Superblog o ucieczce na wieś
1227
post-template-default,single,single-post,postid-1227,single-format-standard,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.2.5,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.6.6,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015
Rób rzeczy małe w wielki sposób

Rób rzeczy małe w wielki sposób

Coraz pełniej odkrywam sztukę przyjemności czerpanych z drobnych wydarzeń i jeszcze drobniejszych sukcesów. Wiesz, że jeszcze całkiem niedawno wydawało mi się, że sukces to znaczy zrobić coś ekstremalnie wielkiego, zauważalnego? Że trzeba wspiąć się na wyżyny własnych możliwości, dokonać czegoś wyjątkowego. A dziś…? Dziś poleruję kolejną deskę do krojenia chleba i jestem dumny. Z niej i z siebie.

Rób rzeczy małe w wielki sposób… Nie liczyłem w ilu milionach sprzedał się „Kalendarz Szalonego Małolata”, który tworzyłem przez 11 lat. Wiem, że był sukcesem wydawniczym na rynku, że mocno zmienił moje życie (o tym kiedyś napiszę, muszę zebrać się na odwagę) i – co jeszcze ważniejsze – wpłynął na życie wielu młodych ludzi. Tak, obiektywnie rzecz biorąc: byłem wtedy człowiekiem sukcesu.

Byłem nim jeszcze kilka razy jako dziennikarz, autor reportaży, szef, menedżer w kilku małych i ogromnych firmach, copywriter, doradca polityków. I wszędzie tam, gdzie byłem, mógłbym wskazać jedną-dwie przełomowe chwile, w których czułem się jak człowiek spełniony. Zadowolony z siebie, dumny z osiągnięć.

Ale po co to wszystko? 

No i co z tego? – zadałem sobie to pytanie podczas porannej włóczęgi. Jakie to ma znaczenie? Brodzę w zmrożonym śniegu, las pachnie zimową wilgocią, w smartfonie nie ma zasięgu, Anuszka śpi, bo wróciliśmy późno z Warszawy, Rudi pogonił za sarnami, a ja – jestem szczęśliwy. Tak samo jak wtedy, kiedy osiągałem szczyty własnych, marnych, możliwości. Tak samo! 

Patrzę na odczyszczoną ze smarów i brudu starą telekomunikacyjną szpulę, która od wiosny do jesieni służy nam jako stolik do kawy. Niczym wielkim nie było przywrócenie jej do nowego życia, to żaden wyczyn, ale przecież pamiętam: stałem nad nią z wymalowanym na gębie szerokim uśmiechem jakbym był Szpulkowym Stwórcą! Wielki! Wspaniały! Rekonstruktor Szpulek! 

Takich obrazów mam przed oczami więcej. Każdy je ma. Możesz być dumny jak paw, przypinać sobie medal za dzielność, gdy skończyłeś malować płot, zrobiłaś sernik-marzenie, nauczyłaś dziecko robić siku do nocnika, namalowałaś obraz. To Twoje, wspaniałe dzieło! 

Drobne radości 

W wielkim wyścigu szczurów przestaliśmy radować się małymi osiągnięciami. 

Sukces to wyłącznie coś spektakularnego, docenianego przez tłumy, wartościowego w sensie globalnym, nie osobistym. Moim sukcesem jest wycięcie po raz pierwszy w życiu kilku wspaniałych desek do chleba, sera i wędlin. Nikt ich poza Bocianką nie widział, ale – to jest sukces. 

Sukcesem jednej mojej córki może być jej świetny tekst o Bergmanie albo konsekwencja w dokarmianiu bezdomnych kotów, sukcesem drugiej – sposób wychowywania syna i sztuki, które pisze. Ania powinna przypiąć sobie order dobroczynności za opieką nad Mamą i drugi za wspaniałe diety, sąsiad Sławek – za zbudowaną stodołę i całokształt, a Pani Danusia – za wczorajszy twaróg. 

Czy mamy czas i ochotę, by widzieć w tak prostych, elementarnych działaniach powód do dumy? By cieszyć się nimi? Umiemy w ogóle cieszyć się ze zdarzeń, które nie mają epokowego znaczenia? 

Coraz mocniej, starzejąc się, doceniam celebrowanie drobnych przyjemności. I mam coraz większy szacunek do chwil, w których szczęście nie ma waloru globalnego, lecz indywidualny, maleńki. Owszem, zazdroszczę pomysłu Patrycji Krzymińskiej, która zainicjowała zbiórkę pieniędzy pod hasłem „Ostatnia puszka Pawła Adamowicza”. Pamiętacie? Wielki, wspaniały sukces o europejskim, ponadczasowym wymiarze. Byłbym dumny, gdybym wpadł na taki pomysł i osiągnął efekt w takiej skali. 

Ale czy powinienem być mniej dumny, jeśli dziś po prostu byłem dobrym człowiekiem? Jeśli pomogłem komuś w prostych czynnościach, jeśli zrobiłem coś na miarę naszego małego domu? Czy to jest mniej ważne? 

Jacek

4 komentarze
  • Kate
    Posted at 12:50h, 21 lutego Odpowiedz

    Szacun, świetne i mądre teksty, wyciskacze łez i gromkiego śmiechu! Dużo pozytywnej energii!!! ??
    U mnie tez czas na zmiany i wiele obaw, a wasz blog to strzał w 10tkę! ?

    • Jacek
      Posted at 12:53h, 21 lutego Odpowiedz

      Dzięki za dobre słowo! I trzymamy kciuki za zmiany!

  • Daga
    Posted at 20:07h, 29 maja Odpowiedz

    Wspaniałe wpisy. Z przyjemnością czytam. Dziękuję.

    • Jacek
      Posted at 20:13h, 29 maja Odpowiedz

      Z przyjemnością dziękujemy 🙂

Post A Comment