Superblog o ucieczce na wieś
1286
post-template-default,single,single-post,postid-1286,single-format-standard,theme-bridge,bridge-core-3.0.7,qi-blocks-1.2.5,qodef-gutenberg--no-touch,woocommerce-no-js,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.6.6,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,columns-4,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-29.4,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.10.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-8015

Ty piszesz, my odpowiadamy (1)

Raz w miesiącu chcemy na naszym blogu wracać do Waszych komentarzy pod postami i na Facebooku. Nie wszyscy je czytają, czasami potrafią przemknąć niezauważone, a bywają dużo lepsze od tekstów, które piszemy. Dziś pierwsza próba: Wy piszecie, my odpowiadamy lub po prostu oddajemy Wam głos.  

Marzenia o zmianie

KASIA: –  Ja zaraz skończę 36 lat i marzę o zmianie. Ambitna pogoń za awansami, podwyżkami i uznaniem już mi się znudziła. W jednej firmie od 7 lat. Chcę w końcu, żeby było więcej mnie w moim życiu. Marzę o wyprowadzce z miasta i jednocześnie się boję. Mam córkę, 3 latka, i zawsze żałuję tego czasu spędzonego poza domem. Coś się przewartościowało w moim życiu. Nie chcę już tego, co było. Chcę się odciąć. Wasz blog przyniósł mi dziś jakiś taki spokój.

Patrząc szerzej – jeśli naprawdę oczekujesz spokoju, oddechu, odmiany i ucieczki od zgiełków i pogoni, to wieś, bliskość natury nadaje się do tego celu idealnie. Z perspektywy rodzinnej, wychowania dzieci oraz czasu, który można im poświęcić, chyba nie ma lepszego miejsca. Są oczywiście plusy i minusy takiej decyzji, zerknij do naszych wpisów. Ale bilans wypada korzystnie.

Czy warto, czy jest się czego bać? To nie jest łatwa decyzja. I nie można podejmować jej z dnia na dzień, bo wiejskie warunki mogą przytłaczać. Jesteś skazana na samodzielność, wiele rzeczy oczywistych w mieście, tutaj traci ten charakter. Inny jest poziom usług w mieście, inny w małych miasteczkach, do których nam najbliżej. Kino? Raczej domowe. Teatr? Od święta, chyba, że to wieś blisko miasta. Dobre ciuchy, zakupy? Też w mieście.

Ale… czy to się w życiu liczy? Byłam w niedzielę  w Warszawie, wróciłam otumaniona smogiem i przekonana, że coraz mniej mnie do tego miasta ciągnie. Kolejki, ruch, gwar, jakieś tłumy na chodnikach i w galeriach. Przyjechałam do naszego Nieba – głęboki oddech, jestem w prawdziwym domu. Świeżość powietrza, zapach zimy, ciepły piec, kawa w dłoni, film, głęboki fotel… Pięknie. I ten widok poranny, gdy patrzysz się na przywalone śniegiem wielkie sosny. Albo gdy widzisz sójki i sikory walczące o każde ziarenko. Lub później, gdy rusza wiosna…

Wiosna w mieście? Wiem, pamiętam: pojawiało się więcej maszyn czyszczących ulice i chodniki, wylegały panie z zakładu gospodarki komunalnej i wbijały równo, pod sznureczek setki sadzonek. Takie były objawy. W powietrzu jej nie czułam. Tu czuć ją wszędzie.

Nie namawiamy Cię do takiego ruchu, to musi wyjść z każdej z nas. Boimy się, to oczywiste. Ale i patrzymy z fascynacją – tu wszystko jest takie inne, lepsze, bliższe sercu!

Jak zrobić zakwas z buraków?

AKASHA: –  Nie wiem czy przeoczyłam, czy nie robicie zakwasu z buraków. U nas o tej porze roku to podstawa. Skład jest prosty: buraki pokrojone na mniejsze kawałki, dużo czosnku w ząbkach, liście laurowe, ziele angielskie, kawałek razowego chleba i 2 łyżki poprzedniego zakwasu. Bez dodawania zakwasu tez się uda. Całość trzymać w cieple w dużym słoju, mieszać drewnianą łyżką, po 5 dniach przelać i trzymać w lodówce. A buraki wykorzystać do barszczu. Smacznego!

