
13 mar Siała Baba – zapraszamy do akcji!
Bierzemy się do roboty. Razem z pszczołami, trzmielami, bzygami i motylami. W końcu to już prawie wiosna, a wiosna zobowiązuje!
Aj, jak to wszystko pięknie idzie ku słońcu! Od krokusów i pierwiosnków po napięte do bólu pąki bzów i krzyczące zielenią pierwsze centymetry ostróżek! Ruszyło! Wiosna aż miło – i piszę to na przekór resztkom śniegu, które od przedwczorajszej nocy leżą w cieniu pod sosnami. I na przekór wiatrom, które znów chciały nam połamać las!
Siała Baba
Sytuacja jest w ten sposób. Ania pojechała na pazury – tym razem w terminie 🙂 – a ja mam dziś kilka prawdziwie męskich zadań:
- przymocować zerwaną przez huragan budkę lęgową dla sikorek
- podłączyć do prostownika akumulator w Navarze, bo inaczej nigdzie stąd nie wyjadę
- kupić metalowe sito (takie używane na budowach) do przesiewania kompostu
- dosypać żyznej ziemi pomiędzy posadzonymi niedawno morelami
- rozsypać popiół drzewny na trawniku
- podsypać dolomitem lilaki i trawnik pod lasem
- pójść do lasu i wyciąć jak najdłuższe i jak najprostsze gałęzie leszczyny
- zmoczyć wodą sadzonki krzewów i drzewek – pod operację „sadzimy w weekend”
- upiec rybę (Aniu: upiec – czy usmażyć? A to nie jest to samo???)
- napisać na blogu tekst o zapylaniu.
Zacząłem od tekstu 🙂 Kobieta pazurzy, pomyślałem – skrobnę coś i ja.
Skrobnę O CZYMŚ WAŻNYM.
Dostaliśmy na Facebooku zaproszenie od Anny Marii Jurewicz do wzięcia udziału w akcji Siała Baba, której celem jest pomoc zagrożonym pszczołom, trzmielom i motylom, a ogólnie – wszystkim zapylaczom. Podpisujemy się pod tym wydarzeniem czterema kończynami, dokładając cztery łapy psa i dwie kota (koty zawsze trzymają dwie łapy w odwodzie, żeby drapnąć).
My się jednak nie tylko podpisujemy, my działamy! W zasadzie wszystko, co sadzimy i siejemy w ostatnich dwóch latach, to rośliny miododajne albo sprzyjające zapylaczom.
Dołączajcie więc do Anny Marii, dołączajcie do nas! Można pomóc w naprawdę prosty sposób. Każdy może, miastowe też!
Siała Baba – dajemy przykład!
Posadziliśmy trzy budleje, w których kochają się motyle. Rośnie glicynia i da nam w przyszłości miliard kwiatów (ale tu myślimy bardzo egoistycznie: to po prostu piękna roślina…). Jesteśmy wielkimi fanami jeżówek, kosmosów, rozchodników (ja) i facelii (Ania). W naszym ogrodzie pełno jest bzów, pierwiosnków, szałwii, kocimiętki, lawendy, lebiodki, orlików, ostróżek, malw i łubinów. Jest piękna wiosną świdośliwa, są dzikie róże, derenie, jabłonki . Drzew i krzewów nie liczę – do kompletu brakuje nam jeszcze lipy, ale mamy już dla niej piękne miejsce!
Facelią z kolei obsiejemy wkrótce wszystko, co się da, każdą wolną i czekającą na zagospodarowanie przestrzeń. To imponująca roślina, świetnie wygląda na dużych obszarach, uwielbiają ją pszczoły. Jedliście już miód faceliowy? Pychota! Nam facelia posłuży jako zielony nawóz: trzeba czymś nakarmić nieużytki. W minionym roku posialiśmy na prawie 2,5 hektarach ziemi łubin… Teraz kolej na facelię 🙂
Wczesną wiosną jako pierwsze pchają się do ciemierników i krokusów trzmiele. Widzieliście kiedyś tyłek trzmiela w krokusie? Przedni (a w zasadzie – tylny) widok!
Cała idea w tym, żeby sadzić i siać rośliny w taki sposób, by maksymalizować długość okresu kwitnienia. Od wczesnej wiosny do późnej jesieni!
Dlaczego to jest takie ważne?
