ciepłe nogi. Proste.

W walonkach można wsiąść do każdego samochodu i one w osobliwy sposób do każdego pasują. Nasze pasują do srebrnego Nissana Navary. Ale spokojnie!, to nie jest płatny product placement: po prostu takie auto kupiliśmy, używane. Navara ma prawie 11 lat, ponad 200 tysięcy kilometrów przebiegu, a z nami przejeździła już prawie 60 tysięcy kilometrów.

Samochód dla rolnika

Takie samochody – woły robocze – są na wiejskich peryferiach niezastąpione. Woziliśmy nią meble, drzewka, cement, pręty zbrojeniowe, drewniane belki, żwir, bele wełny mineralnej, wszystko. Wjeżdżamy w każdą leśną ścieżkę i przebijamy się przez każdy głęboki śnieg na naszej drodze. A zimy na Podlasiu to zimy prawdziwe, soczyste, z siarczystym mrozem i w ostatnich latach z przyzwoitymi opadami. Błoto, głębokie piachy, roztopy, śnieg i lód – nie ma silnych na takie auto.

Co wybrać? Nie podsuwamy Ci żadnych konkretnych marek: warto kupić używane auto w dobrym stanie, oszczędzając na kosztach zakupu. Komunikacja na wsi to głównie krótkodystansowe kursy. Kilka-kilkanaście kilometrów do urzędu gminy, sklepów, targowiska. Kilkaset metrów do lasu lub na pola. Pewnie, ideałem byłoby mieć dwa auta, jedno robocze, drugie kościołowe 🙂

W swoich planach przeprowadzki na wieś najpierw więc oceń miejsce, w którym planujesz mieszkać. Nie jest powiedziane, że będzie Ci potrzebny pickup lub inna półciężarówka: jeśli do Twojej posesji prowadzi asfaltowa szosa, jeśli gmina bogata i nie szczędziła pieniędzy na utwardzanie dróg – nie masz problemu. Ale samochód to konieczność. Walonki – druga.

Zrobimy listę 20 najpotrzebniejszych narzędzi

Listę zakupów uzupełnimy niebawem o narzędzia, bez których życie na wsi jest po prostu niemożliwe. Można przeżyć bez piły motorowej (zawsze jakiś usłużny sąsiad użyczy i pokaże jak ją obsługiwać). Można wytrzymać bez glebogryzarki, ale już bez porządnej wkrętarki, szlifierki kątowej – nie da się. Nie da się żyć bez łomu, wideł (wideł amerykańskich również), nie da się pracować bez dobrego szpadla. A także bez łopaty (szpadel i łopata to są dwa różne narzędzia, panie miastowy) i nie uda się przetrwać bez taczki.

Jakiej taczki? Oooo, taczka to naprawdę poważny wybór! Przez dwa lata męczyliśmy się z wypasionym ogrodniczym modelem z Leroy Merlin, obśmiewani przez robotników i sąsiadów (a czemu to pan takim g…m jeździ?). W wreszcie po zakupie nowej stwierdziliśmy, że trzeba było być ciężkim idiotą, by męczyć się z taczką, która ma tak krótkie uchwyty… Niby nic, niby prawa fizyki są takie same na wsi i w mieście, ale oni we wsi już wiedzą – taczka to ciężar, a do ciężarów najlepsza jest dźwignia, dłuuugie ramię dźwigni 🙂 I jeśli taczka – to tylko z długimi ramionami. I koniecznie na pompowanym kole, bo pełne, gumowe koła niepotrzebnie zwiększają ciężar.

Ale na początek i tak: walonki! I autko. Może być stary Golf za 5 tysięcy złotych z OLX. Byleby jeździł.

Jacek

Tags:
,
1 Comment
  • M
    Posted at 20:09h, 02 lutego Odpowiedz

    Kiedys nie bylo samochodow i ludzie zyli. Prawda jest tez , ze w Prlu mozna bylo dojechac wszedzie PKSem . Dzis to utrapienie i wstyd aby w dobie ekologicznego stylu zycia kazdy mial samochod. Na zachodzie wsrod mlodych ktorzy osiedlaja sie na wsi , zycie bez pradu i z toaleta tzw wychodkiem to jest luksus. Tak, Tak wam to moze w glowie sie nie miesci ,ale suche toalety mozna kupic w Auchan . Pozbadzcie sie samochodu i kupcie sobie konia albo inne zwierze pociagowe…bedzie eko ; )

Post A Comment