26 lut Jak zrobić nalewkę… z wszystkiego?
Nalewki wytwarzam od czterech lat, a zacząłem przez przypadek. Pretekstu użyczył Janusz Józefowicz, który w jednym z wywiadów opowiedział o nalewkach z taką pasją, że… Dzisiaj doskonale go rozumiem! I nieskromnie przyznaję, że mogę o nalewkach opowiadać równie entuzjastycznie.
Nalewki traktuję z nabożnością. A to znaczy, że… prawie ich nie pijam. One są, dojrzewają. I cieszą wzrok, czekając na dzieci, mamy, przyjaciół i znajomych. Jeśli sięgam, to głównie po te, które mają właściwości lecznicze. Na przykład po nalewkę na kwiatach dziurawca, która działa naprawdę jak prozac 😉 Jest świetnym antydepresantem, choć nie wolno jej nadużywać.
Podobnie jest z absyntem, który stworzyliśmy kiedyś, by sprawdzić jak smakuje zakazany owoc. Absyntu bowiem w zasadzie się nie produkuje. Był modny w XIX wieku, później uznano, że to napój halucynogenny i silnie uzależniający, zakazując jego produkcji w 1915 roku.
Współcześnie zakaz ten już formalnie nie obowiązuje, ale… nie spotkałem się z absyntem w regularnej sprzedaży. Widziałem go natomiast w jednym z czeskich sklepów.To zresztą bardziej wódka niż nalewka, robiona na bazie piołunu, którego mamy pod dostatkiem i bardzo lubimy. Ponadto w skład absyntu wchodzi anyż, koper włoski, tatarak, melisa, kolendra, jałowiec. My dodawaliśmy sporo miodu. Był pyszny, świetny we wszelkich dolegliwościach żołądkowych.
Jak zrobić nalewkę? Oto jest pytanie!
Dzisiejszy wpis nie będzie jednak poświęcony bezpośrednio nalewkom, lecz nauce robienia nalewek. Warto bowiem poznać trochę tajemnej wiedzy, zgromadzonej przez autorów książek, które chciałbym Wam polecić. Zanim – tak jak my – wyruszycie, by zbierać kwiaty i korzenie mniszka lekarskiego (to będzie nasze pierwsze polowanie nalewkowe tej wiosny), znajdźcie trochę czasu na lekturę.
Mam oczywiście świadomość, że jest Pan Google, który wie wszystko, ale… Wadą wielkiej przeglądarki jest to, że co człowiek i autor, to inny przepis. Czasami można zwariować: jeden proponuje rozcieńczać spirytus w proporcji 1:3, inny 1:2, a jeszcze inny radzi w ogóle nie rozcieńczać 🙂 U jednego cukier sypie się prosto do owoców, u drugiego owoce zalewa się mocno posłodzoną wodą.
Lepiej jest, moim zdaniem, zdać się na jednego i sprawdzonego dostawcę wiedzy o nalewkach. Mieć w domu porządną, jedną książkę i pod jej dyktando uczyć się podstaw. Później można już eksperymentować samemu i żaden Internet nie będzie Wam potrzebny.
„Domowy wyrób alkoholi. Kompendium.”
Co polecamy? Na rynku jest sporo książek poświęconych produkcji alkoholi, nalewek i likierów. Jako swoistą encyklopedię proponuję potraktować album „Domowy wyrób alkoholi. Kompendium.” Przede wszystkim jest to doskonały, encyklopedyczny przewodnik po świecie alkoholi, z mnóstwem informacji i ilustracji, bardzo rzetelnie opracowany. Gorąco polecam, widziałem ten opasły album już w cenie 52 złotych.
„Wielka księga nalewek”
Jest naprawdę wielka i w przeciwieństwie do „Kompendium” poświęcona wyłącznie nalewkom. Znajdziecie tu prawie 140 przepisów. Na przykład – na jarzębiak warmiński i (nieco inny) jarzębiak mazurski. Albo przepisy na kilka rodzajów maliniaku i kilkanaście na udaną wiśniówkę. Prosto podane, niektóre naprawdę bardzo wiekowe, inne znów – ekstrawaganckie. To jest moja nalewkowa książka numer jeden, od niej zacząłem.
