Mocno nas suszy
3560
post-template-default,single,single-post,postid-3560,single-format-standard,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.2.5,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.6.6,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015

Mocno nas suszy

Dwa lata temu o tej porze mieliśmy pod domem pół metra śniegu, a ja każdego dnia pociłem się przy odśnieżaniu. Dziś… szkoda gadać. Idzie susza, może nawet wielka susza. Zmianę klimatu najlepiej dostrzega się tu, na wsi. Nie na Wiejskiej.

To nasza piąta zima w Bociance. Dwie śnieżne, jedna zalana deszczem, jedna nijaka i ta najnowsza – sucha. O tej porze powinien  tu zalegać śnieg, a ja wraz z nadejściem roztopów powinienem martwić się, że woda podtopi ziemiankę. Tymczasem mocno nas suszy, a pojawiające się mgły i wiatry jedynie dołują nasz nastrój. Nie pamiętam porządnego deszczu, praktycznie – nie padało solidnie od lata.

Ulewy z 2016 roku przypominały potop. Woda wsiąkała szybko w piaszczysty grunt, ale było jej pod dostatkiem. Później też potrafiło tęgo lać, ale jakby coraz rzadziej, mniej intensywnie. Dziś, mając własne ujęcie wody na głębokości ponad 30 metrów całkiem serio zastanawiamy się z Anuszką, co będzie za rok, gdy deszcze przestaną zasilać nasze podziemne źródła.

Stan suszy, stan dziwny

Myślicie, że takie obawy są bezpodstawne? Zerknijcie, proszę, na zdjęcie, które towarzyszy temu wpisowi. Wzdłuż widocznych w oddali zabudowań kilkanaście lat temu płynął wąski strumień, a przed kilkudziesięciu laty  – całkiem spory potok. Bywał wiosną na tyle duży, że zalewał nieodległą asfaltową drogę, pod którą wykopano dwa przepusty.

Łąki, które widzicie na fotografii stale zalewała woda – to tutaj gromadziły się bociany (stąd nazwa naszej kolonii), szykujące się do odlotu. Miały mnóstwo pożywienia! Pan Wiesław, który mieszka we wsi „od zawsze” i był kiedyś jej sołtysem, opowiadał nam, że na swoje pola, nawet te położone na pagórkach, nie mógł wjechać wcześniej niż latem – wszędzie stała woda.

Doświadczyliśmy stanu tej wilgoci brodząc po bocianich łąkach w 2015 roku, tuż po zakupie siedliska. Rośliny typowo bagienne, grunt był grząski, bez gumowców trudno było po nim chodzić.

Dziś to jest prawdziwy step. Suche, rachityczne trawy. Ziemia jak pył. Właściciel pola obsiewał je kiedyś łubinem, ale nawet łubinowi trudno było urosnąć. W tym roku podjął kolejną desperacką próbę, pole jest przeorane, czeka na deszcz i… Raczej się nie doczeka.

Prawie wiosna

Przyroda też lekko zwariowała. Temperatura stale powyżej zera, tylko co pewien czas, nocami, spada do minus 2-3. Mgła zamiast deszczu. Kwitną leszczyny. Rosną pokrzywy. Pąki bzów zdają się nadymać jak w kwietniu – gotowe do pełnego rozkwitu. Drzewka owocowe w stanie przedwiosennego czuwania, jakby pytały: wtf??? Wyszły szafirki i narcyze. Zastanawia nas jedynie brak krokusów i przebiśniegów – w takiej temperaturze powinny już wybijać się ponad trawę, ale jeśli nie wychodzą, to pewnie z powodu permanentnego braku wilgoci.

Nasze główne zdziwienie? Późną jesienią tworzyliśmy na nowo łąkę kwietną, ale przebiegającą przez nią ścieżkę eksperymentalnie obsialiśmy trawą. Był listopad, ostatnia dekada. Eksperyment się udał: trawa wzeszła… W GRUDNIU i ma się świetnie. Jest styczeń, powinna leżeć zmrożona pod pierzyną śniegu – a wygląda jak boisko piłkarskie na wiosnę, zielona, świeża i gęsta.

Zdziwienie numer 2: rachityczne, blade kurki, które widzieliśmy na skraju lasu. Nie pisałbym o nich, uznając, że ulegliśmy zimowej iluzji, gdyby nie nasi znajomi, którzy widzieli je również w „swoich” lasach… Grzyby w styczniu!?

O tej porze roku na większości obszaru Polski powinien zalegać śnieg. Tymczasem, jak podają meteorolodzy, na terenie Kujaw, Pomorza Zachodniego, w Wielkopolsce, na Warmii i Mazurach, w Łódzkiem mamy bardzo intensywną suszę atmosferyczną i rolniczą.

