Superblog o ucieczce na wieś
1143
post-template-default,single,single-post,postid-1143,single-format-standard,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.2.5,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.6.6,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015
wróćmy do korzeni-1

Powrót do korzeni

Robimy zamach na swój zimowy status. Możesz to zrobić razem z nami: chcemy wrócić do korzeni, bo zimą nie ma nic lepszego niż taki powrót. I nie ma nic zdrowszego. Wchodzisz w to?

Zimowy status oznacza ni mniej, ni więcej, że… przytyliśmy. No jakkolwiek by patrzeć – jesteśmy szersi nie tam, gdzie by się chciało. Nie jemy więcej niż jesienią, sporo się ruszamy, a jednak… waga nie kłamie. (Może trzeba zmienić wagę?)

Co jest potrzebne do zmiany statusu? Siła woli, czyli niezłomność, której nie da się skruszyć aż do pierwszych dni wiosny. Parę złotych na podstawowe warzywa i nasiona. Pomysłowość. I świadomość, że wszystko co robimy – służy dobremu celowi.

Chcemy bowiem dokonać gruntownego zamachu na własne zdrowie, czyli złamać zasadę, że zimą można tylko tyć i gnić. I że nie ma w czym i gdzie szukać witamin, antyoksydantów, minerałów i błonnika. I że za wszelką cenę trzeba dotrwać do pierwszych nowalijek.

Co jeszcze jest potrzebne? Wyciągnij z głębokich zakamarków sokowirówkę lub wolnoobrotową wyciskarkę do soków. Albo kup – zainwestuj w zamach na swoje kiepskie samopoczucie! Na początek będą Ci potrzebne po dwa kilogramy pietruszki, marchwi, selera, buraków i jabłek. Kup nasiona lnu, nasiona chia, czyli szałwii hiszpańskiej, i ziele ostropestu (niemielone!). To będzie Twoja baza. Reszta, czyli uzupełniacze, może się pojawić w późniejszym terminie.

Powrót do korzeni: wyciskarka czy sokowirówka?

Zacznijmy od sokowirówki lub wolnoobrotowej wyciskarki. Nie podejmujemy się rozstrzygnięcia w kwestii co jest lepsze – jedno czy drugie urządzenie? Oba mają swoje zalety i wady, począwszy od ceny po tempo działania, a skończywszy na jakości finalnego produktu. My zainwestowaliśmy w wolnoobrotową wyciskarkę Kuvingsa, drogą, ale niezwykle precyzyjną, niezawodną i skuteczną.

EDIT: Nie mamy z nimi żadnej umowy, polecam po trzech latach eksploatacji.

To nie jest reklama, to tylko ładny pokaz :-)

Jakie są jej zalety? Niskie obroty pozwalają wyciągnąć z miażdżonych owoców i warzyw więcej wartości odżywczych. Sok z wyciskarki jest esencjonalny, dużo gęstszy niż z sokowirówki (wcześniej używaliśmy sokowirówek, więc mamy porównanie), zawiera więcej błonnika, a samo urządzenie względnie dobrze potrafi radzić sobie z warzywami liściastymi, z czym sokowirówka miała problem. Jarmuż w soku po raz pierwszy smakował jak jarmuż właśnie dzięki przepuszczeniu go przez ślimak wyciskarki…

Jako wadę można by uznać dłuższy proces uzyskiwania soku i, rzecz jasna, wysoką cenę. Choć w sieciowych sklepach z AGD widzieliśmy już niezłe wyciskarki w cenach zbliżonych do cen sokowirówki.

Dobre porównanie wyciskarki i sokowirówki marki Philips znaleźliśmy tutaj. Zobacz, bo film obala kilka mitów:

Myj i oczyść warzywa. Nie obieraj!

Pokusa jest duża: obrana marchew wygląda lepiej niż marchew w piaszczystej glince… Tak samo pietruszka, a zwłaszcza seler. Nie ulegaj pokusie – wyszoruj swoje warzywa pod bieżącą wodą (szczoteczką), dobrze opłucz i to powinno wystarczyć. Szkoda tracić bezcenne wartości, które kryją się tuż pod powierzchnią skórki. 

wróćmy do korzeni

Przyjrzyj się uważnie warzywom, które kupujesz w sklepie lub na ryneczku. My mamy dość ułatwione zadanie, bo większość dostawców na rynku w Siemiatyczach, to okoliczni rolnicy, choć zdarzają się i tacy sprzedawcy, którzy wczesnym rankiem jadą na giełdę w podwarszawskich Broniszach, a później przywożą swoje dobra na rynek – rzecz jasna jako wiejskie, właśnie zebrane z pola lub wzięte z kopca. Unikaj ich.

