Nie patrz w górę. Patrz w lustro
10263
post-template-default,single,single-post,postid-10263,single-format-standard,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.3.3,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.8.1,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015

Nie patrz w górę. Patrz w lustro

Obejrzyj ten film koniecznie, o ile chcesz przejrzeć się w krzywym zwierciadle, a spojrzawszy – zastanowić się, po której stronie jesteś. Patrzysz w górę, czy w dół?

Pierwsze wrażenie można zrobić tylko jeden raz i „Nie patrz w górę” mocno się trzyma tej zasady. Film, który tuż przed świętami ukazał się w Netfliksie, robi wrażenie na wszystkich. Jest anonsowany jednocześnie jako „dramat społeczny” i „komedia”, co dowodzi, że wymyka się prostym kryteriom.

Nie patrz w górę – o co chodzi?

To nie jest komedia, z pewnością. Bardziej – gorzka satyra na współczesny świat. Dwoje głównych bohaterów, Leonardo DiCaprio, jako dr Randall Mindy, i Jennifer Lawrence w roli jego doktorantki, Kate Dibiasky, odkrywają kometę  pędzącą w stronę Ziemi. Ściślej: ona odkrywa, a on dokonuje specjalistycznych obliczeń, dzięki którym dowiadujemy się, że zderzenie nastąpi za pół roku.

Co robią naukowcy? Powiadamiają kogo trzeba, a ten, kto musi, powiadamia Biały Dom, w którym urzęduje prezydentka Janie Orlean (w tej roli niezwykła jak zawsze Meryl Streep). Możemy się tylko domyślać, że jest ona z kręgów Partii Demokratycznej, ale dowiadujemy się na pewno, że szykuje się do wyborów. Orlean zaprasza do siebie naukowców i… każe im czekać pod drzwiami Gabinetu Owalnego przez kilkanaście godzin.

W czasie spotkania mają 20 minut na prezentację swojego odkrycia. Przyszli ze swoją rewelacją w niewłaściwym czasie: dla polityczki i jej doradców liczy się elekcja, wynik wyborów, liczy się kampania i tematy, które będą w niej dominowały.

Nie chcemy o tym wiedzieć!

Czy uderzenie komety, wskutek którego zniszczeniu ulegnie cała planeta, to jest dobry temat na kampanię? Zdecydowanie nie! Czy wielkie, zweryfikowane przez naukowców zagrożenie dla świata, jest dobrym tematem dla poważnego dziennika? Także – nie!

A może nadaje się do telewizji? Owszem, do programu śniadaniowego. Tu również nie jest to temat dnia, zwłaszcza, że spodziewane uderzenie komety trzeba sprzedać w krótki, możliwie najbardziej zabawny sposób. Bo tylko to przyciąga publiczność.

Przez większą część filmu dwoje głównych bohaterów robi co może, by przebić się ze swoim odkryciem do opinii publicznej. Polityków to zrazu nie interesuje, ale gdy odkrywają, że na zagrożeniu można zbić  całkiem dobry kapitał polityczny, chętnie przystają na oczekiwania naukowców. Mało tego! Angażują w rozwiązanie problemu technokapitalistów, którzy marzą o podboju innych planet – w poszukiwaniu surowców do produkcji zaawansowanych technologicznie telefonów komórkowych – i którzy są jednocześnie, a jakże, sponsorami ich kampanii wyborczej…

„Nie patrz w górę” to trafna wiwisekcja stosunku polityków, mediów i wielkich korporacji do tzw. ważnych, globalnych tematów. Liczy się kasa, słupki sondażowe, strefy wpływów i oglądalność. Liczą się małe, krótkoterminowe interesy, interesiki.

Z kogo się śmiejecie?

Uderzenie komety – tak precyzyjnie zaplanowane, jak w smartfonowej aplikacji plan diety – jest tylko pretekstem do nakreślenia gorzkiego obrazu rzeczywistości. Mamy wielkie zagrożenia klimatyczne, miliardy ton plastiku w oceanach, wymieranie całych gatunków zwierząt i wycinanie lasów, topnienie lądolodu i pandemię, ale nikt nie chce słuchać ludzi, którzy głośno o tym krzyczą. I którzy „wiedzą, jak jest”.

