03 mar Jak ułożyć plan na życie? Spróbujesz?
Pamiętasz czasy, w których spotykaliśmy się bez pośrednictwa Internetu? Siadało się w jednym pokoju z grupą przyjaciół, nikt nie lampił się w wyświetlacz smartfonu. Nikt też nie chodził na smyczy powiadomień Facebooka i nikt nie mówił „OK, Google”. Piliśmy wódkę, była najbardziej dostępna. Gadaliśmy do rana.
Spodziewasz się, że napiszę teraz: – I komu to wszystko przeszkadzało?
Niieee… Sam jestem fanem nowych technologii, lekko chorym na FOMO (ale to już przemijające stadium), więc byłbym nieszczery, gdybym gloryfikował dawne czasy. Ich wspomnienie to tylko przyjemny błysk w pamięci, jedna z partycji na twardym dysku – trudna do wykasowania i przez to męcząca.
Tamten świat – oceniając z perspektywy – był jednak prostszy. Na pewno mniej stresujący. Nie atakował nas miliard informacji dziennie. O wydarzeniach ze świata, które działy się dziś, dowiadywaliśmy się wieczorem w telewizji lub nazajutrz z porannej prasy. O wielu wydarzeniach nie wiedzieliśmy, nie zaprzątały naszych głów. A jednocześnie żyliśmy w atmosferze bliskości, bezpośrednich kontaktów, rozmów twarzą w twarz. Żeby pogadać, trzeba się było spotkać, widzieć, dotknąć. Telefon nie wystarczał, a i nie wszyscy go mieliśmy.
Różne formy błogostanu
Nie jestem wielkim fanem okresowych mód na hygge, lagom, fika, mys, sisu i inne skandynawskie wynalazki. Lansują je kobiece gazety i wspierają niezliczone publikacje. Zwracam uwagę, że na północy Europy biorą się one z historycznej, autentycznej potrzeby, a wynikają pośrednio z geograficznej charakterystyki, warunków natury i odległości pomiędzy skupiskami ludzkimi. I to właśnie ona sprawia, że bliskość, rozmowa i dotyk są w najwyższej cenie. Są doceniane, szanowane, potrzebne. W norweskich rozgłośniach radiowych dużo się mówi: to głos wsparcia dla ludzi z osad porozrzucanych w zimowym pustkowiu.
Nie dziwi mnie, że w Polsce nie ma jednej, powszechnej nazwy na błogostan. Jesteśmy zapracowanym i zabieganym narodem. Neurastenicy goniący za Europą, za pracą, za kasą, za wszystkim. Istotą duńskiego hygge jest tworzenie przyjaznego i gościnnego otoczenia oraz nawiązywanie kontaktów z innymi. Na przykład szwedzkie lagom to umiarkowanie, fińskie sisu to sztuka zachowania stoicyzmu w trudnych warunkach. Z kolei norweskie koselig to przytulność bez ograniczeń, pochwała wspólnoty, przyjaźni i radości z małych rzeczy.
Tymczasem polskie hygge najczęściej ma twarz hejtera z Internetu, który nigdy nie pozwoli ci zapomnieć, że komuś trzeba przypieprzyć, dosmrodzić, zazdrościć. Polskie sisu to sztuka kombinowania, polskie koselig to pochwała egocentryzmu, wyścigu po wszystko i z wszystkimi.
Zastanawialiśmy się z Anuszką jak najprościej jest zacząć swój nowy plan na życie. I doszliśmy do wniosku, że w fazie startu jedyny sposób jest banalnie prosty: trzeba wyłączyć Sieć. Przynajmniej okresowo.
Próbowałaś, próbowałeś?
Nie musisz być Skandynawem, aby zacząć to praktykować. Wciśnij na dłużej klawisz zasilania w smartfonie, potwierdź polecenie wyłączenia i nastąpi…
Cisza.
Długa cisza.
Nasz ulubiony stan. Samotność we dwoje. Stan kontrolowany, to oczywiste, bo kiedyś trzeba wrócić do rzeczywistości, pracować, odpowiadać na maile. Ale im dłużej wyciągniesz tę chwilę, tym lepiej. Nam udało się dzisiaj wyciągnąć ją od siódmej rano aż do niemal południa…
Mamy z Anią dość angażującą zdalną pracę, wymagającą częstych kontaktów z marką i jej klientami. I najlepiej wspominamy chwile zapomnienia, kiedy zanurzeni w ogródku lub w stolarni zapominaliśmy o Bożym świecie. I wspominamy te, kiedy nie odpisywaliśmy na maile w czasie rzeczywistym, odkładając swoją zawodową aktywność na potem, na za chwilę.
No i… I nic się nie działo! Nic się nie zawaliło! Świat rozwijał się w swoim normalnym tempie bez naszej natychmiastowej odpowiedzi na zapytanie, wszystko mogło poczekać.
I czekało. To reszta świata dostosowywała się do naszego rytmu życia, a nie my do niej. Po pierwsze – po tylu latach życia i pracy wreszcie znaleźliśmy właściwe proporcje!!!
To się sprawdza
Tak, to się naprawdę sprawdza.
