27 mar Masturdating z konieczności
Jak chyba wszyscy, boję się starości. Chorób, stetryczenia i osamotnienia. Przed jednym z drewnianych bieda-domów, który mijamy jadąc do Nieba, od wczesnej wiosny do później jesieni siedzi na ławeczce lub przykuca staruszek. Nieobecnym wzrokiem pochłania pomykające samochody, swoją jedyną rozrywkę.
Samotność jest koszmarem i nie wyleczą jej okazjonalne trendy takie jak masturdating, wychwalające radość z samotnego randkowania. Bądź sama ze swoimi myślami… Ciesz się sobą… Odetnij się od świata… Idź do kawiarni i zacznij czerpać przyjemność z bycia wyłącznie we własnym towarzystwie…
Masturdating… Łatwo powiedzieć!
To jest dobre tylko okazjonalnie. Nie jestem typem samotnika, ale też nie przepadam za licznym towarzystwem. Wolę małe grona, rozmowy z Anią i naszymi przyjaciółmi lub dziećmi. Wybieram ciszę a nie gwar. Lubię być sam, kiedy pracuję i gadam do siebie. Ania lubi być sama o świcie: wstaje i parzy kawę, i kontempluje rzeczywistość, przez nikogo nie nagabywana. Kiedy jedno z nas wyjeżdża – drugie nie wyje z bólu. Cieszymy się chwilową samotnością. Właśnie dlatego, że wiemy o jej tymczasowości.
EDIT ANI: Te poranki to nawet nie jest pochwała samotności, to coś w rodzaju czystej apoteozy egoizmu. Poranek jest mój, wyłącznie. Dla moich myśli, skupienia, celebrowania kolorów, smaku kawy, otoczenia. Ty masz swoją sprężynkę kiedy zamykasz się we własnym świecie na poddaszu, gdzie nic Ci nie zakłóca spokoju, poza okrzykami – zaparzyć Ci herbatę? Albo: Oooobiad! Ja cieszę się swoimi samotnymi porankami i wyjazdami na jeden dzień. Pozwalają złapać dystans. I zatęsknić za domkiem 🙂
OK, nie mówimy jednak o samotności na godziny, kropelkowo dawkowanej. Dziś, kochany, będę uprawiała masturdating i przejdę się sama po sklepach… Dziś, najdroższa, pójdę samotnie na piwo, nie czekaj na mnie z kolacją… To nie to.
Samotność to samotność
Regularna. Oszałamiająca pustką. Skomplikowana. Żaden masturdating.
Jedna z naszych samotnych przyjaciółek ma psa i pracę. Inna: kota. Kolejna – dziecko z in vitro, ze świadomego, singielskiego wyboru. Samotnik Marek Niedźwiecki ma muzykę. Samotna ze świadomego wyboru była Irena Kwiatkowska – miała do towarzystwa tylko własne aktorstwo, teatr, radio i telewizję. Umiałbym wyliczyć plusy takiego stanu, znaleźć w nim radość. Ale…
Nie umiałbym tak żyć. Mam bezgraniczny szacunek do mojej Mamy, która żyje we wdowiej samotności przez ponad pół wieku. Wiadomo: są dzieci, wnuki, prawnuki, ale – wyjeżdżają, a dom nadal ma te same cztery ściany, a ileż można z nimi gadać, ile krzyżówek w samotności rozwiązać, ile filmów obejrzeć? Nie umiem sobie wyobrazić takiej sytuacji. Na tydzień, miesiąc, rok, pięć – ale na pół wieku?
Tym bardziej – na wsi. Z dala od zgiełku kawiarni, sklepów, ulic. Z dala od codziennych kontaktów z sąsiadami, które zanikają wraz z nadejściem zimy. Zamykasz okna wieczorem – cisza. Wstajesz – cisza. Krzątasz się po domu – cisza. Mówisz – cisza.
Radio, telewizor, pies, kot, dzieci raz na tydzień? Urocze, super, odskocznia od rzeczywistości. Ale potem znów jest to samo. Otwierasz oczy – cisza. Zamykasz – cisza. Żyjesz – cisza.
Czy masz plan na prawdziwą starość?
Często rozmawiamy z Anią o tym, co będzie KIEDYŚ. Na tzw. prawdziwą starość. Nie tylko w kontekście chorób, niedołęstwa, ale w sferze tak prozaicznej i przygniatającej jak samotność.
Na wsi, na odludziu samotność może być zabójcza. Pewnie da się ją oswoić, przyzwyczaić, szukać dobrych stron (po nikim nie muszę sprzątać… w ogóle, k…a, nie muszę sprzątać!), ale nie da się jej znieść.
