25 sie Prasa do oleju: tłoczymy na zdrowie!
Nie wiem, czy to jest moda. A jeśli moda, to cieszę się, że jej ulegliśmy. Moda na tłoczone oleje dotknęła mnie osobiście znienacka, po wielu miesiącach kontestowania tej idei. Jaki jest sens tłoczenia, skoro wszystko, każdy olej można dziś kupić w dobrych sklepach?
Tak myślałem jeszcze dwa tygodnie temu. Od dwóch tygodni, czyli od czasu, gdy pojawiła się w naszym domu prasa do oleju, myślę zupełnie inaczej. Powód pierwszy z brzegu: olej lniany. Znacie smak oleju lnianego? Nam, szczerze mówiąc, smakował bardzo średnio. A w zasadzie – nie smakował. Coś pośredniego między rzepakowym a silnikowym 😉
Używaliśmy, często. Kupowaliśmy go w sklepach ze zdrową żywnością, obowiązkowo w ciemnych buteleczkach. Obowiązkowo – kupowaliśmy prosto z lodówek i w lodówce przechowywaliśmy. OK, nie był zły, raczej do zapomnienia niż smakowania; dużo lepszy wydawał mi się ciemny olej słonecznikowy. Ten przynajmniej miał smak, aromat i „to coś”.
Prasa do oleju: pierwsze oczarowanie
No i z takimi oto doświadczeniami spróbowaliśmy zrobić własny olej lniany. O urządzeniu, które je tłoczy, napiszę za chwilę, teraz skupmy się na doznaniach estetycznych i filozoficznych. Zrobiliśmy olej z nasion lnu, tłoczony na zimno. Trwało to kilka minut, wlaliśmy go do niewielkich kieliszków i…
Oh, wait! Dlaczego tak mało!? Mam być szczery?
Był NIEWIARYGODNIE smaczny!
Zupełnie jakby nie olej lniany, który znałem. Pachniał wspaniale, miał delikatny aromat, ale jak smakował! Jak prawdziwy olej z prawdziwego lnu. Nie do podrobienia! Tak musiały czuć się nasze prababki, które wiedziały, że olej z nasion lnu smakuje i ma zdrowotny sens wyłącznie zaraz po wytłoczeniu.
Kiedy upłyną cztery godziny, odstawiony (nawet do ciemnego naczynia) olej lniany traci większość swoich właściwości, a przede wszystkim – traci swój niepowtarzalny smak. Świeżo tłoczony olej lniany smakuje niesamowicie i piszę to ja, facet, który z dużym dystansem podchodzi do wszelkich gastronomicznych mód i nowinek.
Byliśmy oczarowani efektem. Smakiem. Konsystencją. Aromatem. Łatwością, z jaką udało nam się wydusić z ziaren to, co w nich najcenniejsze. A także… smakiem wytłoczyn zwanych makuchem, które stosujemy teraz jako posypkę do wielu dań i deserów. Wszystkiemu winna jest prasa do oleju…
Faza Alfa
Ależ mamy fazę! Tłoczymy samodzielnie oleje z nasion wiesiołka, ostropestu, lnu, sezamu, słonecznika i z czego tam jeszcze można. Wszystko za sprawą niewielkiego urządzenia, które stanęło na blacie w rogu naszej kuchni i zapewne nie zniknie stamtąd przez lata. Prasa do oleju Alfa – mój prezent imieninowy dla Anuszki – służy do wytłaczania olejów na zimno, czyli w temperaturze nie przekraczającej 50 stopni.
Taki olej jest najzdrowszy, ma największą zawartość witamin, kwasów Omega 3 i Omega 9. Tłoczone na zimno oleje dostarczają naszym organizmom energii oraz substancji odżywczych niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania. Są bogactwem nienasyconych kwasów tłuszczowych – chroniących między innymi przed chorobami układu krążenia i nowotworami. Mają moc witaminy E – zwanej witaminą młodości, a także witamin z grupy B oraz A, D i K.
Samo urządzenie uruchamia się nad wyraz intuicyjnie, czemu sprzyja proste, funkcjonalne menu w języku polskim. Można wybrać tłoczenie oleju spośród kilku podstawowych programów: Orzechy ziemne, Sezam, Słonecznik, Nasiona lnu, Orzechy włoskie, Rzepak i Mieszanki. W tym ostatnim programie mieszczą się wszystkie niewymienione wyżej nasiona, w tym owoce drzewa arganowego, nasiona dyni, wiesiołka czy ostropestu.
Największą wydajność osiągamy tłocząc olej z nasion słonecznika (do 65 procent), sezamu i orzechów włoskich. Olej tłoczy się sprawnie i w miarę szybko; prasa przerabia pół kilograma większości nasion w czasie nieco krótszym niż kwadrans. Ścieka po kropelce do specjalnego zbiornika, nad którym umieszczono niewielkie sitko. Ale my szybko je zdjęliśmy: nie przeszkadza nam oliwa z mikrodrobinami nasion.