Dbamy o zapylacze. Jedną z przyczyn spadku liczby owadów zapylających jest zmniejszenie się obszaru siedlisk i ograniczenie pożywienia. Szkodzą im rolnicze monokultury i pestycydy, których używa się w walce z chwastami. Wycinka mieszanych lasów i zastępowanie ich jednorodnymi uprawami oznacza likwidację tysięcy dziupli – mieszkań dla dzikich pszczół samotnic. Do tego dochodzi zanieczyszczenie powietrza, postęp cywilizacji, poszerzanie ludzkich osiedli…
Wiele osób wcale nie związanych z wsią, jak choćby Kamil Baj, założyciel Pszczelarium, którego mieliśmy przyjemność poznać przed dwoma laty, zaczęło więc akcję ratunkową dla pszczół. Rozstawiają ule na dachach wieżowców polskich miast, produkują miód, organizują warsztaty i akcje uświadamiające.
Alarmują też sami pszczelarze i powoli zaczynają do nich dołączać rolnicy, widząc jak mocno zmniejsza się populacja pszczół, jak coraz trudniej jest zapylić setki tysięcy roślin. Jak napisał Albert Einstein:
Kiedy pszczoła zniknie z powierzchni ziemi, człowiekowi pozostaną już najwyżej cztery lata życia. Nie będzie pszczół, to nie będzie zapylania. A kiedy nie będzie zapylania, nie będzie roślin. Jeśli nie będzie roślin, to nie będzie też zwierząt…
Apel Anny Marii
Zapraszając do udziału w akcji Siała Baba jej inspiratorka napisała:
„Babo (i Niebabo też) posadź sobie rośliny miododajne! Niewielkim wysiłkiem możesz włączyć się w pomoc zagrożonym pszczołom, trzmielom, motylom w tym furczakom gołąbkom (polski koliber). Owady są bardzo pożyteczne, a kwiaty w naszym otoczeniu cieszą pięknem i zapachem, poprawiają nastrój, niektóre są jadalne lub odstraszają owady gryzące.
Jeśli masz choć kawałek ogródka zasiej kwietną łąkę, posadź lawendę, dalie, jeżówki, facelię błękitną, pysznogłówkę, ogórecznik lekarski, grykę, chabry, malwy, szałwie i inne. Są też gotowe mieszanki. Zasadź krzew lub drzewko miododajne. Mieszkasz w bloku? Posadź coś w skrzynkach! Zmieńmy nudne zielone trawniki na piękne, kolorowe kobierce. Niech będzie pięknie!”
I to jest wyzwanie! Siała Baba! Dołożylibyśmy do niego apel o budowanie lub wieszanie (kupne kosztują grosze) specjalnych hoteli dla owadów, w których mogą one przezimować i złożyć jaja. Siejmy rośliny miododajne każdego rodzaju, choćby na własnym balkonie. Ruszmy się – razem z wiosną!
Wykaz miododajnych roślin możecie znaleźć na stronach Związku Szkółkarzy Polskich.
Pszczoły, bąki, bzygi, trzmiele
Przyznaję: czuliśmy przed nimi taki niepoprawny miejski respekt przemieszany ze strachem. (A dokładniej: Ania jakoś się nie bała, ale ja owszem…) Pamiętam jedną z moich rozmów z naszymi lokalnymi przyjaciółmi – Sławkiem i Krzysztofem. Staliśmy przy wielkim pniaku, spod którego co chwila startowały do lotu szerszenie. Obserwowały nas, krążyły wokół. Sławek powiedział, cytuję: – Odejdźmy, przeszkadzamy im!
W punkt! Byliśmy przecież intruzami, to był ich pień, a my staliśmy się dla nich zagrożeniem. Nie celem, zagrożeniem.
Z tej rozmowy wspominam jeszcze jedną dobrą radę: nie machaj rękami, nie reaguj… Krzysiek (przy okazji – młody pszczelarz), sadza pszczołę na rękę, pozwala jej spacerować, podsuwa palec i zachęca, żeby nań weszła. Bez lęku. I mówi: ona głupia nie jest, po co ma marnować żądło, jeśli nie widzi zagrożenia…
Te miastowe ludzie ciągle się czegoś uczą… I lubią miód, a bez pszczół nie ma miodu.
Można by powiedzieć, że prowadzimy z zapylaczami handel wymienny. My im siejemy i sadzimy rośliny, podsuwamy pod nos kwiatki, a one odwzajemniają się dobrą robotą przy zapylaniu i oddają nam część miodu. Jest deal? Jest!
Jacek
beata
Posted at 14:17h, 14 marcaCudne macie te lilaki i cudne kwiaty. Widać już dlaczego Ania znika w ogrodzie na tyyyyle godzin?
Idea jest słuszna i wiem, że ten alarm o zapylacze to nie przesada, bo mam przyjaciół pszczelarzy a oni na przestrzeni lat obserwują w populacji pszczół dramatyczne zmiany.
…a jak słyszę buczenie trzmiela- zwłaszcza wiosną- to cieszę się jak dziecko i jakoś mi tak wesoło na ? się robi, jakbym przyjaciela spotkała…