Jakże to bezczelnie polskie, przy okazji. Jakbym widział w „Nie patrz w górę” paralelę polskiej polityki. COVID to jest ten wirus, co „nie trzeba się go bać”. Ocieplenie klimatu to powód do beki dla wszystkich, którzy widzieli w prognozach pogody, że dziś na Podlasiu jest minus 16. Wycinka lasów to tylko realizacja biblijnego wezwania „czyńcie sobie ziemię poddaną”. Plastik? To nie u nas, niech się w Indiach martwią…

Komu wierzyć, komu ufać?

Film w reżyserii Adama McKaya to smutna historia o nas samych. Nawet, jeśli bohater grany przez DiCaprio nie należy do jednego ze słowiańskich plemion, od trzech dekad walczących z sobą nad Wisłą, to przecież i tak widzimy, że nikt go nie posłucha. Bo jest naukowcem. Bo kto – w czasach foliarzy, płaskoziemców i antyszczepionkowców – wierzy naukowcom? Kto ich traktuje poważnie? Kto nie ma z nich polewki? I kogo interesuje ich zdanie?

„We really did have everything, didn’t we? I mean, when you think about it”… Naprawdę niczego nam w życiu nie brakowało, sami powiedzcie – mówi w jednej z końcowych scen filmu dr Randall Mindy, jedząc kupione w supermarkecie produkty i popijając kawę ze świeżo zmielonych ziaren. Czego trzeba więcej, gdy wszystko w zasadzie mieliśmy?

To pytanie brzmi jak uderzenie w twarz. Takie pytania można postawić chciwym korporacjom, dążącym do maksymalizacji zysków – po co? W jakim celu? Do jakiego poziomu zysków i ekspansji chcecie dojść? Można je postawić politykom, dążącym za wszelką cenę do utrzymania władzy – dlaczego nie macie hamulców? Dlaczego nie wystarcza wam wyobraźni, zdolności przewidywania skutków waszych działań i zaniechań? Albo mediom – dlaczego ważniejsza od wiedzy i prawdy jest oglądalność i klikalność?

I można je postawić nam samym – dlaczego nie słuchamy mądrzejszych od siebie? Dlaczego wszystko musimy zastąpić prymitywnym memem, wyśmiać, hejtować? Dlaczego wolimy tworzyć spiskowe teorie niż sięgać do źródeł informacji?

Nie patrz w górę: hasła, hasła, hasła…

„Nie patrz w górę” to film, który przekonuje, że największa odpowiedzialność za skutki wielkiej zagłady spoczywa jednak na politykach. To oni, jak Trump, grzeszą przeciwko rozumowi i ludzkiej godności, i karmią wyborców na Twitterze własną ignorancją. Dają pożywkę miliarderom i pozwalają na podporządkowanie polityki ich zachciankom. To politycy na naszych oczach budują „przekaz dnia” właśnie z hasłem „nie patrz w górę”, patrz przed siebie, pod nogi, bądź przy ziemi, nie wychylaj się.

– Wiecie, dlaczego każą wam patrzeć w górę? – krzyczy na politycznym wiecu Janie Orlean. – Bo chcą, żebyście się bali! Macie patrzeć w górę, żeby oni mogli patrzeć na was z góry! Mają się za lepszych od was!

Znacie to, z autopsji, z Polski? Jest wróg, są elity, mają się za lepszych od was… Nie idźcie z nimi, nie dołączajcie do nich, chcą nam odebrać wolność!

„Nie patrz w górę” to satyra z komediowym zakończeniem. Niektórych może zawieść: nie wbija w fotel, nie bawi do łez, nie powala dialogami i puentami. To film mało przyjemny, bo bardzo o nas samych. Za bardzo.

Jacek

POECAMY RÓWNIEŻ: O roku… ufff…

No Comments

Post A Comment