29 kwi Morderstwo w ogrodzie. Zbrodnia o poranku?
Kłobuk – mówi Ania. Dybuk – przekonuję ja. Jakieś licho rządzi nocami w naszej osadzie. I nie śpi.
Jeszcze mamy w pamięci ten dzień, w którym stwierdziliśmy bezpowrotne zaginięcie fioletowych ziemniaków z piwnicy, wyciągniętych przez nieznane stworzenia. To był ziemniaczany horror – jak pisała Ania. Z zamkniętej piwnicy, jakimś dziwnym podkopem zaczęły uciekać fioletowe ziemniaki. Zwykłej irgi nie ruszało nic, fioletowe zniknęły niemal w całości. Sprawca znikania ziemniaków do dziś nie został ustalony.
Morderstwo w ogrodzie: zeznania świadków
I teraz nagle to. Dybuk czyli kłobuk.
Noce są chłodne, poranki rześkie, ale psa mamy czujnego – ani razu nie dał znaku, że dzieje się coś nadzwyczajnego. Spał z kotem na werandzie aż do rana. Zwykle potrafi zaszczekać nawet na własne odbicie w szybie, o zającach skradających się do naszego źródełka za płotem nie wspominając. Ale nic: ani on, ani kot – nic nie wiedzą. Patrzą na siebie, wzruszają ramionami i gotowi są popukać się w czoło… Ot, głupi ludzie…
Nawet strach na wróble niczego nie widział, choć Anuszka twierdzi, że wyglądał na mocno wystraszonego. Nabrał wody w usta i też nic. Nic nie widziałem, nic nie słyszałem – powiada – a ma do miejsca pojawienia się kłobuka/dybuka raptem kilka metrów. I to on odpowiada za bezpieczeństwo ogrodu!!!
Morderstwo w ogrodzie: szczegóły dochodzenia
Rankiem Ania powędrowała do ogrodu; robi taki obchód zawsze. Na trawie znalazła tajemniczy krąg z ptasich piór. Wyglądał tak:
Naszej śledczej dwójce wyjaśnienie zagadki zrazu wydało się proste: coś (ktoś?) dopadło ptaka o białych piórach (gołąb? ptak-albinos?) i mocno go poturbowało, może nawet ostatecznie. Następnie odleciało (zbiegło?) z ofiarą w ustronne miejsce, żeby dokończyć posiłek.
Wątpliwości: ptak-albinos to rzadkość, biały gołąb – również. Niedaleko nas, w środku lasu, ktoś wprawdzie postawił gołębnik, ale nocą i nad ranem gołębie śpią w szczelnym zamknięciu.
Sprawa nie byłaby godna postępowania śledczego, gdyby nie odkrycie numer dwa. W odległej o cztery metry od tajemniczego kręgu ptasich piór sosnowej skrzynce, która służy jako podniesiona rabata, świadek (i śledcza) Anna dokonała kolejnego makabrycznego odkrycia.
W narożniku skrzyni – w samym epicentrum uprawy selerów! – jej oczom ukazała się głęboka i szeroka dziura prowadząca prosto do dna zabezpieczonego mocną siatką przeciwkretną. Siatka była nienaruszona… Tymczasem wokół otworu kłębiły się białe, ptasie pióra, dokładnie takie same jak te, które Ania odkryła wcześniej w tajemniczym kręgu… Przypadek? 😉
Wnioski z postępowania dowodowego
Mamy zatem: krąg z wyraźnymi śladami walki na śmierć i życie oraz otwór w rabacie podniesionej z jednoznacznymi dowodami prób wykonania podkopu oraz dużą ilością piór.
Żadnych innych śladów. Na pozostałych rabatach, a nawet w rabacie, która posłużyła przestępcy jako kopalnia – nic. Zero śladów pokonywania płotu. Żadnych podkopów. I brak śladów wleczenia ofiary.
No i – last but not least – brak zwłok.
Nie wiemy zatem, co zostało ofiarą napadu, do kogo należały pióra, kim był sprawca morderstwa i czy w ogóle do niego doszło. Nasz kot w takich sytuacjach zachowuje się jak dżentelmen: przynosi ptaka lub mysz pod drzwi domu i rzuca państwu w darze. W tym przypadku poza piórami, podkopem i śladami walki nie ma żadnych innych oznak morderstwa, a jednak intuicja podpowiada śledczym, że do niego doszło.
Kłobuk czy dybuk?
Kłobuk – na ten trop wskazywałoby warmińskie pochodzenie Ani. Kłobukiem nazywano na Warmii demona opiekującego się ogniskiem domowym. Przybierał żywą postać zmokłej kury, a mógł także występować pod postacią – podaję za Wikipedią – kaczki, gęsi, sroki, kota, a nawet człowieka. Kłobuk dbał o powodzenie gospodarzy, czynił to jednak kosztem sąsiadów.
Hipoteza z kłobukiem w tle ma wartość intelektualną, choć daleko jej do logiki. Nam miałby zostawić pióra? I podkop? A może to jest kłobuk, który chroni nieodległe, opustoszałe gospodarstwo sąsiada? Ale jeśli tak, to przecież nam niczego nie ukradł. Nie zabił naszego gołębia i nie mógł też wytarabanić naszego albinosa, ponieważ albinosa oraz gołębia nie mamy na stanie i to się raczej nie zmieni. (Choć Ania byłaby skłonna adoptować kurę; to inny temat.)
A dybuk? No, też jednak nie. Bezcielesny duch, dusza osoby zmarłej, która cierpi na Ziemi z jakiegoś konkretnego powodu, nie dokończywszy swoich spraw na naszym łez padole. I co, taki dybuk miałby zaatakować ptaka? Wyszarpać mu pióra ze skrzydeł po to, by schronić się z nim pod selerami? Bez sensu, z punktu widzenia dybuka.
A jeśli to ta sama istota, która zajumała nasze fioletowe ziemniaki? Jeśli to jakiś znak, symbol? A jeśli to pierwsze z wielu morderstw w okolicy, a my jeszcze o niczym nie wiemy?
Znawcy tematu z okolic, zapytani o najbardziej podejrzanego sprawcę wydarzenia, bezradnie rozkładali ręce. Łasica? Kuna? Tchórz? Jastrząb? Myszołów? Pies? Kot? Pies czyli kot? Człowiek?
Ktokolwiek wie, proszony jest o kontakt z dwójką oficerów śledczych lub z najbliższym posterunkiem policji. Jednocześnie ostrzegamy, iż ukrywanie przestępcy może podlegać karze dożywotniego rozstrzelania 🙂
Jacek
POLECAMY RÓWNIEŻ: 10 kwiatów najlepszych do wiejskiego ogrodu
A TAKŻE: Podlaskie hygge
Foto: Anke Sundermeier z Pixabay
No Comments