Szczytowanie w spiżarni. Bardzo namiętny, letni tekst.
3153
post-template-default,single,single-post,postid-3153,single-format-standard,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.2.5,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.6.6,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015
Szczytowanie w spiżarni

Szczytowanie w spiżarni

Tak, wróciłam do domu i od razu chcę napisać o szczytowaniu. Uwielbiam to i polecam każdej dziewczynie!

Szczytujecie? Bo my tak! Od dwóch miesięcy. Jak? Truskawki, wiśnie, mrożona borówka, malina, czarna porzeczka i jagoda kamczacka, ogórki, kapusta, bób, zielony groszek i  patisony – to już za nami. A przed nami jeszcze cała masa przygód! Jesteśmy w samym szczycie przetwórstwa, ten stan trwa od końca czerwca aż do początków października.

Szczytowanie owocowo-warzywne

Duża, ustawiona w piwnicy zamrażarka to był naprawdę bardzo dobry pomysł. Głębokie mrożenie pozwala na przechowywanie owoców i warzyw długo po sezonie, a jeśli dobrze podsumować własne potrzeby, można zadbać o to, by każdego dnia w roku jedna porcja letnich zbiorów pojawiła się na stole.

To proste. Założyliśmy sobie, że wykorzystujemy zapasy z piwnicy i ziemianki od 1 listopada do 1 czerwca. To równo 30 tygodni. Przyjmijmy dla zasady, że dwa razy w tygodniu przyrządzamy owocowy koktajl. Potrzebujemy 60 porcji, czyli raptem po 10 woreczków strunowych na każdy rodzaj owoców. A przecież czekamy jeszcze na jeżyny, latem można mrozić lub przechować w sosie własnym czereśnie, agrest, czerwoną porzeczkę, leśne jagody. Można suszyć, mrozić lub przerabiać na soki aronię, tarninę, owoce derenia lub świdośliwy.

Sama robię budynie, wzbogacając je owocami. To nie jest codzienny deser, ale można przyjąć, że raz na dwa tygodnie jemy budyń. Potrzeba więc zaledwie 15 porcji owoców – konfitury z wiśni są do tego celu znakomite, a gdy pojawi się królowa jesieni, czyli żurawina, można z niej stworzyć świetne przetwory – choćby konfitury z gruszką.

Dynia szczytuje jesienią i rządzi do lata

Dynia z kolei to nasza zimowa oczywistość i wręcz konieczność. Dla zdrowia – wiedzieliście, panowie, że świeże pestki z dyni to znakomity lek na nadciśnienie i prostatę? – oraz dla przyjemności. Dynia pojawia się u nas bardzo często, bywa, że częściej niż dwa razy w tygodniu. Służy jako dodatek do porannej kaszy jaglanej lub owsianki (z mrożoną żurawiną – prosty przepis tutaj), jako baza do zupy (mrożona w formie kawałków lub gotowej pulpy) czy wreszcie jako marynata, dodatek do dań głównych.

Potrzebujemy średnio 35-40 porcji dyni, w różnej postaci, na cały sezon. W taki sam sposób obliczam nasze zapotrzebowanie na inne przetwory. Nie ma potrzeby, by robić 150 słoiczków z dżemem truskawkowym lub powidłami ze śliwek, bo nie da się ich jeść codziennie. Można przyjąć, że sięgamy po słoik dżemu/konfitur/powideł raz w tygodniu, dodać pewną ilość na nieoczekiwane okazje, gości i święta, i kalkulując realnie, wyliczyć sobie niezbędną ilość przetworów.

Latem i wczesną jesienią mrozimy też warzywa. Z części z nich robię gotowe buliony warzywne, pasteryzuję i chowam je w ziemiance – są idealne, gdy trzeba zrobić szybką zupę, a czasu mało. Mrozimy posiekany koperek, pietruszkę, porcje selerów i porów. Jarmuż może przezimować w ogrodzie, więc nim specjalnie przejmować się nie trzeba. Fasolkę zieloną tniemy na kawałeczki i mrozimy, fasolę Jaś trzymamy po ugotowaniu w sosie własnym. Jest znakomita do zimowych zup i w wersji po bretońsku.

Tanie szczytowanie

30 tygodni to nieco ponad 200 – jak to mówi Jacek – jednostek owocowo-warzywnych. W formie zapasteryzowanych słoików i mrożonek. Jeśli doliczysz grzyby (mrożone, w marynatach lub suszone), jeśli dodasz ogórki, marynowaną paprykę, pikle, kapustę kiszoną, syropy czy kompoty – choć my akurat kompotów nie robimy – to okazuje się, że każdego dnia, dzięki letnio-jesiennemu wysiłkowi, można objadać się wspaniałościami własnej roboty. Będą smaczne, zdrowe, pachnące niemal tak, jak świeże, bez konserwantów i tańsze niż produkty ze sklepu.