Teoretycznie ciągle jesteśmy w bilansie wodnym na pograniczu stanów średnich. Roczna suma opadów w 2019 roku wynosiła 541 mm  i nie odbiegała znacząco od średniej wieloletniej. Ta wynosi bowiem 650 mm. Ale największym problemem nie jest ten średni poziom – realnym problemem jest długoterminowy trend zmniejszającej się wilgotności. Na mapie poniżej możecie prześledzić wilgotność gleby na głębokości 28-100 cm, wg. danych portalu www.agrometeo.pogodynka.pl

Klęska suszy

Wielkość opadów zmniejsza się systematycznie. Każda bezśnieżna zima oznacza mniejsze nawodnienie gleby. Wyższe temperatury przyspieszają tempo odparowywania wody z gruntu, zbiorników wodnych i roślinności. Kiedyś zjawiska suszy obserwowano głównie w sezonie letnim, od kilku lat problemem staje się susza zimowa i wiosenna.

Susza może mieć kilka typów. Atmosferyczna, rolnicza, hydrologiczna (dotycząca wód powierzchniowych) i susza hydrogeologiczna (dotyczy wód podziemnych). W ubiegłym roku szczególnie odczuwalna przez Polaków była susza rolnicza.

Najnowsze dane wskaźnika wilgotności gleby dla stycznia 2020 roku wskazują na niską wilgotność gleby – poniżej 40%, a miejscami nawet poniżej 35% (w profilu na głębokości poniżej 1m). Przyczyną przede wszystkim jest brak śniegu – bezśnieżna i sucha, a przy tym ciepła zima – uniemożliwia odbudowę wilgoci w glebie.

Gorzej niż w Egipcie

Mamy obecnie mniejsze zasoby wodne niż Egipt. Gromadzimy i przetrzymujemy przez dłuższy czas około 4 mld metrów sześciennych wody, co stanowi około 6,5 proc. objętości średniorocznego odpływu rzecznego. Tymczasem oba te współczynniki, dla zachowania minimum naszego bezpieczeństwa zapasów wodnych powinny być co najmniej dwa razy wyższe!

Planowane przez rząd inwestycje hydrologiczne – budowa i rozbudowa dużych oraz małych zbiorników retencyjnych – potrwają jednak co najmniej kilka lat. Będę kosztowały ponad 14 miliardów złotych. Co w międzyczasie? Czy czeka nas katastrofalny niedobór wody? A przecież znając polskie realia inwestycyjne, spokojnie można przewidywać, że nowe zbiorniki zobaczymy za dekadę…

Będzie drożej i groźniej

Analitycy Polskiego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie zauważają, że jeśli nie zacznie intensywnie padać, wiosną czeka nas głęboka susza na znaczącym obszarze kraju. To może oznaczać niższe plony i galopujące ceny żywności. Już dziś przekładają się one znacząco na wzrost poziomu inflacji. Według najnowszych danych w styczniu inflacja cen żywności przyspieszyła i wyniosła 7,5 proc. w stosunku do stycznia 2019 roku. W tej kwestii analitycy mówią wspólnym głosem: zmiany klimatyczne i susza będą miały duży wpływ na inflację cen żywności w bieżącym roku.

Jeśli sytuacja się nie zmieni, rośliny na polach wzrastać będą w warunkach głębokiej suszy. Uprawy nie odbędą normalnej wegetacji, co będzie skutkowało niższymi zbiorami zbóż, owoców i warzyw. A w ślad za tym – podniesionymi cenami. Już teraz na ryneczku w Siemiatyczach wszystko jest droższe o co najmniej 30 procent. A na straganach są przecież ubiegłoroczne zbiory.

Mocno nas suszy, trzeba przyznać. Gdybyśmy żyli w mieście cały ten proces byłby niezauważalny: podlewane przez pracowników Zieleni Miejskiej klomby nadal cieszyłyby oko, drzewa w parkach jeszcze nie odczuwają braku wody, w kawiarniach ciągle jest latte na sojowym mleku, znak to, że wszystko jest na swoim miejscu.

Zmiany widać tutaj. W każdym roku. Na każdym miejscu. Dzieje się coś niedobrego.

Jacek

POLECAMY RÓWNIEŻ: Sceny z życia w upałach  oraz Sceny z życia mrozu

2 komentarze
  • Atelier Marysi
    Posted at 17:27h, 01 lutego Odpowiedz

    Witam . Trafiłam tu przez przypadek i co ? Przeczytałam od deski do deski . Czytając Waszą historię to tak jakbym czytała o nas . Bardzo dużo wspólnego łącznie z wiekiem . Będę zaglądać , pozdrawiam serdecznie ?

    • Jacek
      Posted at 17:29h, 01 lutego Odpowiedz

      Dziękujemy i pozdrawiamy ?

Post A Comment