Prasa do oleju: funkcjonalność
Pierwszą obawą Ani było – jak długo to trzeba montować i demontować oraz jak uciążliwe jest mycie? Odpowiedź na oba pytania jest przyjemna. Montaż i demontaż jest nieskomplikowany, trzeba użyć nieco siły do odkręcenia wału tłoczącego, lecz drobna dłoń kobieca z pewnością sobie z tym poradzi. Producent dołącza specjalny klucz, ale nie ma potrzeby go używać). Tłok wyciąga się łatwo i łatwo też go czyści – z wykorzystaniem firmowej szczoteczki.
Użytkowanie prasy jest proste. Zasypujemy zbiornik wsadowy, wybieramy program i włączamy Start. I już. Jeśli ziarna są niedopasowane do programu (np. wsypiemy orzechy, ale użyjemy programu Sezam), urządzenie zatrzyma się samo – można włączyć Rewers i nasiona wycofają się ze ślimaka do komory zasypowej. Całość jest bardzo solidna, prosta, bezpieczna. Nie da się włożyć palca do komory tłoczenia, ponieważ prasa nie działa bez zamknięcia wieka zbiornika wsadowego.
Jak spożywać oleje tłoczone na zimno?
Zdecydowanie w formie niezmienionej, czyli… na zimno. Im szybciej po wyprodukowaniu, tym lepiej. Olej lniany produkujemy tuż przed przygotowaniem potraw, do których ma być użyty. Inne oleje mogą stać nieco dłużej – trzymamy je w niewielkich ciemnych buteleczkach, w lodówce.
Oleje tłoczone na zimno tracą właściwości wraz z przedłużającym się okresem przechowywania. Lepiej więc nie produkować ich „na zapas” lecz zużywać na bieżąco.
Z czego można samodzielnie robić olej?
Prasa do oleju Alfa pozwala tworzenie olejów z pestek, nasion i orzechów. Są to więc: nasiona szałwii hiszpańskiej, nasiona sosny, winogron, kminu rzymskiego, maku, sezamu, lnu, ostropestu, wiesiołka i czarnuszki. Można tłoczyć ziarna kolendry, słonecznika, rzepaku, arganu, a także… wiórki kokosowe.
Urządzenie świetnie radzi sobie z orzechami laskowymi, włoskimi, ziemnymi, pinii, makadamia i migdałami. Producent nie poleca jedynie tłoczyć oleju z nasion soi, ponieważ ma ona zaledwie 10 procent tłuszczu.
Ile oleju z jednego tłoczenia?
A, to zależy od nasion. Zwróćcie uwagę na etykiety, kupując nasiona z przeznaczeniem na własny olej. Prasa do oleju nie wytłoczy go więcej niż wynika z opisu. Niektóre nasiona mają 30 do 35 procent tłuszczu (np. rzepak czy siemię lniane), inne, jak słonecznik i sezam, od 40 do 50. Jeśli – tak się nam zdarzyło z wiesiołkiem – nie ma wskazania ilości tłuszczu, to znaczy, że nasiona nie nadają się do tłoczenia.
Co robić z wytłoczynami?
Większość odpadów po produkcji oleju jest smaczna i nadaje się do użycia w kuchni – to świetne źródło białka i błonnika! Makuch z orzechów można np. zmiksować z daktylami i uformować z nich znakomicie smakujące kulki. Wytłoczyny można zmielić w blenderze i dodawać je, razem z mąką, do ciast. Można je miksować z olejem kokosowym i po dodaniu miodu lub syropu klonowego stworzyć z nich słodki krem do smarowania pieczywa. Makuch z ziaren słonecznika daje się zmiksować z przyprawami i twarożkiem – powstaje pasta do chleba.
Obowiązuje zasada Zero Waste! Nic się nie zmarnuje! Taki jest dodatkowy efekt tłoczenia. Każdy rodzaj wytłoczyn można dodawać do smoothies i koktajli.
Generalnie jednak – głównym celem tłoczenia jest uzyskanie czystego oleju, w którym królują nienasycone kwasy tłuszczowe, jakże inne i jakże mniej toksyczne od tłuszczy trans, którymi raczy się nas w margarynach, ciastkach, waflach, serkach topionych, batonikach i innych frytkach, pączkach i majonezach.
Taki olej to samo zdrowie. Czyste wsparcie dla organizmu – w wielu przypadłościach. W jakich? Kiedy warto stosować kuracje i kosmetyki olejowe? O tym napisze Ania całkiem już niebawem. A ja łyknę teraz codzienną przydziałową dawkę oleju i… wacikiem umoczonym w oleju posmaruję wnętrze nosa. Doskonałe dla alergików, polecam!
Jacek
POLECAMY TAKŻE: Powrót do korzeni
Fot. Jola Lipka
No Comments