Miód na nasze serce! Stale pijemy. Choć przyrządzam go nieco inaczej, ale to kwestia osobistych nawyków. Nie dodaję razowego chleba i poprzednio zrobionego zakwasu, czosnek kroję na połówki, nie mieszam. Układam warstwami – pokrojone w plastry buraki lepiej się mieszczą w wielkim garnku. I zioła z sercem – dużo!, wtedy zakwas ma naprawdę potężny smak. Smacznego! 🙂

Samochód na wsi

MONIKA: –  Mieszkam na wsi od roku. Niestety największym kosztem okazało się utrzymanie dwóch samochodów! Ok. 2000 miesięcznie. Podczas gdy w mieście można mieć bilet miesięczny. Reszta porównywalna oprócz cen fachowców – są dużo niższe. A fajni sąsiedzi i wzajemna pomoc – bezcenne:)

Dlatego jeden z pierwszych wpisów poświęciliśmy właśnie samochodowi, a jeden z kolejnych – kosztom życia na wsi. Koszt eksploatacji auta trzeba uwzględniać, zwłaszcza, jeśli ma się do sklepu kilka/kilkanaście kilometrów. Autobus z pobliskiej wsi kursuje raz w tygodniu, w dzień targowy… Ale nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli tu żyć bez samochodu!

Kiedy dojeżdżaliśmy na budowę, byliśmy objuczeni jak hinduska ciężarówka: zawsze po sufit z towarem! Pustaki, pręty, drabiny, wkręty, gwoździe, meble, kamienie, rośliny, wszystko. Może dlatego wiele wiejskich aut „nie wygląda” – bo musi wykonać ciężką pracę. Ale bez samochodu nie da rady.

Suszarka ze starej firany

AKACJA: –  Hej! My robimy suszarki z starych firanek naciągniętych na drewniane ramy. W ten sposób suszymy zarówno zioła, jak i grzyby. Suszu co roku mamy mnóstwo, bo też mieszkamy w niezwykłym miejscu. 

Bardzo fajny, prosty pomysł! Na pewno zioła nie przepadają przez oczka, a o to chodzi. A gdy miejsce jest równie fajne – przybijamy piątkę. 🙂

Mur wielowarstwowy

PIWONIA: –  Z czego macie zbudowany domek? U nas jest chyba trochę lipa. Mamy pustak, potem pusta przestrzeń i biała cegła. Wydaje nam się, z tego co pamiętam z młodości  i z naszych obecnych obserwacji, że nie jest to dobre rozwiązanie. No cóż, kiedyś budowało się inaczej. Dom jest z 1975 roku i ma 100 mkw.

Nasz dom (86 mkw przed rozbudową) też powstał na początku lat 70. ubiegłego wieku. Zbudowano go solidnie, jak na tamte czasy, z pustaków własnej roboty (żużlobeton – podpowiada Jacek), a całość obłożono cegłą dziurawką, stosując przerwę powietrzną pomiędzy dwiema warstwami muru. To musiało wystarczać, choć naszym zdaniem nie spełniłoby współczesnych norm.

Chcieliśmy mieć ciepły, bardzo ciepły dom. Taki, w którym nie trzeba wiele grzać, by osiągnąć komfort cieplny. I to nam się udało. W jaki sposób? Opiszę nasze ściany geograficznie 🙂

Od wschodu mamy niemal na całej szerokości domu oszkloną i ogrzewaną werandę. W jej oknach są podwójne szyby. Ona więc stanowi swoisty bufor pomiędzy zimnym powietrzem ze zewnątrz i wnętrzem naszego domu. Od południa ściana budynku ma dodatkową, 15-centymetrową warstwę ocieplenia, a ponieważ zostało nam sporo cegły z rozbiórki ścian szczytowych – wyłożyliśmy nią, od środka, jedną ze ścian pokoju. Ta ściana (cegła+pustak+cegła+ocieplenie) jest najgrubsza w naszym domu, ma łącznie, z dwiema przerwami powietrznymi, około 65 cm grubości!

Ściana zachodnia to pustak, cegła i 15 cm ocieplenia, plus mały ganek, który też stanowi bufor oddzielający dom przed zimnem. Ganek nie jest ogrzewany. I wreszcie ściana północna – obłożona z zewnątrz pięknym białym kamieniem (opoka), w którym zakochaliśmy się kiedyś podczas wyjazdu do Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Kamień położono na zewnętrznym ociepleniu, on też położony jest dodatkowo na fragmentach pozostałych ścian i na podmurówce. Ta ściana ma w przekroju około 50 cm.

Grubo? Grubo, ale rzecz nie w grubości lecz w jakości materiałów. Gdyby te pustaki gwarantowały dobry standard cieplny, pewnie byśmy ich dodatkowo nie ocieplali. Byliśmy jednak przekonani, że tak właśnie trzeba. Opłaciło się – straty ciepła są minimalne.

A jak do tego dodać mocne ocieplenie poddasza, to wyjdzie na to, że zbudowaliśmy dom pasywny… Z rekuperacją, o której wkrótce napisze Jacek, bo warto o niej wspomnieć.

* * *

Dzięki za Wasze komentarze, za uwagi i prywatne wiadomości, tu i na Facebooku. Wszystkie bierzemy sobie mocno do serca, musimy się starać, bo blogów w Polsce jest bez liku i żeby ktokolwiek chciał nas czytać – trzeba stale podnosić poziom. Mamy nadzieję, że nam w tym pomożecie!

Ania

No Comments

Post A Comment