31 sty Ty piszesz, my odpowiadamy (1)
Raz w miesiącu chcemy na naszym blogu wracać do Waszych komentarzy pod postami i na Facebooku. Nie wszyscy je czytają, czasami potrafią przemknąć niezauważone, a bywają dużo lepsze od tekstów, które piszemy. Dziś pierwsza próba: Wy piszecie, my odpowiadamy lub po prostu oddajemy Wam głos.
Marzenia o zmianie
KASIA: – Ja zaraz skończę 36 lat i marzę o zmianie. Ambitna pogoń za awansami, podwyżkami i uznaniem już mi się znudziła. W jednej firmie od 7 lat. Chcę w końcu, żeby było więcej mnie w moim życiu. Marzę o wyprowadzce z miasta i jednocześnie się boję. Mam córkę, 3 latka, i zawsze żałuję tego czasu spędzonego poza domem. Coś się przewartościowało w moim życiu. Nie chcę już tego, co było. Chcę się odciąć. Wasz blog przyniósł mi dziś jakiś taki spokój.
Patrząc szerzej – jeśli naprawdę oczekujesz spokoju, oddechu, odmiany i ucieczki od zgiełków i pogoni, to wieś, bliskość natury nadaje się do tego celu idealnie. Z perspektywy rodzinnej, wychowania dzieci oraz czasu, który można im poświęcić, chyba nie ma lepszego miejsca. Są oczywiście plusy i minusy takiej decyzji, zerknij do naszych wpisów. Ale bilans wypada korzystnie.
Czy warto, czy jest się czego bać? To nie jest łatwa decyzja. I nie można podejmować jej z dnia na dzień, bo wiejskie warunki mogą przytłaczać. Jesteś skazana na samodzielność, wiele rzeczy oczywistych w mieście, tutaj traci ten charakter. Inny jest poziom usług w mieście, inny w małych miasteczkach, do których nam najbliżej. Kino? Raczej domowe. Teatr? Od święta, chyba, że to wieś blisko miasta. Dobre ciuchy, zakupy? Też w mieście.
Ale… czy to się w życiu liczy? Byłam w niedzielę w Warszawie, wróciłam otumaniona smogiem i przekonana, że coraz mniej mnie do tego miasta ciągnie. Kolejki, ruch, gwar, jakieś tłumy na chodnikach i w galeriach. Przyjechałam do naszego Nieba – głęboki oddech, jestem w prawdziwym domu. Świeżość powietrza, zapach zimy, ciepły piec, kawa w dłoni, film, głęboki fotel… Pięknie. I ten widok poranny, gdy patrzysz się na przywalone śniegiem wielkie sosny. Albo gdy widzisz sójki i sikory walczące o każde ziarenko. Lub później, gdy rusza wiosna…
Wiosna w mieście? Wiem, pamiętam: pojawiało się więcej maszyn czyszczących ulice i chodniki, wylegały panie z zakładu gospodarki komunalnej i wbijały równo, pod sznureczek setki sadzonek. Takie były objawy. W powietrzu jej nie czułam. Tu czuć ją wszędzie.
Nie namawiamy Cię do takiego ruchu, to musi wyjść z każdej z nas. Boimy się, to oczywiste. Ale i patrzymy z fascynacją – tu wszystko jest takie inne, lepsze, bliższe sercu!
Jak zrobić zakwas z buraków?
AKASHA: – Nie wiem czy przeoczyłam, czy nie robicie zakwasu z buraków. U nas o tej porze roku to podstawa. Skład jest prosty: buraki pokrojone na mniejsze kawałki, dużo czosnku w ząbkach, liście laurowe, ziele angielskie, kawałek razowego chleba i 2 łyżki poprzedniego zakwasu. Bez dodawania zakwasu tez się uda. Całość trzymać w cieple w dużym słoju, mieszać drewnianą łyżką, po 5 dniach przelać i trzymać w lodówce. A buraki wykorzystać do barszczu. Smacznego!
Miód na nasze serce! Stale pijemy. Choć przyrządzam go nieco inaczej, ale to kwestia osobistych nawyków. Nie dodaję razowego chleba i poprzednio zrobionego zakwasu, czosnek kroję na połówki, nie mieszam. Układam warstwami – pokrojone w plastry buraki lepiej się mieszczą w wielkim garnku. I zioła z sercem – dużo!, wtedy zakwas ma naprawdę potężny smak. Smacznego! 🙂
Samochód na wsi
MONIKA: – Mieszkam na wsi od roku. Niestety największym kosztem okazało się utrzymanie dwóch samochodów! Ok. 2000 miesięcznie. Podczas gdy w mieście można mieć bilet miesięczny. Reszta porównywalna oprócz cen fachowców – są dużo niższe. A fajni sąsiedzi i wzajemna pomoc – bezcenne:)
Dlatego jeden z pierwszych wpisów poświęciliśmy właśnie samochodowi, a jeden z kolejnych – kosztom życia na wsi. Koszt eksploatacji auta trzeba uwzględniać, zwłaszcza, jeśli ma się do sklepu kilka/kilkanaście kilometrów. Autobus z pobliskiej wsi kursuje raz w tygodniu, w dzień targowy… Ale nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli tu żyć bez samochodu!