Zimowe 10 deko borówki kosztuje w sklepie 5-7 złotych; w miniony czwartek kupowaliśmy na targowisku borówkę w cenie 13 złotych za kilogram – jej zamrożenie w woreczku to żaden wysiłek i kłopot.

Działając z pomysłem można skomponować w wielu wariantach cały przyszły jadłospis i zgromadzić dokładnie tyle przetworów, ile będzie nam potrzeba od jesieni do kolejnego lata. Mamy już trzeci rok, w którym przekonuję się, że ten system działa doskonale. Miarą sukcesu jest fakt, że po ostatnim sezonie zimowym nie pozostał w naszych spiżarniach praktycznie ani jeden „stary” słoik i ani jedna torebka z mrożonkami. To oznacza, że planowanie zapasów było prawidłowe – pozostało jedynie kilka butelek soku z aronii i tarniny oraz  nalewki, ale one mają u nas inny status 😉

Oczywiście, najtrudniej jest zacząć. Szczytowanie owocowo-warzywne ma to do siebie, że wciąga. Z każdym dniem i z każdym słoikiem wydajesz się sobie wspanialsza, lepsza, mądrzejsza, bardziej zapobiegliwa. Działa adrenalina, rodzą się hormony szczęścia, patrzysz na powiększający się zasób przetworów i mówisz – Ale fajnie. Ja pierniczę, ale fajnie!

Szczytowanie z książką

Nie martw się, jeśli nie wiesz jak się do tego zabrać. Z jednej strony – najlepsze są rady „z domu”. Moja Mama bardzo mi w tym pomogła i ciągle pomaga. Dobrze jest sięgać po przepisy z Internetu, ale ja lubię prosto z książki. I szczerze mówiąc – jedną z najlepszych pozycji, którą ostatnio odkryłam, jest książka Patrycji Machałek „Przetwory z pomysłem. 100 prostych przepisów na klasykę i ekstrawagancję w spiżarni”.

Tytuł mówi wszystko. Patrycja Machałek zebrała przepisy, które każda z nas znać powinna. Niektóre są banalnie proste, znane od lat, ale wiele innych – zaskakująco ciekawych. Dżem z truskawek czy powidła śliwkowe to domowy standard (ale w kwestii powideł jeszcze się wypowiem, we wrześniu), ale na przykład konfitura z czerwonej cebuli albo marmolada z czerwonych pomarańczy? Brzmi nieźle? Brzmi znakomicie!

Taka jest ta książka. Świetnie, z biglem napisana. Wypełniona przepisami w stylu „must have”, ale pełna fajnych zaskoczeń. Polecam przeciery – gruszkowy z tymiankiem, winogrona z miętą lub czarna porzeczka z szałwią! Mam wrażenie, że wszystkie trzy to będzie jakieś szaleństwo – chcemy tego spróbować!

Patrycja Machałek pisze nie tylko o dżemach i konfiturach, to byłoby zbyt proste. Mamy w tej książce wiele fajnych pomysłów na frużeliny, syropy i nalewki, na owoce w alkoholu, chutneye, solonki i marynaty. Jest kilka przepisów na octy owocowe i niebanalne kiszonki. Ta książka ma fajny potencjał i zachęca do szczytowania!

Jej zaletą są świetne fotografie, autorstwa między innymi Małgorzaty Augustyniak. Autorka sama oddaje cześć swojej babci Reginie, dziękując za sumienność w układaniu procedur. To są podziękowania bardzo na miejscu, wszystkie przepisy na przetwory są naprawdę dobrze opracowane. Książkę polecam z radością i próbuję wdrożyć najbardziej ekstremalne z niej przepisy. Efekty pokażemy na www.zdrowoodchudzeni.pl.

Podsumujmy

Szczytujcie, dziewczyny, ile można. To się nie tylko opłaca, to jest bardzo smakowite hobby i świetne wyzwanie. Można mrozić, prażyć, gotować, kisić, suszyć, warzyć – cokolwiek. Wszystko co robimy o tej porze roku, późną jesienią, zimą i wiosną odpłaci nam wspaniałym smakiem i radością. Szczytujemy (oczywiście) przez cały rok – ale to już temat na zupełnie inną opowieść 😉

Ania

POLECAMY RÓWNIEŻ: Skrzyp. Idealny sojusznik.

2 komentarze
  • Anonim
    Posted at 22:20h, 31 lipca Odpowiedz

    Pani, Ja w sprawie tej nalewki. Odłoży Pancia z jedną buteleczkę dla zbłąkanej duszy ??

    • Ania
      Posted at 22:51h, 31 lipca Odpowiedz

      My wszystkie nalewki odkładamy. Na lepsze, gorsze i złe czasy, dla zbłąkanych dusz i dla kursujących według planu ?

Post A Comment