24 wrz Proste wiejskie życie z darami natury
Jesteśmy prawie samowystarczalni. Proste wiejskie życie, proste jedzenie, proste przepisy, składniki wzięte z pola. Ten stan może być dla mieszczuchów co najmniej zaskakujący; dla nas też taki był, ale od dłuższego czasu poddajemy mu się z błogą przyjemnością.
Jacek pyta: – Anuszka, co będzie dziś na obiad?, a ja odpowiadam, że jeszcze nie wiem. Wszystko zależy od tego, co przyniosę z ogródka, łąki lub lasu.
Lato i jesień mają najwięcej smaku. Dzisiejsze smoothie: jeżyny z krzaczka, borówki z krzaczka – tak, jeszcze są! – jabłko z naszego drzewa, trzy węgierki, miód z Krzyśkowej Pasieki, kilkanaście zmielonych nasion ostropestu i orzechów laskowych z leszczyny pod lasem, jogurt… I już. Tylko kokosowy jogurt jest ze sklepu, reszta z naszych lub sąsiedzkich zbiorów. Takie same dzieła udają się z leśnymi malinami i miętą!
W ten sam sposób powstaje też poranna owsianka, łączona z darami natury. Albo wczorajszy obiad – gotowane w łupinach fioletowe ziemniaki, własny kalafior i fasolka posypana wytłokami z nasion lnu. Wytłoki to pełnowartościowy „odpad” z tłoczenia oleju lnianego, który sami na bieżąco wytłaczamy. Albo pomidorowa na pulpie z pomidorów, które tego roku obficie wysypały w szklarence. Albo grzybowa z niebotyczną zawartością maślaków, borowików i podgrzybków – zebranych o poranku. I deser: kakaowy budyń na mleku od Mućki, krowy razy Jersey, upiększony wiśniami zatopionymi we własnym soku.
Proste, wiejskie życie
Jestem pod wrażeniem, ile można wyciągnąć z niewielkiego ogródka, niewielkiego jagodnika i więcej niż skromnego sadu. Jacek ważył: 1,8 kilograma borówki amerykańskiej z jednego krzaka, w dwóch zbiorach! A krzaków mamy kilkanaście… Zatrzęsienie czarnej porzeczki, a wcześniej – jagoda kamczacka, która wreszcie obrodziła i trafiła do zamrażarki, na zimę.
Bób z ziemniakami i miętą – też z ogródka. Sałatka z porów, z selera, z buraków – ogródek. Sok z marchwi – ogródek. Natka pietruszki, zamrożona na zimę – prosto z rabaty. Fasolka Jaś, fasolka szparagowa, cukinie, ogórki – takoż. Cebula, jarmuż, dynie – także nasze.
O grzybach więcej nie wspomnę, żeby do reszty nie stracić męża, pomstującego na każdy mój poranny wymarsz do lasu. To tylko dwa miesiące w roku, ale ile frajdy! I jakie zbiory – każdego dnia; teraz opieńki i gąski.
To jest niezwykłe, że można komponować obiady – fantazje kucharza – bez żadnego zastanowienia. Biorę, co akurat urosło, dojrzało, zakwitło – i jest pod ręką. Kiedy są kanie – jest obiad, a czasami śniadanie w wersji à la schabowy. Kiedy przynoszę kurki lub rydze (cholera, miało nie być o grzybach…), jest jajecznica z kurkami lub smażone na maśle rydze.
Makaron z warzywami i jadalnymi kwiatami stał się normą, zmieniają się tylko składniki. Risotto? Z prawdziwkami. Włoska zupa jarzynowa? Z wszystkiego, co urosło na rabacie. O zakwasie buraczanym nie wspomnę, bo buraki to temat na osobny wpis.
Własny ogród wymaga pracy – wpisuję to zdanie jako truizm, ale gotowa jestem dodać zaraz: za to jaki ta praca ma smak! Z każdym rokiem dochodzimy do coraz większej samowystarczalności. W sezonie jemy to, co urosło w ogródku i co nazbieraliśmy w okolicy, a wszystkie nadwyżki mrozimy, suszymy lub zamykamy w słoikach. Zimą opróżniamy wielką zamrażarkę i zawartość ziemianki.
Proste życie prosto z zamrażarki i ziemianki
W zamrażarce są: kanie, borowiki, kozaki, kurki i rydze. Do tego fasolka szparagowa, włoszczyzna, kostki dyni, natka pietruszki, lubczyk, koperek. Zamroziliśmy borówki, truskawki i czarną porzeczkę.
W słoikach zamknęliśmy: buraczki, patisony, ogórki, paprykę, szczaw, dynię w kurkumie. Są też powidła śliwkowe, dżemy z wiśni i czarnej porzeczki. Jest własny przecier pomidorowy i oczywiście duuużo grzybów. Tych w occie, ale i w sosie własnym, na zupę lub sos.
Chleb pieczemy z mąki, którą sami mielimy. Jest pełnowartościowa, bo nieoczyszczona z otrąb. Olej tłoczymy bezpośrednio na bieżące potrzeby; w tej postaci jest pełnowartościowy – nie gubi kwasów omega 3 i omega 9. Mleko, twaróg, jajka kupujemy od najbardziej ekologicznej gospodyni w okolicy. Zbieramy zioła, suszymy i robimy zdrowe nalewki.
Można? Można! Było z tym trochę pracy, ale za to zimą…. BĘDZIEMY TYLKO LEŻEĆ I PACHNIEĆ ?
A na koniec dnia sprzedam Wam przepis na pyszną dynię w zdrowej zalewie słodko-kwaśnej, z kurkumą i cynamonem. Przepis na 6 półlitrowych słoików (około 2 kg miąższu dyni).
Dynię należy obrać i pokroić w kostkę (ok 1,5 cm). Poukładać dość ciasno w słoikach i zalać przecedzoną, lekko ostudzoną zalewą. Słoiki zamknąć i pasteryzować ok. 15 min. Otwierać zimą, delektując się znakomitym smakiem!
ZALEWA: wszystkie poniższe składniki zagotować. Na koniec dodać ocet i pogotować jeszcze 3-4 min. Proporcje i składniki:
1 litr wody
2 cm imbiru w plastrach
6 liści laurowych
10 ziaren ziela angielskiego
5 ziaren pieprzu
1 papryczka peperoncini
2 łyżki cynamonu
6 goździków
1 czubata łyżka kurkumy
2 szklanki brązowego cukru
2 łyżeczki soli
0,5 litra octu jabłkowego
Ta marynowana dynia ma zjawiskowy smak. Zachwycają się nią wszyscy nasi goście, a i my sami lubimy ją skubnąć, gdy przychodzi jesienno-zimowa smuta…
Ania
POLECAMY JESZCZE: Gdy minie pierwsze zauroczenie…
Agnieszka Jakubowska
Posted at 10:06h, 29 wrześniaDziękuję za ten wpis …. rozmarzyłam się. Siedzę w biurze, ale dzięki temu wpisowi myślami jestem na mojej ukochanej wsi, zbieram maliny, chodzę boso po rosie, a za chwilę pójdę na spacer do lasu ………
Jacek
Posted at 10:09h, 29 wrześniaTeż mieliśmy taki okres… Nogami w biurze, na spotkaniach z klientami, a głowa daleko, na wsi… Więc Rozumiemy 🙂