Kiedy dojeżdżaliśmy na budowę, byliśmy objuczeni jak hinduska ciężarówka: zawsze po sufit z towarem! Pustaki, pręty, drabiny, wkręty, gwoździe, meble, kamienie, rośliny, wszystko. Może dlatego wiele wiejskich aut „nie wygląda” – bo musi wykonać ciężką pracę. Ale bez samochodu nie da rady.
Suszarka ze starej firany
AKACJA: – Hej! My robimy suszarki z starych firanek naciągniętych na drewniane ramy. W ten sposób suszymy zarówno zioła, jak i grzyby. Suszu co roku mamy mnóstwo, bo też mieszkamy w niezwykłym miejscu.
Bardzo fajny, prosty pomysł! Na pewno zioła nie przepadają przez oczka, a o to chodzi. A gdy miejsce jest równie fajne – przybijamy piątkę. 🙂
Mur wielowarstwowy
PIWONIA: – Z czego macie zbudowany domek? U nas jest chyba trochę lipa. Mamy pustak, potem pusta przestrzeń i biała cegła. Wydaje nam się, z tego co pamiętam z młodości i z naszych obecnych obserwacji, że nie jest to dobre rozwiązanie. No cóż, kiedyś budowało się inaczej. Dom jest z 1975 roku i ma 100 mkw.
Nasz dom (86 mkw przed rozbudową) też powstał na początku lat 70. ubiegłego wieku. Zbudowano go solidnie, jak na tamte czasy, z pustaków własnej roboty (żużlobeton – podpowiada Jacek), a całość obłożono cegłą dziurawką, stosując przerwę powietrzną pomiędzy dwiema warstwami muru. To musiało wystarczać, choć naszym zdaniem nie spełniłoby współczesnych norm.
Chcieliśmy mieć ciepły, bardzo ciepły dom. Taki, w którym nie trzeba wiele grzać, by osiągnąć komfort cieplny. I to nam się udało. W jaki sposób? Opiszę nasze ściany geograficznie 🙂
Od wschodu mamy niemal na całej szerokości domu oszkloną i ogrzewaną werandę. W jej oknach są podwójne szyby. Ona więc stanowi swoisty bufor pomiędzy zimnym powietrzem ze zewnątrz i wnętrzem naszego domu. Od południa ściana budynku ma dodatkową, 15-centymetrową warstwę ocieplenia, a ponieważ zostało nam sporo cegły z rozbiórki ścian szczytowych – wyłożyliśmy nią, od środka, jedną ze ścian pokoju. Ta ściana (cegła+pustak+cegła+ocieplenie) jest najgrubsza w naszym domu, ma łącznie, z dwiema przerwami powietrznymi, około 65 cm grubości!
Ściana zachodnia to pustak, cegła i 15 cm ocieplenia, plus mały ganek, który też stanowi bufor oddzielający dom przed zimnem. Ganek nie jest ogrzewany. I wreszcie ściana północna – obłożona z zewnątrz pięknym białym kamieniem (opoka), w którym zakochaliśmy się kiedyś podczas wyjazdu do Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Kamień położono na zewnętrznym ociepleniu, on też położony jest dodatkowo na fragmentach pozostałych ścian i na podmurówce. Ta ściana ma w przekroju około 50 cm.
Grubo? Grubo, ale rzecz nie w grubości lecz w jakości materiałów. Gdyby te pustaki gwarantowały dobry standard cieplny, pewnie byśmy ich dodatkowo nie ocieplali. Byliśmy jednak przekonani, że tak właśnie trzeba. Opłaciło się – straty ciepła są minimalne.
A jak do tego dodać mocne ocieplenie poddasza, to wyjdzie na to, że zbudowaliśmy dom pasywny… Z rekuperacją, o której wkrótce napisze Jacek, bo warto o niej wspomnieć.
* * *
Dzięki za Wasze komentarze, za uwagi i prywatne wiadomości, tu i na Facebooku. Wszystkie bierzemy sobie mocno do serca, musimy się starać, bo blogów w Polsce jest bez liku i żeby ktokolwiek chciał nas czytać – trzeba stale podnosić poziom. Mamy nadzieję, że nam w tym pomożecie!
Ania
No Comments