My kupujemy w myśl zasady: im gorzej wyglądające stoisko, im mniejszy asortyment i bardziej zabiedzony sprzedawca, tym pewniejsze źródło. I to nas nie zawodzi: babcia, która stale zaopatruje nas w warzywa mieszka za Bugiem i pewnie nie ma zielonego pojęcia, że w świecie istnieją giełdy owocowo-warzywne 😉 Ale warzywa ma takie, że palce lizać.

Kupuj mądrze, to znaczy – dotykaj. O tej porze roku część warzyw ma prawo być lekko przywiędła. Wyciskarce to nie zaszkodzi, ale lepiej szukać korzeni jędrnych, twardych, kopcowanych tradycyjnie, w ziemi lub ziemiance. Znajdziesz takie! Co do jabłek – każdy ma prawo do swoich upodobań, my postawiliśmy na odmianę Alwa, która jest bardzo soczysta, twarda i naprawdę smaczna. 

wróćmy do korzeni-2

Jak jeść nasiona chia?

Ha! Zapomniałam o jeszcze jednym urządzeniu: przydałby się młynek do kawy. Dlaczego? Wszystkie nasiona powinny mieć postać zmieloną.

Zwłaszcza chia, choć w podobny sposób należy potraktować len, a zwłaszcza nasiona ostropestu. Nie szkodzi, jeśli nie masz młynka do kawy (choć to nie jest duży wydatek), nasiona można utrzeć w moździerzu. 

wróćmy do korzeni-3

Szałwia hiszpańska w całych nasionkach najładniej wygląda w smoothies na warszawskim Placu Zbawiciela: ziarenka są duże, tworzą świetną strukturę w napojach i… są w tej postaci kompletnie bezużyteczne! Z jakiego powodu?

Przelatują przez nasze jelita, praktycznie nie podlegając strawieniu. Dlatego
– koniecznie mielimy! Aż szkoda je tracić, są bowiem nieocenionym źródłem kwasów omega-3. Więcej o ich dobroczynnym działaniu opowiada dietetyczka Hanna Stolińska-Fiedorowicz w książce Margit Kossobudzkiej „Człowiek na bakterie”. Książkę polecam bardzo!

Całą opowieść nasionom chia poświęcił też Wayne Coats w książce pt. „Chia”. Tam właśnie można wyczytać o ich niezwykłych właściwościach, docenianych już przez Azteków. 

wróćmy do korzeni-4

Szałwia hiszpańska to jedno z niewielu niemodyfikowanych genetycznie najlepszych źródeł kwasu tłuszczowego z grupy omega-3, a także witamin, minerałów, białka, aminokwasów, przeciwutleniaczy i błonnika. Nasiona nadają się świetnie jako składnik diety alergików i osób, które nie mogą spożywać produktów zawierających gluten. Mają mniej węglowodanów niż ryż i kukurydza, polecane są we wszelkiego rodzaju dietach odchudzających, poprawiając metabolizm i dostarczając energii.

Ostropest na odchudzanie i wątrobę

Podobnie jak nasiona chia, ostropest plamisty znany jest i używany od stuleci, choć na nowo odkrywamy go dopiero w ostatnich latach. Dlaczego jest tak ważny? Ano z prostego powodu – znakomicie czyści wątrobę. Organ, którego istnienia nie zauważamy, bo nigdy nas nie boli, a który ma dla naszego organizmu pierwszorzędne znaczenie: po pierwsze dlatego, że oczyszcza go z toksyn. 

wróćmy do korzeni-5

Nie kupuj ostropestu w postaci zmielonej, bo nigdy nie wiesz kiedy dokonano przemiału, a jego właściwości po zmieleniu dość szybko się ulatniają. Lepiej używać nasion ostropestu na bieżąco, mielić niewielkie ilości i używać bezpośrednio przed spożyciem.

Dlaczego ziele ostropestu jest dla nas tak ważne? Jego nasiona zapobiegają uszkodzeniom komórek wątroby, sprawiając, że toksyny nie łączą się z jej powierzchnią. Nasiona pomagają przywracać równowagę wewnętrzną organizmu i przeciwdziałają namnażaniu się wolnych rodników. Nie bez znaczenia jest antyrakowe znaczenie ostropestu. Zawiera sylimarynę, która chroni komórki wątroby przed działaniem związków toksycznych, przyśpiesza jej regenerację, chroni miąższ wątroby przed skutkami spożycia alkoholu i przyśpiesza usuwanie toksyn z organizmu.

Ostropest to obowiązkowa pozycja w jadłospisie – nie tylko zimą!