„Nalewki i likiery na dobre zdrowie”
Ponad sto przepisów. W odróżnieniu od poprzedniej książki, ten poradnik zawiera również pomysły na likiery, z reguły dużo gęstsze i słodsze od nalewek. Ponadto znalazłem tu między innymi ratafię, która przed laty była wielkim hitem na polskich stołach biesiadnych oraz kilka ciekawych nalewek. Do takich, które warto przygotować zaliczam bazyliową i cząbrową. To może być nawet ciekawe, podobnie jak likier arcydzięgielowy – jak podają: na niestrawność i wzdęcia 🙂
„Domowe alkohole”
To pozycja szerzej traktująca domowe napoje na bazie alkoholu, ale nie tylko. Instruktażowa forma nie tyle z konkretnymi przepisami (choć są również i one), ile z opisem technicznej strony produkcji. Jeśli chcesz zrobić domowe wino – to bardzo dobry i prosty poradnik. Jego autor, Scott Mansfield, uczy również jak zrobić kwas chlebowy, piwo, miód pitny i, rzecz jasna, nalewki. To raczej podręcznik niż opowieść, ale bardzo w domowej bibliotece nalewkowi cza pozycja bardzo przydatna.
Nasze plany
A my? Jakie nalewki szykujemy w tym roku? Przypuszczam, że będzie to raczej rok ziół i kwiatów niż owoców. A zatem zaczniemy od mniszka lekarskiego. Nalewkę można robić zarówno z korzeni, jak i z kwiatów. Później, standardowo, przyjdzie czas na nalewki i syrop z młodych pędów sosny. Przyznaję jednak, że w tym roku spróbuję zrobić także nalewkę na sosnowych igłach – bardzo tu na Podlasiu zachwalaną.
Na pewno powstanie nalewka na kwiatach i (później) owocach dzikiego bzu. Miętówka, tarninówka, dereniówka, żurawi nówka, orzechówka i głogówka to oczywistość. Zawsze będą! Poza tym – chcę zrobić nalewkę rozmarynową, rumiankową i , jeśli się uda, wspomniany już likier arcydzięgielowy.
Ciekawym pomysłem jest robienie listówek, czyli na przykład nalewek na listkach aronii i wiśni. Podobno świetne właściwości moczopędne (prostata, panowie!) ma nalewka na listkach czarnej porzeczki.
Wystarczy zdobyć dwie szklanki listków z końcówkami gałązek porzeczki i zalać je 2 litrami czystej wódki, przytrzymać przez tydzień w ciepłym pokoju. Później przenosimy nalewkę do chłodnego pomieszczenia (np. ziemianki) i tam trzymamy przez trzy tygodnie. Następnie zlewamy nalew, a do pozostałych liści dodajemy sok z jednej cytryny rozmieszany z 20 dag cukru (my dajemy ksylitol).
Później pozostaje już tylko poczekać aż cukier się rozpuści. Powstały w ten sposób syrop dodajemy do wcześniej odstawionego nalewu, mieszamy, filtrujemy i… Niestety, znów odstawiamy, w chłodne miejsce, na okres co najmniej jednego miesiąca. I już 🙂
Czy trudno jest zrobić nalewkę?
Zdecydowanie nie, to żadna filozofia. Trzeba jedynie cierpliwości, zwłaszcza przy filtrowaniu nalewek z owoców, które zawierają spore ilości pektyn. Kto robił na przykład gruszkówkę, ten wie. Ale jak potem zjawiskowo smakuje!
Nalewki, zwłaszcza te ziołowe, zdrowotne, gorąco polecam. Na wsi czy w mieście, ważne jest jedynie, by robić je z ekologicznego surowca. Nie zbierajcie ziół przy asfaltowej drodze, nie kupujcie na ryneczku – najlepiej znaleźć je samodzielnie. To nie problem. A nalewka na własnych ziołach smakuje podwójnie lepiej!
A jeśli marzy Wam się prawdziwa wiśniówka (np. na whisky – kto chce przepis?) albo malinówka, to nie ma rady: trzeba pojechać do chłopa. Nie do wielkich sadów i hurtowników, lecz do rolników, którzy mają niepryskane chemią drzewka i krzewy. Tam owoce pachną, mają czasem prawdziwe robaki , są zdrowe i nie trują.
Do wiosny zatem! Czyli już wkrótce. Na razie polecam lektury.
Jacek
POLECAMY: O eksperymentach z nalewkami mówi Janusz Józefowicz…
No Comments