28 cze Kobiety 40+ rządzą naszą wyobraźnią
Jestem po długich rozmowach w prawdziwie męskim gronie i uwielbiam, kiedy faceci odkrywają, że kobieta po czterdziestce jest tak samo pełnowartościowa jak jej młodsze koleżanki. I konam ze śmiechu, gdy media nadają temu odkryciu sensacyjne tytuły. „Kobiety 40+ rządzą naszą wyobraźnią!” – ujawnił kiedyś jeden z portali… A zdarzył się kiedyś taki czas, gdy nie rządziły?
Starsze panie mają branie – tak mówiło się na mojej kołobrzeskiej dzielni, w czasach, gdy słowo „dzielnia” jeszcze nie istniało.
Jak świat światem, z kobietami po czterdziestce zawsze tak było. Pewnie dawniej nie pisano o nich per „Kobiety 40+”, bo to pojęcie z marketingowej nowomowy, ale to chyba jasne: czterdziestki rządziły, rządzą i będą rządziły. Pięćdziesiątki też, bo przy zacierających się różnicach mentalnych, przy zdrowym i pogodnym trybie życia, coraz doskonalszych kosmetykach, kobieta dojrzała nie starzeje się właściwie nigdy. Zawsze jest piękna, nawet jeśli tylko piękna w sobie, nie w powierzchowności.
EDIT ANI: Popieram przedmówcę! I bardzo jestem ciekawa, co napiszesz dalej… 🙂
Jest prawdą, że z kompleksem nieprzydatnych starszych kobiet chyba najlepiej poradziły sobie seriale, udowadniając, że są one seksualnie pociągające, mądre, myślące, otwarte i odważne, a przy tym – naturalne, świadome i niezależne. Czy da się to samo powiedzieć o dwudziestolatkach?
Wiek nie ma znaczenia
Wiek kobiety nie ma znaczenia. Znaczenie ma jej świadomość, zachowania, styl życia. Są młode dziewczyny, które swoją dojrzałością, opanowaniem, doświadczeniem, mogłyby zawstydzić niejednego równolatka w wieku 26+. I są kobiety w wieku 40+ i dużo starsze – seksowne, piękne, zmysłowe, potrafiące zachowywać się jak szalone nastolatki.
W domu i w łóżku, w pracy i na spacerze, o wszystkim decyduje wiek mentalny, nie metrykalny.
Postawiłbym tezę, że z facetami dzieje się podobnie, choć my przypisujemy ten stan wyłącznie własnej płci. Jeszcze przed dwudziestu laty ojciec i syn mieli mało wspólnych tematów do rozmowy. Dziś słuchają tej samej muzyki, odwiedzają te same strony w sieci, bawią się na podobnych imprezach, chodzą razem na squasha, do kina, na koncerty, tak samo przeklinają i tak samo potrafią się kochać. Jeżdżą razem na narty, biegają, mówią podobnym językiem. Zero pokoleniowej różnicy.
Przez ostatnie lata w naszej pracy z Anią otaczały nas całe zastępy młodych ludzi. Niektóre dziewczyny mogły być naszymi córkami, niektórzy faceci spokojnie daliby radę w roli naszych synów. Pewnie patrzyli na nas jak na dwoje starszych państwa – tylko jeden raz któreś z nich wypaliło w naszą stronę: social-dziadki! – słusznie, misiu, bo używamy interpunkcji i zdań złożonych – ale generalnie różnic wiekowych nie było widać.
Tacy sami… z wysiłkiem
Zasuwaliśmy, myśleliśmy, parliśmy do przodu w takim samym tempie. Nawet ubieraliśmy się w takim samym stylu, co dla nas było naturalne, a oni też traktowali jako oczywistość.
Może ludzi w naszym wieku niwelowanie różnic pokoleniowych kosztuje więcej wysiłku, może bardziej musimy się starać, zmuszać mózg do intensywnej pracy – OK, pewnie tak jest. Ale póki śmieszą nas te same memy, póki łączy nas język współczesnej komunikacji (choć, cholera, oni wszyscy piszą tak krótkie i prymitywnie proste zdania, że umieram), póki mamy o czym wspólnie myśleć i poza zmarszczkami na gębie różnic nie widać, znaczy: jest dobrze.
