29 kwi Nie robimy z dyni idiotki…
Wczoraj poszła pod nóż ostatnia dynia 2018 roku… Przetrwała w idealnym stanie przez ponad pół roku na werandzie, leżąc sobie w kąciku i czekając na swoją kolej. Jej koleżanki przeżyły jesień i zimę w formie mrożonej pulpy i kostek, a także jako wyjątkowo smaczne marynaty.
Ostatnia nasza dynia poszła więc pod nóż wczoraj i – umarł król, niech żyje król! – wkrótce do gruntu trafią pierwsze nasiona. Ryzykujemy: mamy nadzieję, że nie za wcześnie… Dynia to jedno z kultowych warzyw w naszym domu. (Miałem dylemat, jak to napisać: warzywo czy owoc? Botanicznie owoc, ale zwykło się traktować dynię jako warzywo, więc niech tak zostanie.) Krem z dyni pojawia się kilka razy w miesiącu, serwowany z dużą ilością pestek słonecznika i… dyni. Doprawiamy go papryczką, kurkumą lub naprzemiennie imbirem, zyskuje wtedy ostry, wyrazisty smak.
Pani dynia ma wymagania
Uprawiamy dynie pod nasłonecznionymi ścianami stodoły lub domu, wygospodarowując dla nich spory kawałek gruntu i przez cały sezon bardzo solidnie podlewając. To wymagająca roślina: jeśli chce się wyhodować duże okazy, trzeba o nią mocno zadbać. Woda to tylko jeden z elementów. Niezbędna jest także dobra, przepuszczalna gleba, naturalne nawożenie i dużo ciepła.
Dynie dobrze udają się na… kompostowniku, a ich liście spełniają dodatkowo rolę osłony przed nadmiernym wysychaniem kompostu. Potrzebują dużo azotu w glebie, ciągłego odchwaszczania i spulchniania ziemi. Dynia olbrzymia potrzebuje też sporo przestrzeni – wytwarza solidnej długości pędy, tzw. wąsy czepne. Mogą mieć nawet 4-5 metrów!
Bardzo ważne w pielęgnacji dyni jest jej przycinanie – dzięki temu roślina lepiej się rozkrzewia i daje większe plony. Przycinamy pod koniec czerwca. Jesienią zaś, zanim zdecydujemy się na przechowywanie dyni, warto wystawić ją na kilka dni na słońce – wtedy jej skóra stwardnieje, a w ślad za tym zimą tracić będzie mniej wody.
Co potrafi?
Dynia ma ponad 20 odmian, różniących się kolorem, kształtem i wielkością. Z nasion lub z kupowanych rozsad uprawialiśmy dotychczas cztery rodzaje: hokkaido, prowansalską, olbrzymią i makaronową. Ta ostatnia przypadła mi do gustu najmocniej – najpierw kroi się ją na dwie połowy, potem przez godzinę piecze w piekarniku, a następnie skrobie widelcem, uzyskując długie nitki „makaronu”. Wygląda i smakuje znakomicie. Można ją konserwować i dusić, jest skarbnicą składników mineralnych, dobrze wpływa na pracę układu pokarmowego i układ krążenia.
Przepis na bulion z papryką i makaronem dyniowym znajdziesz na zdrowo odchudzonym blogu Ani – polecam, bo to kopalnia wiedzy o smakach i zdrowiu.
Z kolei odmiana hokkaido jest doskonała na zupę. Mała, kroi się ją ze skórką, ma niewiele pestek. Zawiera więcej karotenu niż marchew, z tego powodu polecana jest dzieciom – karoten pozytywnie wpływa na wzrok i chroni przed promieniowaniem UV. Hokkaido ma również właściwości oczyszczające, wspomagając pracę nerek i wątroby. Poza wszystkim, tak jak reszta dyń, jest wielkim zasobnikiem z witaminami C, A, PP, B1 i B2, ma potas, żelazo, wapń, fosfor i magnez.
Do kaszy jaglanej, podawanej z żurawiną i jabłkiem, najlepsza jest natomiast dynia prowansalska, z zewnątrz zielona, w środku pomarańczowa. Uniwersalną można nazwać dynię olbrzymią, z której przed świętem Halloween robi się zwykle idiotkę – wycinając z niej świecące lampiony. Ania lubi tę dynię na surowo, ja nie przepadam, wolę w postaci kremowej zupy. Na Halloween warto zrobić dyniową zupę rozgrzewającą z owocami morza – to lepsze i bardziej pożyteczne niż wtykanie w nią świec…
Jesienią zamieniamy dynie w kostki i pulpę, mrożąc niemal cały nasz zbiór. Kilka pozostaje z nami na werandzie, służą do ozdoby i oczekują na swoją kolej. Ta największa właśnie teraz trafiła do kuchni… Żegnamy ją z honorami.
Na zdrowie
Tak jak wszystkie pomarańczowe warzywa, dynia wspiera nas w walce z wolnymi rodnikami: zawarty w niej beta-karoten przekształca się w naszym organizmie w witaminę A, zapobiegając miażdżycy i chorobom serca.
Osobiście tego nie doświadczyłem, ale znam opowieści, z których wynika, że dynia może być znakomitą podstawą diety odchudzającej. Chyba w to wierzę: w 100 gramach surowej rośliny jest raptem 27 kcal… I mnóstwo błonnika, a błonnik, wiadomo, pracuje jak dobra miotełka.
Z dyni można robić nie tylko zupę-krem i marynaty, świetnie nadaje się na puree lub do sosu dyniowego, kilka razy zrobiliśmy z niej placki, hitem może być hummus z dyni i muffiny (to ćwiczenie jeszcze przed nami).
Sponsorem dzisiejszego wpisu, co widać po linkach, był… blog Ani Zdrowoodchudzeni.pl 🙂
Jacek
POLECAMY RÓWNIEŻ: Plastik już z nami nie wygra
No Comments