Przychodzi niepostrzeżenie i niszczy wszystko, co kruche i delikatne. Nie bierze jeńców, nie zważa na nic. Możesz się przed nim bronić, ale większych szans na wygraną nie masz. Przeklęty żywioł…
Masz ogród, ogródek, ogródeczek, albo choć balkon wypełniony kwiatami – i szlag Cię trafia, gdy jakieś łajzy zaczynają Ci podjadać liście lub kwiaty? Ten tekst jest właśnie dla Ciebie.
Chyba spóźniłem się z tą książką. Wydano ją w ubiegłym roku, mnie dopadła na półkach dopiero teraz. Ale warto ją polecić, zwłaszcza teraz, przed wakacjami.
Nie chcę was popędzać, ale jeśli chcecie mieć jesienią i zimą zdrowe gardła, to teraz jest ostatni moment, by o to zadbać. Powoli kończą swój najlepszy czas młode pędy sosny, z których można przygotować znakomity syrop (dla dzieci) i jeszcze znakomitszą nalewkę. To proste, wykonalne także wtedy, gdy nie mieszkacie na wsi. Wystarczy znaleźć sosnowy młodnik za miastem...
Maimy nadal na Litwie, choć z coraz większą tęsknotą do domu… Czasami dopiero z oddali widać, jak wielka jest siła przyzwyczajenia do własnych kątów i jak dobrze może być pod rodzinnymi gwiazdami. Te litewskie migają do nas chłodem: wieczorem ledwie plus sześć, znad Niemna płynie w naszą stronę podeszczowa wilgoć – gdyby nie Warszawskie Combo Taneczne, którego słuchamy, byłoby całkiem ponuro.
Sentymentalna podróż po południowej Litwie, gdzie tak wiele polskich wsi i miasteczek… Ejszyszki, Butrymańce, Janczuny, Koniuchy, Soleczniki, Dziewieniszki, Turgiele, Gierwiszki… Chciałoby się krzyczeć z radości – i jakoś nie mogę.
Wczoraj poszła pod nóż ostatnia dynia 2018 roku… Przetrwała w idealnym stanie przez ponad pół roku na werandzie, leżąc sobie w kąciku i czekając na swoją kolej. Jej koleżanki przeżyły jesień i zimę w formie mrożonej pulpy i kostek, a także jako wyjątkowo smaczne marynaty.
Miksowaliśmy już miód z wieloma dodatkami, ale z pokrzywą pierwszy raz. Wyszedł bajkowo, smakuje – zjawiskowo. Kojarzy nam się bardziej z kremem niż miodem, stąd taka właśnie nazwa. Kiedy go robić? Właśnie teraz! Kiedy używać? Zawsze!
Wieczór sam się nam zrobił sentymentalny. Sam z siebie! Zaczęło się od „Sound of Silence”, usłyszanego przy wyjściu z Arkadii, ale nie w wersji Disturbed, która żegnała Pawła Adamowicza, lecz w oryginale. …Witaj ciemności, moja stara przyjaciółko… I ciarki nas przeszły.
Wiecie, co nas z Jackiem różni? On jest słowno-muzyczny, ja obrazkowo-muzyczna. On czyta, ja oglądam. Jacek myśli słowami, ja obrazami. I pewnie, gdybym miała przytoczyć listę filmów z mojej młodości, byłoby mi znacznie łatwiej – przed oczami przesuwa mi się masa wspomnień filmowych. Podobnie jest z muzyką. Ale książki?