22 lut Kiedy powiesz sobie dość?
Zanim przenieśliśmy się na wieś, byłam własnością rzeczy, które sama kupowałam. Moim właścicielem były buty i ciuchy. Właścicielem wiecznie głodnym kolejnych par i kolejnych sztuk.
Jakiś mały, siedzący w mojej głowie podjebaszczik, stale podpuszczał: – No, dalej, fajne to jest, kupuj, laska! Wprawdzie coś podobnego już chyba masz, ale to jest przecież jakby nieco inne. Nieee, to jest zupełnie INNE! A te spodnie tak lubię, no chodzę w nich prawie codziennie, więc kupię drugą taką samą parę… bo przecież jak się zniszczą – to bez nich nie przeżyję …
Robiłam zakupy bez zastanowienia. Bo tak. Bo mi się podoba. Albo dlatego, że fajne. I przecież wiadomo, że nie wszystko nosiłam. Albo założyłam raz i powróciło na wieszak. Na wieszaku prezentowało się super! A w najlepszym przypadku – gdy trochę na wieszaku odpoczęło – szło do koleżanek i rodziny.
Widzę dzisiaj wiele tych moich zachcianek na długich drążkach garderoby. Co najmniej od roku, dwóch-trzech lat, większość z nich wisi nieużywana. I szczerze mówiąc, uważam, że gdyby wcale ich nie było, nie odczuwałabym straty.
Endorfiny
Chyba też nigdy nie miałam poczucia winy, że ciuch, przedmiot, który leży w kącie i zbiera kurz, nigdy nie powinien do mnie trafić, ponieważ kupiłam go bezmyślnie. Przeciwnie. Fajnie było, że one są. Cieszyły oko. Ten konsumpcyjny mechanizm, podsycany przez reklamę i widok fajnie ubranych ludzi na ulicy, miał (ciągle ma) swój niepowtarzalny urok. Miło jest przecież robić sobie małe przyjemności. Jakże miło jest wejść między regały i szukać! Polować!
Z pewnością nie ma prostego przełożenia pomiędzy poczuciem szczęścia i stanem posiadania. Szybko przyzwyczajamy się do tego, co dobre lub wartościowe i traktujemy to jako oczywistość.
Nowy ciuch, gadżet, mebel, samochód – standard, lubimy to. A ponieważ uznajemy ten stan za trwały… nie przestajemy polować. A skoro radość z udanego shoppingu jest tak krótkotrwała, jak jest, ruszamy na kolejne polowanie. I tak w kółko. Chwila z endorfinami – i znów do sklepów!
Tu zaszła zmiana
Rzeczy, które posiadałam, nie przestawały być moją własnością. Ale mam wrażenie, że z biegiem czasu ich rola w naszym układzie mocno się zmieniła. Wręcz – zamieniliśmy się rolami! To one mnie miały. Jeszcze kup to. I to! I może jeszcze to! W psychologii jest na to dobry termin: adaptacja hedonistyczna.
Koniec tego cyklu nastąpił, gdy zdałam sobie sprawę, że nowe wrażenia i doświadczenia mają dla mnie dużo większą wartość niż kupowanie nowych rzeczy. Stało się tak zaraz potem, gdy przenieśliśmy się na wieś.
Po pierwsze, straciły moc przyciągania sklepy, do których wcześniej chodziłam. Nie reagowałam na wystawy i zapowiedzi nowych trendów. Po drugie – zaczęłam patrzeć na zakupy (zwłaszcza ubrań, wyposażenia wnętrz) pod kątem użyteczności. Czy to mi się przyda? Czy muszę to mieć? I wreszcie po trzecie – zaczęłam częściej odwiedzać inne sklepy i branże. Budowlane, ogrodnicze, rolnicze, meblowe i metalowe.
