Poranne mgły z lekką nutą melancholii

Każdy dzień zaczyna się inną scenerią. I niemal każdy zaczyna się we mgle. Mgła najpierw wije się nisko ponad polami, później zastyga wśród drzew, by w końcu wpaść prosto w taflę naszych okien. Słońce rozbija ją dopiero w okolicach południa.

Niedziela przeciekła nam między palcami: było zbyt ciepło i zbyt pięknie, by pracować. I nazbyt świątecznie, by włączyć telewizję lub radio. Siedzieliśmy więc, wgapialiśmy się w siebie, w zwierzynę i pejzaż – przerywając to nicnierobienie kawą, herbatą, ciastkiem, drzemką i popołudniowym zrywaniem mięty. Miętokosy to nasz jedyny wczorajszy przejaw aktywności.

Poranki są teraz takie – dzięki tej niebiańskiej temperaturze – że można je smakować godzinami już od samego świtu. Wilgotne, ciepłe, pachnące, kolorowe. I poranna mgła też zupełnie jest inna od wieczornej – jasna, świetlista bardziej, w innych kolorach. Mgły wieczorne mają zimny odcień, chce się przed nimi uciekać. Mgły poranne zapraszają do siebie.

Anię wciągnęły. Zrywa się równo o świcie, bierze psa i aparat i wraca nabuzowana poranną energią. I najważniejsze: nie musi daleko odchodzić, wystarczy wyjść z werandy do ogrodu, zniknąć na chwilę za bramą i…

I już:

Poranne mgły

Poranne mgły_1

POLECAMY RÓWNIEŻ: Post nadzwyczaj optymistyczny i kwiecisty

Jacek (ale głównie Ania)

Podziel się:
Komentarz
  • Bosko!!! ale i tak bym nie wstał…

    21 października 2019
  • A ja bym wstała. Uwielbiam te poranki kiedy wszyscy śpią a ja mogę delektować się tą ciszą. Sam na sam z przyrodą…..

    21 października 2019
  • Piękne zdjęcia. Bardzo państwu zazdroszczę i mam nadzieję, że już niedługo też zamieszkam na wymarzonej wsi 🙂

    7 stycznia 2021

Zostaw komentarz