Patrzę z zażenowaniem
9094
post-template-default,single,single-post,postid-9094,single-format-standard,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.2.5,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.6.6,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015
Dominujaca religia

Patrzę z zażenowaniem

Na terenie Nadleśnictwa Dojlidy, położonego w pobliżu Świętej Wody na Podlasiu zdecydowano się na nietypowe odnowienie lasu: posadzono młode brzozy i świerki tworząc znak krzyża.

Nie, to nie jest przypadek. W ten sposób leśnicy uczcili 75-lecie istnienia Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku, 300-lecia Świętej Wody oraz 100-lecia odzyskania niepodległości przez miasto Białystok. Sprawa sprzed roku, choć dopiero teraz przedstawiły ją ogólnopolskie media.

Krzyz w Dojlidach

Nie mam nic przeciwko sadzeniu drzew w jakimkolwiek kształcie. Nie mam nic przeciwko czczeniu rocznic Lasów Państwowych, katolickich czy miejskich.

Mam wątpliwości natury moralnej. Czy Lasom Państwowym, których historię na przestrzeni 75. lat tworzyli także pracownicy wyznania prawosławnego, wypada czcić rocznicę znakiem krzyża, który prowadzi wyłącznie katolików? Czyż nie byłoby świadectwem wielkiej ekumenicznej klasy, gdyby obok krzyża katolickiego posadzić drzewa w kształcie krzyża ważnego dla wyznawców prawosławia – doceniając ich wkład w rozwój Nadleśnictwa? Czy w Białymstoku obchodzącym swoją rocznicę nie mieszkają prawosławni? Czy nie można przy okazji stulecia zauważyć także ich istnienia?

Tacy tu jesteśmy

To jest niby kompletny detal, nieważny w czasach pandemii, charakterystyczny nie dla regionu Podlasia, lecz dla całej naszej wiernopoddańczej natury, która nakazuje oddać Bogu, co boskie, a i o cesarskim nie zapominając. Większość dyktuje warunki mniejszości, nie zwracając uwagi na czyjekolwiek reakcje. Mamy państwo totalnie zdominowane przez religię jednego kościoła, bezwzględne – rękami swoich czynowników – dla innych.

Nic szerzej, żadnych działań z większym horyzontem. Żadnego widzenia w całościowej skali. Choć właśnie na Podlasiu, gdzie tak mocno mieszają się różnorodne kultury i wyznania, wyczulenie na ten problem powinno być szczególnie intensywne. I właśnie tu ustalenia Lasów Państwowych powinny obejmować nie tylko kontakt z lokalnym proboszczem, ale i z popem. Bo to wspólna ziemia ludzi wielu wyznań. I ich wspólna firma, nie firma katolika-dyrektora czy nadleśniczego i zaprzyjaźnionego z nimi po partyjnej linii proboszcza.

Mieszkamy na Podlasiu od prawie pięciu lat, codziennie spotykając zarówno katolików, jak i prawosławnych. Z wszystkimi jesteśmy w serdecznych stosunkach, choć nie jesteśmy ludźmi religijnymi. Kilkadziesiąt metrów od naszego siedliska stoi starusieńki, katolicki krzyż. Kilkaset metrów dalej przy drodze pięknie porasta mchem krzyż prawosławia.

Marcin Korniluk, nasz serdeczny druh z drugiej strony lasu, postawił tuż przed wjazdem na swój dworzec – a mieszka w starym dworcu kolejowym – dwa krzyże, prawosławny i katolicki. Na znak małej, narodowej zgody. Na znak wspólnoty. Nikt tych krzyży nie niszczy, nikt ich nie wykopuje, nie szarga – stoją obok siebie, równe, kolorowe. Cieszą oczy i mówią – tacy tu jesteśmy.

Bardzo mi to imponuje. Tak chciałbym żyć, wśród przyjaznych i szanujących się ludzi różnych wyznań, bezbożników i wątpiących.

Tylko nasz, żaden obcy

Ale zakleszczeni w ograniczonym pojmowaniu świata dyrektorzy i nadleśniczy z Lasów Państwowych widzą go wyłącznie w jednym formacie. Wąsko, prymitywnie. Jak, kurna, krzyż, to nasz, żaden obcy. Jak wiara, to nasza. Wprowadzają do swojej firmy religię w prymitywny, nachalny sposób, może widząc w tym odkupienie własnych grzechów – co mógłbym zrozumieć – a może jako narzędzie do  przypodobania się urzędnikom kościoła. Którzy wiele mogą, więc nie szkodzi mieć ich po swojej stronie.

Patrzę na tę fotografię z zażenowaniem. Mógł powstać żywy pomnik, którym Podlasie chwaliłoby się światu swoją otwartością, tolerancją, klasą. A wyszedł zaścianek, licha, za państwowe pieniądze robiona deklaracja wiary. Szkoda tej szansy.

Jacek

POLECAMY RÓWNIEŻ: Tacy sami

Foto. MichaelGaida z Pixabay 

3 komentarze
  • Danusia
    Posted at 13:20h, 28 listopada Odpowiedz

    Smutne…byłam na Górze Grabarce, jak popatrzylam na bezmiar i ogrom krzyży, dużych i małych, i całkiem maleńkich, nie tylko prawosławnych ciepło zrobiło się na sercu. Bo przed Bogiem wszyscy równi jesteśmy, bez względu w jakiego wierzymy, czy jesteśmy bardziej, czy mniej wierzący.
    A ten las w kształcie krzyża jawi mi się polactwem zwykłym, wszystko na pokaz.

  • Ewa
    Posted at 10:02h, 30 listopada Odpowiedz

    Wydaje mi się, że ma Pan rację, pisząc o nieobecności krzyża prawosławnego… i jednocześnie jej Pan nie ma. Lasy Państwowe są – a przynajmniej wskazuje na to ich nazwa – firmą państwową, a państwo powinno być świeckie. I by nie mieszać tych dwóch porządków, Zarząd Lasów Państwowych mógłby inaczej obchodzić swe rocznice.

    • Jacek
      Posted at 10:21h, 30 listopada Odpowiedz

      Pełna racja. Pierwotne jest to, że LP to instytucja świecka, państwowa i instytucjonalizowanie wiary jest tu nie na miejscu. Gdyby w ten sposób posadzili las sami pracownicy, na zasadzie swobodnego działania, jako wyraz swojej katolickiej wiary, mógłbym to zrozumieć. Tak robią czasami harcerze, pomagający sadzić lasy – układają z drzew lilijkę. Luz.

      Ale mamy do czynienia z działaniem firmy państwowej, a nie grupy pracowników, a ona powinna uwzględniać różne racje, w tym tę pierwotną – że jest częścią świeckiego państwa. Nie zrobili tego i poszli jak większość polskich firm państwowych: w stronę ukłonu pod adresem proboszcza.

      Spokojnie mogliby obchodzić tę rocznicę inaczej, ale do tego trzeba otwartego umysłu, a nie zaścianka.

Post A Comment