To nie minimalizm, to pragmatyzm
Jacek pisał o tym w oddzielnym poście, zastanawiając się, czy łatwo jest przestawić się na życiowy minimalizm. Myślę, że to skomplikowane, choć pewnie jako kobieta inaczej postawiłabym pytanie. Czy dążymy do minimalizmu, czy może szukamy rozwiązań praktycznych? Czy kupując dzisiaj ciuchy patrzę bardziej na oryginalność, styl lub kolor – czy może zwracam uwagę jak to się będzie nosiło i gdzie ja w tym w ogóle pójdę?
Pomijam fakt, że świat mody – choć tak naprawdę nigdy nie był dla mnie ważny, ponieważ liczyło się tylko to „coś” w moim stylu – zszedł teraz na baaardzo odległy plan. Podczas naszych warszawskich pobytów nadal omiatam wzrokiem wystawy i widzę, co noszą dziewczyny. Ale w przeciwieństwie do lat wcześniejszych: JUŻ NIE POLUJĘ!
Mam priorytety ustawione w zupełnie innych przestrzeniach. Liczy się to, że kiedy budzę się rano, to dookoła mnie jest cudnie. Światłocienie, które malują nasze kostropate, z kostropatym zamysłem otynkowane ściany. W słoneczne dni zupełnie inaczej wyglądają o świcie i o zachodzie. Mogę na nie patrzeć godzinami…
Liczy się śnieżnobiały piec kaflowy – przecież to rzeźba sama w sobie! Liczy się padający od wczorajszego wieczora śnieg – ostatnie tchnienie zimy? – i to, że oddycham tu pełną piersią.
Przede wszystkim jednak liczą się codzienne radości, miłość, przyjaźń, spokój. Fajne obiady, spacery, pies i kot, poranna kawa na werandzie i wieczorny film. To one dostarczają nam odpowiedniej dawki endorfin.
Kiedy powiesz sobie dość
Fajne jest to, że nie muszę na nic polować. Choć z drugiej strony – szukam przecież nowych roślin, sadzonek, nasion… Ale to nie fakt ich posiadania staje się źródłem szczęścia! Szczęście nadejdzie później, kiedy wszystko wokół nas rozkwitnie, rozpachnie się i stanie się kolorowe, a zieleń odzyska należny jej blask. Bajka!
Te nowe doświadczenia i oczekiwania stanowią dużo większą wartość niż tona najpiękniejszych butów! Oczywiście nadal lubię fajne buty, ale dużo większą wagę przywiązuję do tego, co dzieje się za oknem. Albo do tego, co dzieje się w nas, jak się zmieniamy – dzięki naturze na wyciągnięcie ręki, przyrodzie, zwierzakom.
Kiedy powiesz sobie DOŚĆ! i zaczniesz szukać uzasadnień, które pozwolą zmienić Twoje życie, zrób prosty rachunek. Nazwij go hasłem – PO CO MI TO? I wypunktuj.
Przedmioty i doświadczenia
Może przydadzą Ci się najprostsze spostrzeżenia…
- przedmioty (produkty, marki, ubrania, gadżety) szybko się nudzą
- szybko się do nich przyzwyczajasz i przestajesz je zauważać; jak dziesiątki ciuchów w szafie, które każdego dnia omijasz wzrokiem, już nawet nie pytając – po co ja to wszystko kupiłam?
- rzeczy łatwo dają się porównywać, wrażenia i emocje – już nie
- przedmioty się starzeją i tracą na atrakcyjności, wspomnienia nie, a czasem wręcz przeciwnie – po latach potrafią nabywać niebywałego blasku
- rzeczy powszednieją, a świat wokół Ciebie stale się zmienia
- doświadczenia i emocje łączą się z przygodami, wyzwaniem, zmianami – wrażenia związane z przedmiotami zwykle są krótkotrwałe
- możesz rozpoznawać symbole i nazwy tysiąca najlepszych marek, ale nigdy nie ogarniesz całej natury i to dopiero jest fascynujące
A na koniec… dla odmiany podrzucam stary, dobry kawałek. Jest piątek, Agnieszka Chylińska doda Ci mocy na cały weekend 🙂
Ania
POLECAMY RÓWNIEŻ: Jak ułożyć plan na życie?
No Comments