Staruszek z domku przy drodze do Nieba jeszcze nie spędza dni na ławce. Zimno. Ale gdy puszczą się pąki bzów, znów go zobaczymy. Czasami widzę w nim siebie.
Jacek
PS. Brrr… Nie chciałem, żeby to zabrzmiało tak pesymistycznie. 🙂 Po prostu – wiem, że o takich sprawach trzeba myśleć zawczasu. Szykować rozwiązania alternatywne. Kto wie: może wtedy lepsza jest ucieczka do miasta? Do samotności, ale jednak – w tłumie?
Co Ty na to?
POLECAMY RÓWNIEŻ: Równonoc. Jest, jak jest. Było, jak było.
Kasia
Posted at 11:44h, 27 marca????piszesz o samotności,której mi brakuje. Małe dzieci, praca w szkole, mąż ciągle zajęty, ciągle ktoś zagląda, ktoś dzwoni. Ciąży to czasami. Trudno się odciąć,wyciszyć. Prawie nigdy nie zostaję w domu sama, a gdy jestem, to doceniam tą niesamowitą ciszę i spokój. Ale starość planujemy wspólnie z przyjaciółmi. Tak jak dotychczas, w małym miasteczku blisko wielkiego miasta. Jeden dom, dwie łazienki i kuchnie, swoje sypialnie i jeden pokój wspólny. Taki do gadania, jedzenia kolacji, grania w kraty i w planszówki. Ciekawie, czy nam się uda????
Ewa
Posted at 11:30h, 29 marcaSamotność jest nie tylko na wsi. W mieście również można jej równie boleśnie doświadczyć. 4 lata temu podjęłam decyzję o rozwodzie i wyprowadziłam się z dwójką dzieci. Obecnie mają 7 i 10 lat. Mieszkam w dużym mieście. W tym czasie z żadnym partnerem nie zamieszkaliśmy. Znajomi są, rodzina jest, ale każdy ma swoje życie, swoje plany i po swojemu jest zabiegany. Dzieci – nie oszukujmy się, nie zastąpią partnera. Wszystkie sprawy związane z domem, dziećmi, codziennością są na mojej głowie, ale to się da ogarnąć – serio 🙂 cięższym doświadczeniem jest właśnie ta samotność – gdy przychodzi kolejny wieczór (gdy dzieci zasnęły), kolejny weekend i czasem nie ma komu się wygadać, spotkać na kawę/herbatę. Jak takich dni jest za dużo, smutek przychodzi sam, a człowiek wycofuje się wgłąb siebie. Nie jest to oczywiście moja codzienność, ale zdarza mi się doświadczać tej bolesnej samotności. A odnośnie tego, że może lepiej być samotnym w mieście… no cóż… jako mieszkaniec miasta, myślami (a czasem w rzeczywistości) uciekam wtedy poza miasto.
Daga
Posted at 19:57h, 29 majaJa jestem mieszkanką dużego miasta i bardzo często zdarza mi się tu odczuwać samotność. Bardzo dojmującą w tym tłumie. Człowiek staje się niezauważalny, szczególnie od pewnego wieku.
Za to kiedy przebywam na działce poza miastem, zupełnie nie przeszkadza mi samotność. Tam też, w mniejszej społeczności, mam wrażenie, że jestem „widzialna” bardziej:)
Jacek
Posted at 20:12h, 29 majaSkądś to znamy i pamiętamy. I może dlatego tak fajnie jest teraz, gdy staliśmy się częścią społeczności, gdzie wszyscy się znają, rozmawiają z sobą, pomagają. Dzięki za komentarz!
Jpj
Posted at 06:44h, 07 styczniaMyślę że samotność w mieście jest dużo gorsza niż na wsi bo to samotność w tłumie i czuję się ja mocniej. Nie ma innego ratunku jak ktoś bliski. Cała reszta to samooszukiwanie się. Dzieci nie wystarcza pasja nie wystarczy. Tylko ktoś bliski, partnerka / partner. Inaczej się nie da
Jacek
Posted at 16:18h, 07 styczniaTu chyba nie ma żadnej reguły. Weźmy ostatni tydzień u nas – bez prądu, bez możliwości dojazdu do drogi, bo śnieg, bez kontaktu, bo baterie w telefonach wyczerpane. I jak porozmawiać, z kim, do kogo się uśmiechnąć? Nie ma tłumu, nie ma cywilizacji, do której jednak przywykliśmy, nie ma pasji, bo jest marazm. Więc – w każdym przypadku samotność może być dobijająca. Ale prawdą jest, że we dwoje łatwiej ją znieść. To nie podlega dyskusji.