02 sty Tacy sami
Mieszkamy obok siebie. Tu, na Podlasiu, czasami okno w okno, przy tej samej ulicy, podwórko w podwórko. Kiedy jedni świętują wigilię Bożego Narodzenia, drudzy dopiero czekają na swoje święta – Rożdiestwo Christowo. Jedni kończą świętowanie – drudzy zaczynają.
Katolicy i prawosławni. Nie rozróżniam ich, żyjemy z sąsiadami we wspaniałej symbiozie, na luzie, żartując na równi z popa, jak i księdza. Pierwszy raz zapytano mnie o wiarę przed trzema laty. Murarz, który zajrzał do nas w poszukiwaniu roboty, zapytał – A ty jakiej wiary? Twoi ci pomogą?
Otworzyłem oczy w zdumieniu. On, ortodoksyjny katolik, dzielił ludzi na swoich i nie-swoich. Katolików i prawosławnych. I nie widział powodów, by te dwie grupy mieszały się, współpracowały, pomagały. Swoi pomagają swoim, obcym nie – usłyszałem i podziękowałem za pomoc przy budowie.
Drugie zdziwienie nastąpiło niedługo później. Nastał lipiec, jeździłem od hurtowni do hurtowni, szukałem materiałów na budowę. Siemiatycze to miasto hurtowników, pewnie połowa powiatu zatrudniona jest na budowach Brukseli i okolic, a to zobowiązuje. Podjeżdżam do pierwszej – jest zwykły dzień roboczy – zamknięta. Bez żadnej informacji o przyczynach. Druga – zamknięta. Trzecia i kolejne – także zamknięte.
Stoję bezradny przed szybą, zaglądam do środka, pukam, podchodzi do mnie mężczyzna i tłumaczy: dziś prawosławne święto, nie otworzą. Sprawdzam kalendarz: imieniny Piotra i Pawła, święto chwalebnych apostołów. Pod tym wyzwaniem działa cerkiew w Siemiatyczach; cerkiew jest czynna – sklepy nie.
Świąt prawosławnych naliczyłbym więcej, ale nie jest to wpis o świętowaniu lecz koegzystencji. Między bajki chciałem włożyć opowieści o głosowaniu w wyborach – swoi głosują na swoich – ale im bardziej wnikam w tę społeczność, tym częściej słyszę ile w tym prawdy. Wigilia Bożego Narodzenia u katolików w jednym gospodarstwie nie musi wcale oznaczać, że u prawosławnych sąsiadów nikt nie włączy krajzegi, by naciąć trochę desek. I odwrotnie, bo przecież na tym polega symetryzm 🙂
Zastanawiam się, czy mimowolnie nie podkręcamy takich podziałów, nie izolujemy się od siebie. Jechałem samochodem przez Polskę w pierwszy dzień Świąt, w ogólnopolskich rozgłośniach Polskiego Radia słuchałem wiadomości i muzyki.
Na wyłączność i jakby na złość innowiercom, przez cały czas: dźwięk kolęd i liturgiczna tematyka. Niemal żadnych innych wątków, jakby Boże Narodzenie miało stać się propagandowym młotem, którym publiczne radio wbija do głowy, że jedna jest wiara i nie będziesz miał innego Boga nade mną. Łup, łup, łup, kolęda za kolędą, news za newsem, głos za głosem o Bożym Narodzeniu – w ten sposób 98 procent katolików za pośrednictwem Polskiego Radia terroryzowało resztę kraju. Takich jak ja, wątpiących, takich jak nasi serdeczni przyjaciele – sąsiedzi, którzy wyznają prawosławie, takich jak Tatarzy, których potomkowie dość licznie mieszkają w okolicy. Łup, łup, łup, hej kolęda!
W drugim dniu katolickich świąt w sąsiednim lesie warczały piły, w Nowy Rok – warczały ponownie. Katolik powie: prawosławni, po złośliwości.
Siódmego stycznia Grabarka znów zaludni się wiernymi. Ale w telewizyjnych Wiadomościach – stawiam dolary przeciw śliwkom! – o prawosławnym święcie Christowo Rożdiestwa pojawi się parosekundowa migawka, a radio publiczne będzie dudniło zagraniczną sieczką. Symetryzm, psia jego mać.
Jacek
No Comments