Herbatka dla dwojga? Nie, dziękuję
3576
post-template-default,single,single-post,postid-3576,single-format-standard,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.3.3,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.8.1,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015
Herbatka dla dwojga

Herbatka dla dwojga? Nie, dziękujemy

Przestaliśmy pić klasyczną, czarną herbatę, co przyjąłem z ogromnym zdziwieniem, ponieważ przez długie lata to właśnie mocny Earl Grey był oprócz kawy podstawowym napojem. Ale nie zanosi się, by zwyczaj popijania czarnej herbaty powrócił…

Na pewno to kwestia świadomego wyboru. Im więcej wiesz o produkcie, tym krytyczniej podchodzisz do jego walorów. Parzona w imbryku herbata jest niesamowita, a jeśli dodatkowo masz w pamięci rosyjski czaj, krzepki i aromatyczny, to przecież nie zamienisz go na żadną lurę. Popołudniowa herbatka w Londynie to święto, zielona – zaparzana na polanie u chłopa w Tadżykistanie – to źródło mocy na cały dzień. A jednak…

Herbata: od miłości do obojętności

Mam z herbatą wiele osobistych, przyjemnych wspomnień. Popijałem (głównie zieloną) herbatę w Kazachstanie, Uzbekistanie, u Tadżyków i Turkmenów, piłem ją w Moskwie i w Wierszynie na dalekiej Syberii. Chyba nie ma kraju w Europie, w którym nie spróbowałbym choć raz dobrej herbaty… Co więc się stało, że od czterech lat piję ją rzadziej niż okazjonalnie?

Zioła. To jest odpowiedź. I niewiara, że sprowadzamy do Polski herbatę naprawdę najwyższej jakości. Zioła są w naszym domu obecne zawsze, w dużych ilościach. Albo rwane samodzielnie na pobliskich łąkach i w ogródku, albo kupowane w Korycinach, w Ziołowym Zakątku. Podlasie jest pod tym względem miejscem wyjątkowym.

Na wyciągnięcie ręki: pokrzywa, czarny bez, tarnina, głóg, chaber, dziewanna, borówka, mniszek lekarski, babka, dziurawiec, dzika róża. Nie będę wymieniał więcej – jeśli czegoś nie ma na łące lub w ogrodzie, w nieodległych Korycinach znaleźć można na pewno.

Ta dostępność ma chyba decydujące znaczenie. Mieszamy zioła na wszystkie sposoby. Herbatka ziołowa zastąpiła tradycyjną, czarną lub zieloną herbatę. I choć tej ostatniej nie odmawiam zasług, a Ania pije ją znacznie częściej niż ja, wygrywają herbaty parzone z ziół. I doprawiane miętą, przynajmniej w moim przypadku. Ania wybiera poranny imbir z cytryną lub zieloną herbatę i czystek, ja wolę kompozycje o głębokich kolorach – hibiskus z głogiem (na nadciśnienie i serce!), z owocami dzikiej róży, aronią, suszoną tarniną i dużą ilością mięty.

Świetne są herbaty jednorodne, tylko z dzikiej róży lub wyłącznie z głogu. Albo jeżówka. I kwiat lipy. I liście leśnej maliny. Na naszej liście herbat to są priorytety. W kredensie stoi pudełko z czarną, klasyczną herbatą, schowane głęboko – dla gości. Nie zdarza nam się, by po nią sięgać, nie mamy żadnej ciekawości.

Inne lata, inne smaki

To zastanawiające, że można się tak radykalnie przestawić. Może z powodu złej jakości herbat? Nie wydaje się Wam, że sprzedawane w naszych sklepach herbaciane susze po prostu spsiały? Klasyczna herbatka z bergamotką już od dawna nie pachniała mi tak samo, jak przed laty. Czy to wyłącznie kwestia sentymentu do wspomnień z młodości? Nie sądzę.

Z Krzysztofem, moim przyjacielem z Piły, piliśmy kiedyś czarnego Earl Greya codziennie. Wspominam to jako ucztę. Klasyka męskich spotkań: przy dobrej, mocnej, gorącej herbacie. W latach dziewięćdziesiątych zalały nas herbaty w saszetkach, co wydawało się szczytem luksusu i praktyczności. Zalewasz, wyrzucasz, pijesz, luz.

Ale czy dziś – przy współczesnym stanie świadomości – gotowi jesteście sięgnąć po poczciwego Liptona w torebce? Opakowanie wygląda smakowicie, jak zawsze…

Smaczny jak polipropylen

Co jednak wiemy o takich saszetkach? Czytam relację portalu green-news.pl z kanadyjskich badań, które dowodzą, że 96 procent torebek, w które pakowana jest herbata ekspresowa, składa się nie tylko z papieru, ale też z miliardów cząsteczek polipropylenu. Polipropylen uszczelnia papierowe włókna, pomaga utrzymać kształt torebki, ale uwalnia się podczas procesu parzenia herbaty.

Jakie to ma skutki? Nie wiem, ale nie czuję przyjemności w połykaniu plastiku. Choć przez lata, pijąc także herbatę schowaną w „papierowych” torebkach, musiałem połknąć go wiele. Kto da mi gwarancję, że mikro- i nanocząsteczki odłożywszy się w moim organizmie, nie szkodzą? Kto odpowie mi na proste pytanie – dlaczego nas podtruwaliście?

Ograniczając produkty głęboko przetworzone (nie da się ich kompletnie wyeliminować…) odstawiliśmy przy okazji picie herbaty. Najpierw ekspresowej, w torebkach, która wydawała nam się zbiorem herbacianego śmiecia, a później herbaty w ogóle. I jakoś nam nie żal.

Jacek

POLECAMY RÓWNIEŻ: Herbata Tuarega

WARTO TEŻ PRZECZYTAĆ: Rośliny nas ocalą. I zniszczą koncerny farmaceutyczne

Foto: congerdesign z Pixabay

No Comments

Post A Comment