Gdy już raz doświadczysz tego stanu głębokiej błogości, kiedy uda Ci się zapomnieć o wszystkim co miało być tak cholernie ważne, zaczniesz szukać tych chwil jak najczęściej. Ponadto będziesz je mnożyć coraz bardziej świadomie. Dzielić życie na precyzyjne sekwencje – tu jest chwila na ciężką pracę, bez opieprzania, a tu jest chwila dla mnie. Teraz, k…a, ja! Pisaliśmy już o tym.
Po pewnym czasie nabierzesz wprawy w ustawianiu życia na nowo i twórczego dystansu do wielu spraw i wydarzeń. Z pewnością przekonasz się, że wiele rzeczy, które wydają się ważne, w istocie wcale takimi nie są. Na przykład przejmując się swoją rolą w firmie i swoją przyszłością w firmie, tak naprawdę budujesz jej przyszłość – nie własną. A angażując się na maksa w setki przedziwnych zawodowych aktywności w niczym siebie nie ubogacasz. Dlaczego? Ponieważ nie działasz dla siebie, nie rozwijasz własnej pozycji lecz strukturę, której jesteś częścią.
Plan na życie
Spróbuj zacząć dzień inaczej. (To trudne, wiem po sobie, więc zrób tak jak ja: zerknij po przebudzeniu do poczty, sprawdź czy nie wydarzyło się nic ekstremalnego, sprawdź Facebooka, Twittera, odpowiedz komu trzeba i – wyłącz smartfon. Łatwe.) A potem zbuduj swój nowy plan na życie:
- Poranna kawa bez rozmów o najnowszych wiadomościach.
- Snuj z najbliższymi plany na cały dzień, tydzień. I na dłużej.
- Celebracja śniadania. Nie masz czasu? Przecież masz! Wstań wcześniej. To dla zdrowia.
- Spróbuj tego – jedź do pracy inną drogą niż zawsze. Włącz RMF Classic lub płytę. Nie śpiesz się, wrzuć luz.
- Przerwa w pracy? Wyłącznie bez dotykania smartfonu. I bez rozmów o pracy. A jeśli możesz – wyjdź.
- Wyłączaj komputer – wydłużysz każdą przerwę o czas ponownego uruchamiania.
- Obiad. W domu. Nie biegnij do restauracji, nie szukaj tłumu, wycisz się. Nawet najgorszy przepis w Twoich rękach uda się znakomicie.
- Spacer. Pies dobrze by Ci zrobił… Komórkę zostaw w domu. Złe wiadomości zawsze zdążą Cię dopaść, z dobrymi ludzkość może poczekać na Twój powrót do domu.
- Dotknij natury. Spacer to nie jest rundka w galerii handlowej. Wyjedź do lasu, nie szukaj celu, szukaj natury.
- Herbata w domu: bezcenna. Z najlepszą przyjaciółką. Lub z przyjacielem. Bez telefonów i bez pokazywania zdjęć. Trzeba gadać albo milczeć – tylko to ma wartość.
- Włącz muzykę klasyczną. Zamknij oczy. Zaśnij.
- Czytaj książki. Sprawdź e-booki, mają moc wciągania i zapominania o świecie.
- Oglądaj filmy wspólnie z rodziną i znajomymi.
- Sprawiaj sobie małe przyjemności i stawiaj sobie małe cele, nie mające żadnego związku z pracą zawodową.
Podsumujmy
Mówiąc w skrócie: odcinając się od kanonów wcześniejszego życia nie zabijasz w sobie ani ciekawości świata. Nie zabijasz też żadnych relacji z nim. Po prostu ustanawiasz nowe reguły. Więcej czasu dla siebie. Więcej czasu na przytulanie się i rozmowy z bliskimi. Czas, by poczuć się częścią natury, spacerować po lesie, biwakować, medytować, uprawiać ogród. Czas na wygodę, relaks, przyjemność, otwartość na innych ludzi.
Mały test na koniec: ile czasu dziennie poświęcasz wyłącznie sobie i rodzinie, słodkiemu nicnierobieniu. Godzinę? Pół? Dwie? Pięć godzin?
Jacek
POLECAMY RÓWNIEŻ: Burza w głowie. Masz czasem takie dni?
Beata
Posted at 21:43h, 26 styczniaNie wiem co znaczą te modne słowa, to dobrze 🙂
Jacek
Posted at 21:47h, 26 styczniaBardzo dobrze 🙂
Monika
Posted at 13:15h, 27 styczniaJutro pojadę do pracy inną drogą…wstanę wcześniej. ?
Jacek
Posted at 13:50h, 27 styczniaI spróbuj na dokładkę zabłądzić! 🙂
Akasha
Posted at 22:33h, 28 styczniaMiło się Ciebie czyta. Jutro wyłączę sieciunię przynajmniej do południa. Czytałeś Kościarza Luke Rhinehart?
Jacek
Posted at 22:43h, 28 styczniaNieee 🙁 Nadrobić?
Akasha
Posted at 21:46h, 29 styczniaKoniecznie!
Akasha
Posted at 16:19h, 31 styczniaPoleciłam Wam tę książkę będac w połowie jej czytania. Książka nadal bardzo dobra ale po wczorajszych paru rozdziałach nie ośmieliłabym się jej polecić nikomu nieznanemu. Przepraszam 🙂
Podobno istnieją fancluby metody życia opisanej w tej pozycji… aż kusi sprawdzić jak to może być 🙂
Jacek
Posted at 16:44h, 31 stycznia🙂