EDIT ANI: Muszę się wciąć! Pewna piękna młoda dama z tajnej facebookowej grupy JSNC, zapytała mnie ostatnio, czy ostrzelałam czoło botoksem? Strzeliłam focha! Otóż my w Niebie do niczego nie strzelamy botoksem i uwielbiamy swoje bruzdy! Ja Twoje i swoje, a Ty swoje i… moich nie musisz widzieć, prawda? To zresztą jest nawet miłe, gdy różnicę pokoleń widać wyłącznie na twarzy… 🙂 Przez całe życie staramy się, by tak było. Choć nie wiem po co. Jesteśmy tak młodzi, jak sami chcemy być.
Same fajne laski!
Skoro więc coraz mocniej zanikają międzypokoleniowe dystanse, jeśli coraz więcej kobiet 40+, 50+ i 60+ wygląda i żyje jak ich własne córki, to skąd biorą się te powracające co pewien czas epokowe, męskie odkrycia, że kobiety po czterdziestce są całkiem-całkiem? I że pogadać z nimi można, i że są z nich fajne laski…
Otóż są, bo niby dlaczego z kobietami miałoby być inaczej niż z nami? Jeśli są młode wewnętrznie, mentalnie – będą młode zawsze. Jeśli potrafią o siebie zadbać na każdej płaszczyźnie niezależności – będą niezależne dokładnie tak samo jak my. A jeśli przy okazji potrafią podobać się mężczyznom, będą podobały im się aż do samego końca. Własnego lub ich.
Nie lubię w takich sytuacjach przywoływać przykładów ze świata sztuki, ale każdy, kto ma przed oczami twarz, styl życia i osobowość Danuty Stenki lub Kasi Nosowskiej, musi przyznać, że mam rację. Czy Stenka i Nosowska są jakoś ekstremalnie wyjątkowe? Nie! Po naszych ulicach przechadzają się tysiące takich samych wyjątkowych kobiet! W ich wieku i starszych. Są normą, a nie wybrykiem natury.
Dlaczego są lepsze?
Panowie, trzeba więc jasno zdać sobie sprawę, że 40+ w wydaniu kobiecym (40++ również) to takie samo 40+ jak nasze… 50+. Albo lepsze. Dlaczego?
40+ nie przejmuje się upływającym życiem. Bardziej dba o jego wysoką jakość! A my biadolimy sami nad sobą.
40+ umie i chce korzystać z życia! A nam rosną brzuchy od piwa i meczów.
40+ nie wstydzi się swojej seksualności, przeciwnie, zna swoją wartość, potrafi odsłonić zalety i przykryć niedostatki. A my w majtkach i skarpetach po domu, jak zawsze…
40+ potrafi wykorzystać własne doświadczenie w każdej sytuacji. Na jej inteligencję mężczyzna zawsze może liczyć. Kto jest przeciw?
40+ wie, że nuda może zabić każdy związek, dlatego zrobi wiele, żeby nudy w jej związku nie było. A nam się wydaje, że one patrzą pożądliwie wyłącznie na pana pilota od telewizora…
40+ pozostawia młode konkurentki daleko w tyle, bo niczego nie musi robić na siłę. Dla bezpieczeństwa procesowego uznajmy, że jest w tym pełna racja 🙂
40+ rządzą. I tyle. Co było do udowodnienia.
Mam nadzieję, że to moje uzupełnienie do dyskusji w męskim gronie z wczorajszego wieczoru spodoba się kolegom i… Anuszce. Powiedz, że mam rację.
EDIT ANI: Masz. Jestem dumna, że tak myślisz, choć wiem, jak wiele Cię to kosztowało. I jakby to powiedzieć… dziewczyny… jeśli chcecie słyszeć w domu podobnie miłe słowa, stosujcie zasady „filozofii małżeńskiej” Mariana Hemara… 🙂 Dostępne w tej oto piosence:
Jacek
PS. Zdjęcie czołówkowe wypełnia w całości kobieca postać 40++ wyciągająca rękę na znak międzypokoleniowej zgody i ostentacyjnie niezależna. Fotografię udostępniam bez zgody zainteresowanej, ale z wyraźną sugestią, że ma być ładna i bez głupich min, zmarszczek oraz celulitu. 🙂
POLECAMY RÓWNIEŻ: Ojagupiacipa, czyli z wyprawy baby do miasta
No Comments