Wróćmy do korzeni: właściwości siemienia lnianego

Co w tym zestawie robią nasiona lnu? Siemię lniane znane jest w ziołolecznictwie od wielu lat. Nasiona poprawiają perystaltykę jelit, zapobiegają niestrawnościom, zaparciom, są polecane osobom cierpiącym na otyłość, chronią błony śluzowe układu pokarmowego, polecane są w chorobie wrzodowej w każdej jej postaci. 

wróćmy do korzeni-6

Len jest bogatym źródłem fitoestrogenów, które wykazują silne działanie antyrakowe, udowodnione zwłaszcza w leczeniu raka piersi. To również kolejne źródło kwasów omega-3, usprawniających pracę mózgu i pamięci, redukujących ryzyko zawału i chorób układu sercowo-naczyniowego.

Tyle o bogactwie diety, a teraz o jej celach. Pierwszy z nich – nie dać się zimie. Drugi – schudnąć. Trzeci – wprowadzić do organizmu maksimum dobrej energii. Czwarty – oczyścić go z toksyn, powalczyć ze złym cholesterolem. Piąty – wprowadzić się w dobry nastrój 🙂

Korzenne soki

Co planujemy? Chcemy codziennie lub co najmniej cztery razy w tygodniu pić na śniadanie soki w trzech kolorach: białym, pomarańczowym i czerwonym. Zestaw dla dwóch osób.

BIAŁY – umówmy się jednak, że kolor biały w tym przypadku to tylko licentia poetica 🙂 – do witaminowej bomby sokowej potrzebny jest jeden duży seler, trzy korzenie pietruszki, trzy jabłka. Do tego chia, ostropest, len, rzecz jasna zmielone. Aby wszystko lepiej się wchłaniało, do soku dodajemy łyżeczkę oleju, np. lnianego. Jeśli uznasz, że sok jest mało słodki (a nie jest), dodaj miodu. Pychota! 

wróćmy do korzeni-7

POMARAŃCZOWY – sześć do ośmiu marchewek, cztery jabłka, plus nasiona. Plus łyżeczka oleju. Alternatywą może być połączenie marchwi z gruszką i jabłkiem, to także: niebo w gębie! 

wróćmy do korzeni-8

CZERWONY – burak z jabłkiem i nasionami. Trzy-cztery buraki, cztery jabłka, chia, ostropest, len. I już. Można dodać miodu. 

wróćmy do korzeni-9

Każdy korzenny sok może podlegać modyfikacjom, można eksperymentować z selerem, który dodaje niesamowitego smaku marchewce, można łączyć wszystkie składniki lub dorzucać np. jarmuż, cytrusy i inne owoce. Wszystko, co tylko dusza zapragnie. Ale powyższy zestaw powinien mieć charakter podstawowy, to baza pełna błonnika, antyoksydantów, witamin, minerałów, kwasów omega-3 i witamin. To bomba śniadaniowa: lekkie śniadanie jemy jakieś dwie godziny później. I tak aż do wiosny, żeby nas licho nie wzięło.

Dacie radę? Bo my zaczęliśmy taką tęgą kurację i bardzo nam się ona podoba!

Ania

POLECAMY RÓWNIEŻ:

Porównanie sokowirówek i wyciskarek wolnoobrotowych na blogu Garneczki.pl, autorstwa Anny Jankowiak

Wkipedia w ciekawym wpisie o ostropeście plamistym

5 komentarzy
  • Akasha
    Posted at 22:40h, 28 stycznia Odpowiedz

    Zainspirowałaś mnie Aniu dodawaniem nasion do warzywnych sokow.
    My na śniadanie pijemy owocowe a warzywne na kolację.
    Polecam zblendowac świeżo wciśnięty sok z pomarańczy z bananem lub mango. Do tego z bananem dodajemy łyżkę chlorelli. Mniam.

    • Jacek
      Posted at 22:47h, 28 stycznia Odpowiedz

      Ania rozjazdach, więc niestety – muszę wystarczyć ja, Jacek 🙂
      Kolejność picia, o ile znam się na tym, na czym zna się Ania, jest bardzo prawidłowa.
      A zestaw do blendowania kuszący, choć wydaje mi się (dla mnie się wydaje), że jednak mało podlaski 😉
      Ale namówię. Chlorella – Anuszka jest jej przyjaciółką, a ja jakoś nie mogę, mimo prób.

  • Akasha
    Posted at 21:50h, 29 stycznia Odpowiedz

    🙂

  • Aga
    Posted at 23:31h, 07 września Odpowiedz

    Soki soki soki o tak my teraz całym domem postawiliśmy na soki i mogę powiedzieć że ja i mąż wracamy do zdrowia on pełen energii a ja zakonczyłam z krwawiacymu dziąsłami myślę że to zasługa uzupełnienia witamin za pomocą sokòw nigdy nie było tak dobrze oby tak dalej?

    • Jacek
      Posted at 23:33h, 07 września Odpowiedz

      ???

Post A Comment