Proste wiejskie życie z darami natury
10167
post-template-default,single,single-post,postid-10167,single-format-standard,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.2.5,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.6.6,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015
Kwiaty jadalne

Proste wiejskie życie z darami natury

Jesteśmy prawie samowystarczalni. Proste wiejskie życie, proste jedzenie, proste przepisy, składniki wzięte z pola. Ten stan może być dla mieszczuchów co najmniej zaskakujący; dla nas też taki był, ale od dłuższego czasu poddajemy mu się z błogą przyjemnością.

Jacek pyta: – Anuszka, co będzie dziś na obiad?, a ja odpowiadam, że jeszcze nie wiem. Wszystko zależy od tego, co przyniosę z ogródka, łąki lub lasu.

Lato i jesień mają najwięcej smaku. Dzisiejsze smoothie: jeżyny z krzaczka, borówki z krzaczka – tak, jeszcze są! – jabłko z naszego drzewa, trzy węgierki, miód z Krzyśkowej Pasieki, kilkanaście zmielonych nasion ostropestu i orzechów laskowych z leszczyny pod lasem, jogurt… I już. Tylko kokosowy jogurt jest ze sklepu, reszta z naszych lub sąsiedzkich zbiorów. Takie same dzieła udają się z leśnymi malinami i miętą!

W ten sam sposób powstaje też poranna owsianka, łączona z darami natury. Albo wczorajszy obiad – gotowane w łupinach fioletowe ziemniaki, własny kalafior i fasolka posypana wytłokami z nasion lnu. Wytłoki to pełnowartościowy „odpad” z tłoczenia oleju lnianego, który sami na bieżąco wytłaczamy. Albo pomidorowa na pulpie z pomidorów, które tego roku obficie wysypały w szklarence. Albo grzybowa z niebotyczną zawartością maślaków, borowików i podgrzybków – zebranych o poranku. I deser: kakaowy budyń na mleku od Mućki, krowy razy Jersey, upiększony wiśniami zatopionymi we własnym soku.

Proste, wiejskie życie

Jestem pod wrażeniem, ile można wyciągnąć z niewielkiego ogródka, niewielkiego jagodnika i więcej niż skromnego sadu. Jacek ważył: 1,8 kilograma borówki amerykańskiej z jednego krzaka, w dwóch zbiorach! A krzaków mamy kilkanaście… Zatrzęsienie czarnej porzeczki, a wcześniej – jagoda kamczacka, która wreszcie obrodziła i trafiła do zamrażarki, na zimę.

Bób z ziemniakami i miętą  – też z ogródka. Sałatka z porów, z selera, z buraków – ogródek. Sok z marchwi – ogródek. Natka pietruszki, zamrożona na zimę – prosto z rabaty. Fasolka Jaś, fasolka szparagowa, cukinie, ogórki – takoż. Cebula, jarmuż, dynie – także nasze.

O grzybach więcej nie wspomnę, żeby do reszty nie stracić męża, pomstującego na każdy mój poranny wymarsz do lasu. To tylko dwa miesiące w roku, ale ile frajdy! I jakie zbiory – każdego dnia; teraz opieńki i gąski.

To jest niezwykłe, że można komponować obiady – fantazje kucharza – bez żadnego zastanowienia. Biorę, co akurat urosło, dojrzało, zakwitło – i jest pod ręką. Kiedy są kanie – jest obiad, a czasami śniadanie w wersji à la schabowy. Kiedy przynoszę kurki lub rydze (cholera, miało nie być o grzybach…), jest jajecznica z kurkami lub smażone na maśle rydze.

Makaron z warzywami i jadalnymi kwiatami stał się normą, zmieniają się tylko składniki. Risotto? Z prawdziwkami. Włoska zupa jarzynowa? Z wszystkiego, co urosło na rabacie. O zakwasie buraczanym nie wspomnę, bo buraki to temat na osobny wpis.

Własny ogród wymaga pracy – wpisuję to zdanie jako truizm, ale gotowa jestem dodać zaraz: za to jaki ta praca ma smak! Z każdym rokiem dochodzimy do coraz większej samowystarczalności. W sezonie jemy to, co urosło w ogródku i co nazbieraliśmy w okolicy, a wszystkie nadwyżki mrozimy, suszymy lub zamykamy w słoikach. Zimą opróżniamy wielką zamrażarkę i zawartość ziemianki.

Proste życie prosto z zamrażarki i ziemianki

W zamrażarce są: kanie, borowiki, kozaki, kurki i rydze. Do tego fasolka szparagowa, włoszczyzna, kostki dyni, natka pietruszki, lubczyk, koperek. Zamroziliśmy borówki, truskawki i czarną porzeczkę.

W słoikach zamknęliśmy: buraczki, patisony, ogórki, paprykę, szczaw, dynię w kurkumie. Są też powidła śliwkowe, dżemy z wiśni i czarnej porzeczki. Jest własny przecier pomidorowy i oczywiście duuużo grzybów. Tych w occie, ale i w sosie własnym, na zupę lub sos.

 

Chleb pieczemy z mąki, którą sami mielimy. Jest pełnowartościowa, bo nieoczyszczona z otrąb. Olej tłoczymy bezpośrednio na bieżące potrzeby; w tej postaci jest pełnowartościowy – nie gubi kwasów omega 3 i omega 9. Mleko, twaróg, jajka kupujemy od najbardziej ekologicznej gospodyni w okolicy. Zbieramy zioła, suszymy i robimy zdrowe nalewki.

Można? Można! Było z tym trochę pracy, ale za to zimą…. BĘDZIEMY TYLKO LEŻEĆ I PACHNIEĆ ?

A na koniec dnia sprzedam Wam przepis na pyszną dynię w zdrowej zalewie słodko-kwaśnej, z kurkumą i cynamonem. Przepis na 6 półlitrowych słoików (około 2 kg miąższu dyni).

Dynię należy obrać i pokroić w kostkę (ok 1,5 cm). Poukładać dość ciasno w słoikach i zalać przecedzoną, lekko ostudzoną zalewą. Słoiki zamknąć i pasteryzować ok. 15 min. Otwierać zimą, delektując się znakomitym smakiem!

ZALEWA: wszystkie poniższe składniki zagotować. Na koniec dodać ocet i pogotować jeszcze 3-4 min. Proporcje i składniki:

1 litr wody

2 cm imbiru w plastrach

6 liści laurowych

10 ziaren ziela angielskiego

5 ziaren pieprzu

1 papryczka peperoncini

2 łyżki cynamonu

6 goździków

1 czubata łyżka kurkumy

2 szklanki brązowego cukru

2 łyżeczki soli

0,5 litra octu jabłkowego

Ta marynowana dynia ma zjawiskowy smak. Zachwycają się nią wszyscy nasi goście, a i my sami lubimy ją skubnąć, gdy przychodzi jesienno-zimowa smuta…

Ania

POLECAMY JESZCZE: Gdy minie pierwsze zauroczenie…

2 komentarze
  • Agnieszka Jakubowska
    Posted at 10:06h, 29 września Odpowiedz

    Dziękuję za ten wpis …. rozmarzyłam się. Siedzę w biurze, ale dzięki temu wpisowi myślami jestem na mojej ukochanej wsi, zbieram maliny, chodzę boso po rosie, a za chwilę pójdę na spacer do lasu ………

    • Jacek
      Posted at 10:09h, 29 września Odpowiedz

      Też mieliśmy taki okres… Nogami w biurze, na spotkaniach z klientami, a głowa daleko, na wsi… Więc Rozumiemy 🙂

Post A Comment