Superblog o ucieczce na wieś
1012
post-template-default,single,single-post,postid-1012,single-format-standard,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.3.3,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.8.0,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015
sceny z życia mrozu

Sceny z życia mrozu

Poranny spacer przy minus 17: pięknie jest! Zero kataru, świeżo, radośnie, pełno dobrej energii dookoła.

Mrozu prawie nie czuć, powietrze jest suche, bezwietrznie. I ta wszechogarniająca cisza, w której schował się las, ptaki i dziki (kpią z myśliwych – nocowali na ambonie), i to skrzypienie śniegu pod podeszwami gumiaków. Pięknie, pięknie jest!

Przepraszam za tę egzaltację, w mieście pewnie nigdy bym takich słów nie napisał, ale tutaj… uchodzi wszystko. Tak się właśnie czuję, w lekkim uniesieniu, z powodu śniegu, przebłysków słońca, dobrej aury. Trochę jak Kubuś Puchatek w swoje mruczance o śniegu…

Ta zima nie jest ciężka, przed rokiem wychodziliśmy na poranne spacery przy -26. Nocą temperatura spadała do ponad -30, było syberyjsko, siarczyście. Czy rekordowo? Nie. Dokładnie 79 lat temu, 11 stycznia 1940 roku w nieodległych Siedlcach zanotowano minus 41… Sprawdźcie sami: tu jest trochę o rekordach zimna i ciepła w Polsce.

Czyli rezerwy są 🙂 Może być jeszcze zimniej. Przez dwie godziny włóczyliśmy się po lesie napotykając masę zwierzęcych tropów, brodząc w śniegu – spadło jakieś 25 centymetrów – i nie poznając miejsc, które przedtem, jesienią, nawet wiosną, wydawały nam się kompletnie banalne, nijakie. Teraz, w śnieżnych czapach wyglądały niezwykle. sceny z życia mrozu-2

sceny z życia mrozu-3

Dlaczego śnieg skrzypi?

Jedyny dźwięk, jaki towarzyszy wędrówkom po lesie to skrzypienie śniegu. Co to właściwie jest, dlaczego on tak skrzypi? Ano skrzypi wyłącznie wtedy, gdy jest mróz – pod naciskiem butów łamiemy i rozdzielamy drobne kryształki. Gdy nie są zmrożone bardzo niskimi temperaturami, uginają się i kleją do siebie pod naszym ciężarem. I tego nie słychać, w wyższej temperaturze wykazują większą elastyczność.

Podobno są ludzie obdarzeni takim słuchem, że na podstawie skrzypienia śniegu potrafią określić jak silny jest mróz. Wierzycie? W sumie: dlaczego nie? Dźwięk skrzypienia śniegu ma dwa poziomy szczytowe w zakresie niskich i wysokich częstotliwości: od 250 do 400 Hz oraz od 1000 do 1600 Hz. Gdy temperatura powietrza wynosi około 5-6 stopni w skrzypieniu śniegu dominują niższe tony, gdy mróz staje się większy – kryształki lodu i śniegu twardnieją, a dźwięki kruszenia są znacznie wyższe.

Ze śniegu i mrozu bardziej niż my cieszy się tylko pies. Rudi ma używanie, każdy spacer to powód do gonitw za sarnami (czasami w istocie pojawiają się na łące, częściej jednak w psiej wyobraźni – ale to nic nie szkodzi, mówi Rudi do siebie, i tak chciałem się przelecieć) albo też wyśmienita okazja do poszukiwania skarbów: gdzieś tu coś kiedyś zakopałem! sceny z życia mrozu-4

Śnieg i mróz to jednak nie jest klimat dla kota. Kot imieniem Kot zwykle wychodzi z nami na każdy spacer, długi czy krótki – kot zawsze idzie z nami. I z psem-bratem. W czasie mrozów wychodzi również, ale ma moc, by dojść do skraju ogrodzenia i tam zwykle zatrzymuje się: w bezpiecznej odległości między nami i ciepłym gankiem. Ale nie wraca: czeka! Przestępuje z nogi na nogę i czeka. Pies-brat przybiega, meldując koniec spaceru, pan Kot wskakuje na najbliższe drzewo, potem na płot i po takiej rozgrzewce śmiga w stronę domu. Nie lubi zimy. I przez to nielubienie grubieje/gnuśnieje.

Ile waży śnieżynka?

Ta myśl mi dokuczała tak mocno, że postanowiłem sprawdzić: ile może ważyć jedna śnieżynka? Oczywiście – zważono już pojedynczą śnieżynkę: waży około jednej tysięcznej grama, czyli jak łatwo obliczyć na jeden kilogram śniegu wchodzi milion śnieżynek. Wiedzieliście?

Ta jedna tysięczna grama, gdy zaczyna kleić się z milionami innych śnieżynek, może być jak tsunami. Przed rokiem takie „śnieżynki” połamały grube konary sosen: oblepiły je tonami śniegu, najpierw dogięły niemal do ziemi, a gdy przyszedł lekki wiatr – wspólnie dokonały dzieła spustoszenia. W tym roku, pomni tamtych doświadczeń, chodziliśmy z Anią po naszym zagajniku i długimi bambusowymi tyczkami strącaliśmy nadmiar śniegu z gałęzi. Sosny odetchnęły. sceny z życia mrozu-5

Drzewa strzelają na mrozie

Przy minus 20-30 stopni – słychać to zwłaszcza nocą – drzewa na mrozie zaczynają strzelać. Dosłownie: w gęstym lesie czasem przypomina to kanonadę. Pierwszy raz przestraszyliśmy się jej przed dwoma laty, paląc ognisko późnym wieczorem, w ciszy. Las w pobliżu wydawał się senny, spokojny. I nagle – łup! Łup! Łup! Potem cisza i znów – łup!

Strzały i broni palnej? Wielkolud łamie konary? Nie. Drzewa pękają na mrozie. Po słonecznym dniu, gdy słońce nagrzeje pień, jego objętość się zwiększa. Po zachodzie, kiedy mróz tężeje zewnętrzne warstwy pnia szybko się kurczą – te znajdujące się wewnątrz ciągle są rozszerzone. Naprężenia powodowane mrozem sprawiają, że drzewo pęka z wielkim trzaskiem. Tym większym, im mocniej i głębiej było rozgrzane za dnia.

Po tych pęknięciach pozostają ślady, blizny na pniach drzew. Leśnicy nazywają je listwą mrozową – to deformacje pni: taka wieloletnia listwa mrozowa latami zmienia swój kształt i zaczyna przypominać silnie nabrzmiałą narośl.

Po spacerze na porannym mrozie jeszcze lepiej smakuje kawa… Ale to już temat na zupełnie inną historię: jak celebrować życie z poranną kawą? I ile to może trwać… Ile takie celebrowanie trwa u Ciebie?

Jacek

No Comments

Post A Comment